Music

piątek, 19 września 2014

2. Welcome to the jungle



10 czerwca

Szłam korytarzem wypełnionym ludźmi, których znałam już bardzo dobrze. Wszyscy byliśmy do siebie bardzo podobni. W końcu każde z nas miało na czole wypisane „psychopata”. Jednak czasami miałam wrażenie, że tylko ja się nie przejmuje tym tytułem. Większość z nich dążyła do wtopienia się w tą paskudną szarą masę, która przelewała się jakimiś megatonami tuż za murami tego budynku. Ja nie, ja chciałam być inna. Zawsze i wszędzie.
Wracałam właśnie ze śniadania i zastanawiałam się ile jeszcze będę dostawać porcje dla anorektyczek. Ostatnio gdy dietetyk mnie ważył wyszło, że przytyłam już prawie 9 kilo. To chyba powinno wystarczyć, prawda? Nie miałam wyglądać, jak tłusta świnia, tylko jak normalna kobieta. Moim zdaniem i tak już byłam za gruba, ważąc niecałe 50 kilo.
Co prawda, tycie miało swoje zalety, jak na przykład to, że po raz pierwszy od czasów gimnazjum zmieniłam rozmiar stanika. Ostatnio policzyłam, że gdybym przytyła jeszcze trochę, to przeszłabym z małego B na normalne B. Jednak to były tylko mrzonki. Ja nie musiałam mieć niewiadomo jak wielkiego biustu tylko dla tego, żeby nie być nazywaną dechą. Faceta nie miałam i nie chciałam mieć, więc nie było motywacji. Powiedziałam sobie trudno i tyle.
Ze stoickim spokojem na twarzy podeszłam do kantorku, w którym zazwyczaj przebywały wszystkie pielęgniarki pracujące na moim oddziale. W klinice panowała taka zasada, że jeżeli chce się iść do swojego pokoju, trzeba poprosić pielęgniarkę, żeby ta wzięła klucz i otworzyła ci drzwi, bo sam nie możesz tego robić tak na wszelki wypadek. Jeżeli chciało się wyjść, to trzeba było nacisnąć taki guziczek przy drzwiach i wtedy jedna z nich przychodziła i zamykała za tobą pokój.
– Dzień dobry – przywitałam się cicho, stukając palcami w plastikowy blat oddzielający mnie od jedynej obecnej pielęgniarki, której imienia oczywiście nie znałam. Właściwie, to widziałam ją po raz pierwszy w życiu. Była młoda, pewnie dopiero po studiach, co można było łatwo wywnioskować po jej nierozgarnięciu, czy zamyśleniu, bowiem nawet mnie nie zauważyła. Zamiast tego szperała zawzięcie w swoim telefonie, co rusz szczerząc się do niego bezczelnie. – Chcę wejść do swojego pokoju.
– Co? – Kobieta tak jakby nie zrozumiała, że czegoś od niej chcę. Oparłam dłonie o plastikową deskę i jednym susem przeskoczyłam na drugą stronę. Jej czarne oczęta śledziły moje ruchy z przerażeniem. Kątem oka zauważyłam, że paru moich znajomych z oddziału przygląda nam się z wyraźnym rozbawieniem.
– Pokaż jej Saki jakie zasady tu panują – zawołał jeden z narkomanów, z którym chodziłam na zajęcia grupowe.
– Co ty robisz? – Pisnęła przerażona kobieta. Wzięłam parę głębszych oddechów, gdy uświadomiłam sobie jak bardzo ta nowa przypomina mi Hiyugashi. Aż we mnie zawrzało, gdy tylko przed oczami stanęła mi wizja tamtej. 
– Jezu, co ona tu robi? – Zachichotała jedna z dziewczyn, stojących obok znanego mi chłopaka. – Myśli, że jest na wakacjach, czy co?
– Albo, że jesteśmy dziećmi, które boją się wszystkiego i wszystkich – dodała druga. Miały rację. Napędzana wizją Sayi i dopingiem tamtych postanowiłam się na niej wyżyć. Lepiej na niej, niż na sobie.
Odsunęłam jej krzesełko na kółkach jedną dłonią od blatu. Tą samą ręką ujęłam jej brodę w dwa palca i zbliżyłam swoje usta do jej własnych, cały czas mierząc ją wzrokiem psychopaty.
 – Mam umówione spotkanie, jestem już spóźniona i mi się kurwa śpieszy, rozumiesz? – Zapytałam, znacznie zniżając głos. – Klucze mi daj do cholery! – Krzyknęłam nie zważając na dzielącą nas niewielką odległość. Z zadowoleniem stwierdziłam, że jeszcze moment, a tej lasce oczy wypłyną na wierzch ze zdziwienia.
– Co tu się dzieje? – Usłyszałam za sobą groźny ton mężczyzny, którego znałam aż za dobrze. – To jest oddział psychiatryczny, a nie obóz letni, tu nie ma chrztu.
– A szkoda – warknęłam, prostując się jak struna. Morino podszedł do nas i jedną ręką odsunął mnie od brunetki, którą jeszcze przed chwilą byłam gotowa zabić. Ponieważ w dalszym ciągu nie przestawałam molestować jej wzrokiem zasłonił mi ją swoim własnym ciałem.
– Przestań się popisywać – rozkazał mi. – Niech pani da te klucze, ja z nią pójdę. Kobieta po paru sekundach ocknęła się jakby z szoku i zapytała:
– Numer pokoju?
– 672 – odparłam, z góry zakładając, że on jej nie odpowie. Pielęgniarka sprawnie odszukała klucz na wieszaczkach ze ściany po jej prawej i podała go lekarzowi, uciekając przede mną wzrokiem. Z głośnym westchnięciem i głową uniesioną do góry w dumnym geście ruszyłam przed siebie. Ibiki podążył za mną i pomimo mojej chwilowej przewagi zrównał ze mną krok już po paru sekundach.
Wkrótce byliśmy już pod moimi drzwiami. Morino sprawnym gestem otworzył zamek. Nacisnął klamkę i przepuścił mnie przodem. Majestatycznie wkroczyłam do swej samotni, której tak bardzo nienawidziłam ze względu na brak prywatności. Łysol podążył za mną, jednocześnie zamykając za nami drzwi.
– Masz dwanaście minut do przyjazdu Tsunade – powiedział spokojnym tonem. Usiadł obok mnie na łóżku i przyjrzał mi się uważnie. – Wyrobisz się?
– Pewnie – westchnęłam, ukrywając twarz w dłoniach. – Przecież mam tylko tłuste włosy i ogromne wory pod oczami. W dodatku nie mam zielonego pojęcia, co na siebie założyć. Na pewno dam radę – zakpiłam.
– Jesteś kobietą, to normalne – stwierdził, a ja spojrzałam na niego morderczym wzrokiem spomiędzy palców. – Czas ucieka.
Nie skomentowałam jego wypowiedzi. Wstałam za to napuszona niczym kot i nieśpiesznie powlokłam się do łazienki. Czułam jego litujące spojrzenie, które oczywiście starałam się ignorować. Wzięłam szybki prysznic , połączony z myciem głowy. Później starałam się wysuszyć włosy, które ponownie były długie, więc ta czynność zajęła mi najwięcej czasu. Umyłam zęby i czym prędzej opuściłam pomieszczenie, rezygnując z makijażu. W samym ręczniku podreptałam do małej komody, w której miałam poutykane wszystkie ciuchy.
– Przeziębisz się latając nago – Morino rzucił od niechcenia, gdy puchaty, zielony ręcznik wylądował na podłodze. 
– No to co z tego? – Burknęłam, niezważając na jego troskę. Grzebałam w szufladzie z bielizną, stojąc do niego tyłem. Nie widziałam jego twarzy, ale byłam przekonana, że właśnie podziwia mój wyćwiczony tyłek.
Gdy 5 lat temu byłam przyjmowana na oddział lekarze „dla bezpieczeństwa” rozebrali mnie prawie do naga i przestudiowali każdy milimetr mojego ciała. Musieli zanotować wszystkie blizny i znamiona, żeby później móc oceniać czy są stare, czy świeże. Ta sytuacja powtarzała się za każdym razem, gdy wracałam z świąt od rodziny, a Ibiki zawsze był przy tym obecny, dlatego teraz prawie w ogóle nie czułam przed nim wstydu. Prawie, bo Morino przecież był facetem.
Z zamyślenia wyrwało mnie rytmiczne stukanie szpilek dochodzące z korytarza. Poznałam je od razu, jednak byłam zbyt zaaferowana szukaniem białych bokserek, żeby poświęcić temu chociażby chwilę większej uwagi. Po paru sekundach ktoś zapukał do drzwi. Usłyszałam jak Morino głośno wzdycha, podnosi się i ciężkim krokiem zmierza do drzwi.
– Tsunade – przywitał się rzeczowym tonem. – Wejdź.
– Dzięk… – urwała kobieta, zapewne spoglądając na mnie. Nastała chwila wymownego milczenia, w ciągu którego odnalazłam majtki i założyłam je na siebie czym prędzej. Zaraz później dołączył do nich pasujący biały stanik.
– Dzień dobry proszę pani – rzuciłam, szybko podchodząc do drzwi. Zamknęłam je z głośnym hukiem, nie chcąc, żeby ktoś obcy zobaczył mnie w samej bieliźnie. Tą dwójkę mogłam przeżyć, ale w sąsiednich pokojach aż roiło się od psycholi, którzy mieli nie po kolei w głowach, jeżeli chodziło o seks i te sprawy. Odwróciłam się na pięcie i wbiłam swe oczy w jej zdziwioną twarz.
Pewnie myślała, że robimy tu z Ibikim nie wiadomo, co. Wyobraziłam sobie prawdopodobne scenariusze, jakie układała w tamtym momencie w głowie i parsknęłam głośnym śmiechem.  
– Przepraszam za mój wygląd, ale dopiero wyszłam spod prysznica – zaśmiałam się, przeczesując dłonią włosy. – Tylko się ubiorę i będziemy mogły jechać, dobrze?
Blondynka pokiwała głową, sztywnym krokiem kierując się w stronę parapetu. Oparła się o niego pośladkami i splotła pod biustem ręce. Dzisiaj była ubrana w czarną bluzkę, obcisłą granatową spódnicę i szpilki w tym samym kolorze. Włosy upięła w luźnego koka, co nadało jej osobie bardzo młodzieńczego wyglądu.
Zdusiłam w sobie pozostałe salwy śmiechu i zdjęłam z klamki łazienkowych drzwi wieszak. Była na nim biała koszula ze zwiewnej tkaniny, którą pośpiesznie narzuciłam na siebie. Miała zapięte guziki, toteż nie musiałam się z nimi bawić. Następnie podeszłam do komody i wygrzebałam z niej rurki w zielone moro, które moim zdaniem idealnie do niej pasowały. Na nogi wcisnęłam swoje zjechane 10–dziurkowe glany. Wpakowałam telefon do kieszeni na pupie a w rękę wzięłam czarną, skórzaną kurtkę.
– Chyba już – mruknęłam do Tsunade, chociaż bardziej zabrzmiało to tak, jakbym gadała sama do siebie. Rozejrzałam się po pokoju w poszukiwaniu rzeczy, które może mogłyby mi się przydać. Nie słysząc żadnej reakcji ze strony kobiety spojrzałam na nią zaciekawiona. Przyłapałam ją na obgryzaniu paznokci. – Pani Senju? – Zapytałam z obrzydzeniem, przykuwając jej uwagę swoim tonem.
– Już? – Zdziwiła się. Pokiwałam głową, starając się przybrać obojętny wyraz twarzy. W mojej głowie gościły różnorakie wizje sytuacji, w których Tsunade pluje swoim naskórkiem na wszystkie strony świata. – No to idziemy – zarządziła. Dopiero, gdy blondynka znalazła się przy drzwiach ja podążyłam za nią, rzucając Morino przeciągnięte spojrzenie. Odwzajemnił je.
Po paru sekundach byłyśmy już w pojeździe Tsunade. Był to malutki, zielony samochodzik, w którym pachniało perfumami kobiety aż do przesady. Ruszyłyśmy z piskiem opon, w zawrotnym tempie zostawiając za sobą mój dom. Uśmiechnęłam się na myśl o tym, że jestem na zewnątrz, bez kontroli. Poczułam się wolna.
– Jaką muzykę lubisz? – Zapytała Tsunade, zatrzymując się na światłach. – Bo ja lubię elektroniczną.
– Nie wiem – przyznałam. – Mam 3 ulubione zespoły, którymi są Coldplay, Nirvana i Black Veil Brides. To trzy różne gatunki. Nie pytaj, czego słucham – doradziłam, śmiejąc się z jej ust zaciśniętych w kreskę. Mój uśmiech jednak zgasł równie szybko jak się pojawił. Przypomniałam sobie o tym, że już niedługo będę musiała poznać nowych ludzi, a oni mnie.
– Niech będzie – rzuciła. – Jeżeli nie umiesz się zdecydować, to posłuchamy mojej muzyki, dobrze? Lubię słuchać radia, jadąc.
– Jasne – westchnęłam. Blondynka zaczęła majstrować przy radiu, a ja odwróciłam głowę z mętną miną, podpierając twarz pięścią.
Pragnęłam nie myśleć o niczym innym, jak to, co widzę za oknem. Nie chciałam dopuszczać do siebie żadnych myśli lub refleksji, do których zazwyczaj byłam skłonna uciekać w podobnych chwilach. Wszystko, byleby tylko zredukować i zduś stres. Oczywiście nie można by było mnie nazwać Sakurą Haruno, gdybym pomimo szczerych chęci nie zaczęła się zastanawiać, jakich ludzi poznam.
Czy będą przyjaźni?  A jak nie, to czy będzie mi ciężko poradzić sobie z samokontrolą, jeżeli pomiędzy nami wybuchnie kłótnia?
Jak będą wyglądać?
Czy zrozumieją, o co chodzi w moich tekstach? A jeżeli nie, to czy rozsądniej będzie się poddać, czy zawalczyć o przyszłość i uznanie?
Tyle pytań kłębiło się w mej głowie, że nawet nie zauważyłam, a Tsunade już parkowała swój samochód na parkingu pod wytwórnią. Blondynka wysiadła ze swojego samochodziku i zatrzasnęła za sobą z hukiem drzwi. Nieco otumaniona przez stres uczyniłam to samo, tylko że moje drzwi zatrzasnęły się dużo ciszej. Tsunade zamknęła samochód i zgodnie podeszłyśmy do najbliższej windy. Automatycznie nacisnęłam odpowiedni guzik, przywołujący dla nas luksusowy, międzypiętrowy pojazd. Z nadzwyczajną dla mnie cierpliwością czekałam na otwarcie się metalowych wrót.
Równo z przybyciem windy po parkingu rozległy się pierwsze taktu remiksu „Pummped up Kicks” zespołu Foster the People. Tą przeróbkę znałam akurat bardzo dobrze, ponieważ była dość popularna, toteż poznałam ją od razu.  Tsunade zaczęła grzebać w torebce, klnąc głośno pod nosem na swoją głupotę.
– Halo? – Zapytała Tsunade, przekraczając próg windy. Poczekała, aż stanę obok niej i dopiero wtedy wcisnęła guzik z numerem 6. – Jesteś durniem – skwitowała, a ja odważyłam się spojrzeć na nią zdziwiona jej bezpośredniością. – Nie umiesz dopilnować czwórki dzieciaków? Myślałam, że chociaż temu podołasz Lee – jęknęła wyraźnie zdegustowana. – Daj mi go… No to Naoki’ego! – Zdenerwowana tupnęła nóżką odzianą w wysoki obcas w podłogę. Uniosłam brwi, marszcząc czoło niczym mops. Ciekawiło mnie, czy często zachowywała się jak małe dziecko.
– Nasze piętro – powiedziałam, gdy otworzyły się drzwi windy.
– Cześć Naoki – zagruchała kobieta do słuchawki. Pokiwała w moją stronę głową na znak, że mam iść.
Fajnie – pomyślałam. – Tylko gdzie?
Odruchowo ruszyłam z glana, głośno nim uderzając o metalowy próg windy.
– W prawo – usłyszałam. Zwróciłam się więc w tą stronę. – Już do was idę… Przestań narzekać! Przyprowadziłam wam wokalistkę, jest świetna. Zobaczymy… Przecież jesteśmy już na korytarzu.
Moim oczom ukazał się bardzo skromnie urządzony hol. Podłoga była wyściełana wykładziną, która kolorem zlewała się z moimi wojskowymi spodniami. Ściany zostały pomalowane na srebrny kolor, co dawało bardzo ciekawe połączenie kolorystyczne, przynajmniej w moim mniemaniu. Poza tym, wzdłuż lewej strony ciągnął się szereg drzwi w kolorze czystego szkarłatu, który bezlitośnie kaleczył moje oczy. Z sufitu zwisały bzyczące lampy, dające bardzo dziwny strumień białego światła. Od tych kontrastów aż kręciło się w głowie. W tym czasie Tsunade rozłączyła się i powiedziała do mnie:
– Ostatnie drzwi.
Mrużąc irytująco oczy jakoś udało mi się dotrzeć do celu. Wszystko przez to światło, w zimnym kolorze. Wyostrzało wszystkie barwy.
Może pogadam o tym z tatą, żeby to jakoś ogarnął, bo jeżeli będę musiała się tak męczyć codziennie, to ja chyba podziękuję – zirytowałam się wewnątrz siebie.
– Gotowa? – Zapytała, gdy stanęłam jak wryta przed czerwonymi drzwiami do krainy śmierci. Zaczęłam nerwowo szczękać zębami, jak to miałam w zwyczaju podczas bycia w stresujących sytuacjach. Mój żołądek skurczył się do rozmiarów orzeszka ziemnego a mózg cały czas pytał się „co my tu do cholery robimy?”
Właśnie o to samo chciałam zapytać ciebie – wygarnęłam mu w myślach, przygryzając nerwowo wargę.
– Oj no chodź – zniecierpliwiła się Tsunade. Stanowczo popchnęła drzwi i bez ceregieli wepchnęła mnie do środka.
Znalazłam się w dziczy. 

* * *

– Na koniec ostatnie pytanie – powiedział speaker, który wylewał z siebie ostatnie poty w rozmowie z nami od blisko godziny. – Kiedy premiera?
Razem z Naruto spojrzeliśmy ze zmęczeniem na siebie. Odwróciłem dumnie głowę, dając przyjacielowi wolną rękę. Zerknąłem na zegarek na ścianie przede mną. Było zaledwie trochę po dziewiątej… chciałem już wrócić do domu. Do łóżka – zasnąć i nie wstawać.
– Więc – zaczął blondyn, rozgrzewając dłonie o białe, krótkie spodenki, które miał na sobie. W studiu było paskudnie zimno, podczas gdy temperatura na zewnątrz sięgała zapewne blisko 30 stopni. Obydwaj odzialiśmy się wczesnym świtem w męskie szorty i zwiewne koszulki, toteż po blisko godzinnym siedzeniu w tej chłodni zaczynały szczękać nam zęby. – Planujemy wyrobić się z premierą do końca wakacji. Na razie mamy chwilową przerwę. Bo przecież każdy czasem musi odpocząć, żeby stworzyć coś wspaniałego – tłumaczył żywiołowo Uzumaki. Ziewnąłem bezgłośnie. – Tak czy inaczej, żeby nie zdradzić żadnych ważnych szczegółów, wyrobimy się.
– Macie jakąś konkretniejszą datę? – Zapytał mężczyzna, uśmiechając się w moją stronę zdradziecko. Jego wzrok mówił „Więcej Sasuke Uchihy, ludzie cię kochają”. Ponownie ziewnąłem w geście znużenia jego niemą prośbą. – Wakacje co prawda jeszcze się nie zaczęły, jednak myślę, że nasi słuchacze chcą sobie zaznaczyć w kalendarzu datę tego przełomu na japońskim ryku muzycznym. Sasuke?
Posłałem mu mordercze spojrzenie, momentalnie się spinając.
– Cóż – zacząłem, siląc się na neutralny ton głosu. – To będzie coś pomiędzy 26 a 29 sierpnia. Tak jak już Naruto wspominał, nie mamy konkretnej daty. Wszystko wyjdzie w praniu.
Mężczyzna przewrócił oczami i w profesjonalnym stylu rzucił coś na zakończenie rozmowy, jak to często bywa w radiowych wywiadach. Potem próbował nas zagadać, jednak jego plany spaliły się na panewce. Nie miałem naprawdę najmniejszej ochoty na rozmowy. Naruto widząc w jakim jestem stanie szybko go spławił i podążył za mną do wyjścia.
– Idziemy gdzieś? – Zapytał radosny Uzumaki, gdy wyszliśmy ze studia. Byliśmy na trzecim piętrze i musieliśmy zjechać na parter. Z pogardą patrzyłem jak mój przyjaciel pląsa niczym Bambi w stronę windy.
– Chyba cię pojebało – zakpiłem, przeczesując palcami moje skołtunione włosy. Przyjaciel oczywiście nie zraził się moim tonem i przyciągnął mnie ramieniem.
– No chodź, gburze! – Zachęcał. – Na kawę. Przecież zaraz zamarzniemy, jak nie wypijemy czegoś cieplutkiego.
– Kiedy wyjdziemy na zewnątrz to poczujemy się lepiej bez kawy – nie dawałem za wygraną. On również nie zamierzał odpuścić.
– No weź – zajęczał, gdy wyrwałem mu się stanowczo. – Jesteś okropny.
Zatrzymałem się przed windą i wcisnąłem odpowiedni guzik, żeby ją przywołać. Naruto stanął obok mnie i naburmuszył się jak małe dziecko. Udało mu się wywołać na mej twarzy cień uśmiechu.
– No dobrze – zgodziłem się, obserwując jak wyraz twarzy mojego przyjaciela zmienia się o 180 stopni. Cały Naruto.
– Jesteś najlepszy Sasuke! – Zawołał blondyn, chcąc mnie ścisnąć bardzo mocno. Na jego nieszczęście szybko się odsunąłem i chłopak zaliczył bliskie spotkanie ze ścianą.
– Sasuke! – Ryknął, a ja wybuchłem gromkim śmiechem.
– Co? – Wykrztusiłem przez śmiech. Czułem, jak do oczu napływają mi łzy.
– Paskuda, paskuda, paskuda! – Uzumaki zaczął energicznie wymachiwać ramionami, co tylko zwiększyło mój chamski rechot. Boże, jak ja się cieszyłem, że to on był akurat moim przyjacielem. 

* * *

Moim oczom ukazał się ciasny pokoik. Ściany miał pomalowane na granatowy kolor, podłoga również była wyściełana wykładziną, tyle że pomarańczową. Po ścianach, po suficie, po podłodze, po dosłownie wszystkim ciągnęły się kilometry przewodów i innych kabelków, o które można się było łatwo potknąć. W powietrzu unosił się przykry dla mojego nosa zapach sera, jakim polewa się zazwyczaj nachosy. Szybko zlokalizowałam tą potrawę na stoliku obok konsoli do miksowania dźwięków. Nad nią znajdowała się prawdopodobnie dźwiękoszczelna szyba. Wraz ze swoją pedantyczną naturą poczułam się w tej klitce jak w domu (błagam, wyczujcie ten sarkazm).
– Wybacz bałagan i warunki, ale jako początkująca kapela nie mogliście dostać niczego lepszego – wyjaśniła Tsunade, popychając mnie do przodu. Moje skostniałe z przejęcia nogi wykonały dwa, sztywne kroki naprzód. Im głębiej się wchodziło tym bardziej tym serem śmierdziało. – Zobaczysz, nagracie pierwszy kawałek i dyrekcja przydzieli wam takie studio, o jakim inni mogliby tylko pomarzyć.
– Aha – wykrztusiłam. Zacisnęłam ręce w pięści, czując, że zaraz ucieknę stąd z krzykiem. – Skąd ta pewność?
– Cóż – odparła. – Sama was wybierałam. Spośród setek tysięcy kandydatów wybrałam tych, którzy moim zdaniem dorównują sobie poziomem, przewyższając wszystkich innych.
Kiedy tak mówiła podeszła do kolejnych drzwi, które znajdowały się po prawej, tuż przy wejściu. Otworzyła je na oścież i teatralnym gestem zaprosiła mnie do środka. Skulona niczym zając wkroczyłam do następnego pomieszczenia, modląc się o wtopienie w ścianę.
– Zamknij się debilu! – usłyszałam zdenerwowany męski głos.
– Jak dzieci – jęknęła jakaś kobieta.
– To nie ja tu jestem debilem, tylko ty – skwitował jeszcze inny mężczyzna.
No tak… Więc to ma być mój nowy zespół? – pomyślałam z pogardą. – Fajnie. Na pewno się kurwa dogadamy.
– Spokój – wrzasnęła Tsunade, zamykając z hukiem za nami drzwi. – Czy was nie można nawet na 3 minuty samych zostawić? Gdzie jest Lee?
Nagle cztery pary oczu spoczęły dokładnie na mnie. Zrobiło mi się słabo od tej ich natarczywości. Zlustrowałam wszystkich po kolei, uważając na każdy swój gest.
Pierwszy w oczy rzucił mi się postawny mężczyzna, który miał chyba ze dwa metry wysokości. Był to wysportowany brunet o włosach postawionych na żel i oczach równie ciemnych, co oczy Uchihów. Ubrany był w luźny, czarny podkoszulek na ramiączkach i luźne spodnie w takie moro jak ja. Na nogach miał glany niewiadomej długości, ponieważ spod obszernych nogawek wystawały tylko czubki tych butów. W jego uszach dostrzegłam masę kolczyków i dwa dosyć spore tunele. Patrzył na mnie rozwścieczonym spojrzeniem głodnego goryla, toteż można powiedzieć, że przestraszyłam się go trochę. Sadząc po buchającej od niego złej energii to do niego należał ten pierwszy głos.
Zaraz obok niego stała blondynka gdzieś tak mojego wzrostu. Miała obcięte do ramion proste włosy z przedziałkiem dokładnie po środku głowy. Raczej nie były tlenione. Ubrała się w prosty czarny żakiet, pod nim miała biały podkoszulek. Do tego założyła jasne, postrzępione na końcach nogawek szorty i beżowe botki. Jej niezwykle przejrzyste, błękitne oczy skakały to na bruneta, to na drugiego mężczyznę bez większego zainteresowania.
– Tsunade – powiedzieli równocześnie dwaj pozostali obecni. Obydwoje z taką samą ulgą. Byli to mężczyzna i raczej jakaś dziewczynka niż kobieta. Facet stał bliżej mnie, toteż jemu pierwszemu się przyjrzałam.
Był to bardzo szczupły mężczyzna, już nie tak wysoki jak tamten. Miał tlenione, przydługie włosy, co rozpoznałam od razu po ciemnych odrostach tuż przy skórze. Jego piwne oczy przyglądały mi się ciekawsko, co bardzo mnie peszyło. Ubrany był w białą, obcisłą koszulkę z logiem Linkin Park, beżowe, męskie szorty i bordowe Vansy. Wydawał się być bardzo inteligentny, może przez to, że był nadzwyczaj spokojny.
Za nim kryła się jakaś kruszyna, której nigdy w życiu nie nazwałabym człowiekiem. Przypominała mi raczej zwierzątko, może małego kotka, albo liska. Gdy zobaczyła, że się jej przyglądam wyszła zza blondyna, nadal trzymając się niepewnie jego ramienia.
Miała nie więcej niż metr sześćdziesiąt. Krótkie, fioletowe włosy schowała pod szarą czapką menelką, z której co rusz wypadało parę fiołkowych kosmyków. Jej oczy… i tu spotkała mnie niespodzianka, ponieważ jedno z nich było w kolorze włosów, a drugie niemalże żółte. Zdawała się nie mieć w ogóle makijażu, co nadawało jej o wiele młodszy wygląd od pozostałych. Ubrana była w białą bluzę z ciasteczowym potworem, szorty galaxy i biało granatowe Nike za kostkę. W ręku trzymała ciemne, przeciwsłoneczne okulary.
– Co tu się dzieje? – Tsunade powtórzyła pytanie, podchodząc do tamtych. Wtedy też cała czwórka zwróciła swe spojrzenia na nią, za co byłam jej straszne wdzięczna.
– Nic wielkiego – odparła blondyna, zaplatając ręce pod biustem i ruszając w moim kierunku. Jej obcasy wydawały równomierny stukot, który przywodził mi na myśl jakieś kiepskie horrory, których tak bardzo nie lubiłam oglądać. – Chłopcy się kłócą, jak to dzieci w ich wieku.
– Te, blondyna – warknął brunet – uważaj sobie.
– Myślisz, że się ciebie boję? – Żachnęła się, patrząc na niego beznamiętnie przez ramię.
– Zaraz zaczniesz – warknął.
– Tylko ją dotkniesz – wtrącił się blondyn, co zwróciło uwagę kobiety, której oczy tak jakby na chwilę się ożywiły.
– To co? – Zaśmiał się prowokująco.
– Spokój! – Zagrzmiała Tsunade, na której policzki wypłynęły dorodne rumieńce. – Macie być zespołem, zgarną grupą, a nie dziećmi kłócącymi się o zabawkę.
– To on zaczął – próbował się usprawiedliwić piwnooki.
– Mam to gdzieś – skwitowała Senju. – Udam, że nic nie widziałam i zapomnę o wszystkim. Taka sytuacja ma się już nigdy nie powtórzyć. Jasne?
Odpowiedziała jej cisza. Dwaj mężczyźni mierzyli się wzajemnie wrogimi spojrzeniami, zapominając o mruganiu. Po chwili jednak oderwali się od siebie, zgodnie kiwając głowami. Można powiedzieć, że wszystkie odetchnęłyśmy z ulgą.
Tymczasem nieznajoma blondynka podeszła do mnie na tyle blisko, że prawie stykałyśmy się nosami. Jej przejrzyste oczy przeszywały moją duszę swoim chłodem. Po karku przeszła mi gęsia skórka, jednak ja nie dałam nic po sobie poznać. Wzięłam się nareszcie w garść i postanowiłam nie dać rozbić z siebie kozła ofiarnego. Z typową dla siebie wyższością spojrzałam kobiecie w oczy.
– To ma być ona? – Zakpiła, odwracając głowę w stronę Tsunade pod wpływem mojego spojrzenia.
1: 0 dla Haruno – zaśmiałam się w myślach.
– Tak – odparła Senju, nie zrażając się jej tonem. – Droga zgrajo niewychowanych bachorów, to jest Haruno Sakura – przedstawiła mnie, a ja obserwowałam resztę, szukając na ich twarzach jakiejkolwiek zmiany.
Cóż, jak można się było spodziewać na tych ludziach ani moje imię, ani nazwisko nie wywarły większego wrażenia.  Jedynie mała, fioletowowłosa kruszyna zdała się być tak jakby pod wrażeniem i odważyła się powiedzieć:
– Sakura Haruno?... Pan prezes ma na nazwisko Haruno.
Jeszcze tylko tego brakowało, żeby pomyśleli, że dostałam robotę po znajomości – jęknęłam. No ale nie było rady, trzeba się było przyznać.
– To mój ojciec – wypaliłam. Brunet prychnął na tą wiadomość, co spotkało się natychmiast z moim wściekłym spojrzeniem.
– Nie potrzebujemy w naszym zespole naburmuszonych snobów z wyższych sfer – powiedział twardo.
– A ja nie potrzebuję w swoim kretynów oceniających innych po pozorach – odbiłam piłeczkę. – Gówno o mnie wiesz.
– Nie musi – wtrąciła się blondynka. – To widać jak na dłoni, że nie masz pojęcia o życiu.
Po raz pierwszy w życiu zabrakło mi języka w gębie. No i co miałam im odpowiedzieć, żeby wyjść z tego wszystkiego z twarzą? Przecież nie mogłam im opowiedzieć o sobie wszystkiego! Miałabym tym obcym ludziom opowiadać o mojej matce, o Sasuke i o połowie życia spędzonej w szpitalu, tak jak Tsunade? Wykluczone! Uciekłam spojrzeniem w bok, a moje długie różowe włosy powoli opadły na lewy policzek, zasłaniając wszystkie emocje, które wylały się na moją twarz.
– Ona wie dużo więcej niż myślicie – odezwała się Tsunade. – I ja wiem o niej już całkiem sporo. Uwierzcie, że ona pomimo swojego pochodzenia jest tak naprawdę taka sama jak wy. Dlatego tylko ona może się z wami zgrać. Dajcie jej szansę, tak jak ona dała szansę wam.
– Nam? – Zdziwił się drugi chłopak. W nagłym przypływie odwagi podniosłam głowę i normalnym krokiem wyminęłam nadal naskakującą na mnie blondynę. Glany wydały nikły stukot o wykładzinę, co zwróciło uwagę nabuzowanego bruneta. Kątem oka widziałam, jak jego spojrzenie z pełnego kpiny zmienia się w zaciekawione. Blondyn niepewnie zerkał to na mnie to na Tsunade.
– A co? – zaśmiała się. – Myślisz, że ona chciała tu przyjechać? Że łatwo mi było dyskutować z jej lekarzem, żeby ją tu puścił?
– Pani Tsunade – upomniałam ją.
– Jakim lekarzem? – Zaciekawiła się kruszyna. Huśtawka nastrojów znowu dała o sobie znać i wściekłość zaczęła we mnie narastać.
– Nie ważne – ucięłam temat, kiedy Senju już zbierała się do wypowiedzi. – I tak was to nic nie obchodzi, a przynajmniej nie powinno.  To nic nie zmienia.
Na chwilę zapadła cisza.
– No cóż – westchnął blondyn, podchodząc bliżej mnie. W ślad za nim, niczym cień podążyła fioletowowłosa dziewczyna. Trochę mnie to zdziwiło, jednak nic nie powiedziałam. Może byli razem? – W takim razie, mam nadzieję, że po tym wszystkim się jednak dogadamy.
– Ta – westchnęła blondynka – szkoda tylko, że Tsunade nie była tak wspaniałomyślna, żeby nas sobie przedstawić.
– Jak to? – zdziwiłam się. Nie za bardzo rozumiałam, o co jej chodziło.
– No tak! – Tsunade przylała sobie w czoło dłonią. – Przecież wy się pierwszy raz widzicie na oczy.
Wszyscy spojrzeliśmy po sobie z nagłym rozbawieniem. No proszę, w czymś możemy być zgodni.
– Usiądźcie – zarządziła, wskazując na krzesełka, które ktoś wcześniej ustawił w kółku dokładnie na środku studia. Wszyscy potulnie wykonaliśmy polecenie. Wylądowałam na krześle pomiędzy Tsunade a kruszynką. Dalej siedzieli po kolei blondyn, tamta dziewczyna i porywczy facet.
Dobrze, że usiadł obok Senju, może w końcu się ogarnie – pomyślałam.
– Dobrze – westchnęła, zakładając nogę na nogę i zaplatając ręce na kolanie. – To teraz opowiecie sobie nawzajem o sobie. Może ty zaczniesz, co kochany? – Zwróciła się do bruneta. Odetchnęłam z ulgą uznając, że będę ostatnia.
– Ja? – Facet był niepewny. Widać było od razu, że nigdy nie brał w czymś takim udziału. – No dobrze – rozsiadł się wygodniej na krześle. – Nazywam się… Kato… Haruka.
Tsunade ryknęła śmiechem zapominając o tym, że wszyscy tu mają ją za poważną bizneswoman.
– Cześć Haruka – pomachałam mu dłonią. – Ojć, sorry – zarumieniłam się. – Przyzwyczajenie zawodowe.
Boże, ile to ja już razy byłam na terapiach grupowych, gdzie absolutnie zawsze tak wyglądają pierwsze zajęcia. Trzeba się sobie przedstawić i tak dalej. Taka sytuacja powtarza się za każdym razem, gdy dołącza do nas ktoś nowy, toteż po paru takich akcjach robi się to nudne. Dlatego razem z dzieciakami w moim wieku, z którymi mam zajęcia odwykowe jakieś 2 lata temu postanowiliśmy zacząć sobie z tego robić jaja i w odruchu sobie machamy, kiedy przychodzi do przedstawiania się. Boże, co za wstyd! Pozostała trójka przez chwilę patrzyła na mnie niepewnie, jednak po chwili powrócili do Haruki.
– Serio masz damskie imię, twardzielu? – Zakpiła blondyna. Gdy Tsunade ponownie ryknęła śmiechem odsunęłam się od niej ze swoim krzesełkiem. Jezu, tej to by się przydała terapia.
– Tak. Masz z tym jakiś problem, zła kobieto? – warknął. Przypominał mi Naruto.
– Ile masz lat? – zapytałam.
– Dwadzieścia cztery – odparł po chwili namysłu. Uśmiechnęłam się lekko, gdyż wydawało mi się, że jest starszy. – Gram na gitarze elektrycznej. Teraz kolej na ciebie, blondyno.
– Ito Haruka – burknęła, zaplatając ręce pod biustem i patrząc z pogardą na Harukę. Czyli mamy dwie Haruki. – Mam dwadzieścia trzy lata, gram na perkusji.
– Tak myślałem – westchnął piwnooki. – Masz dominujący charakter, jak większość perkusistek.
– A ty co, psychologię studiujesz? – Zakpiła Haruka.
– Nie, dziennikarstwo i kulturoznawstwo – odparł z uśmiechem. – Nazywam się Naoki Smith. Mam dwadzieścia cztery lata, gram na basie.
– Jesteś Amerykaninem? – zapytałam.
– W połowie – wyjaśnił. – Moja matka jest Japonką.
– Lubię egzotycznych chłopców – zamyśliła się Tsunade. Dobrze, robi się coraz dziwniej.
– A ty, mała? – zapytał Haruka, na co kruszyna bardzo się speszyła. Wyglądała niczym zbite dziecko. Po Kato było widać, że nią gardzi. Pewnie to o to wybuchła kłótnia, którą na szczęście w porę przerwałyśmy z Senju. – Zapomniałaś języka w gębie?
– Możesz z niej w końcu zejść? – Poprosiła Haruka. Zdziwiła mnie tym, ale nic się nie odezwałam. Brunet tylko odwrócił twarz i patrzył na mnie z dziwną miną. Ignorowałam go.
– Nazywam się Hyate Mei – wykrztusiła dziewczyna, zasłaniając twarz włosami. Mówiła strasznie cicho, toteż nawet ja, siedząca po jej lewej musiałam się zacząć porządnie wsłuchiwać. – Mam dwadzieścia lat. Robię dużo rzeczy, nic konkretnego.
– Jakiś przykład? – zapytał Naoki przyjaźnie. Dziewczyna spojrzała na niego, zapewne zaskoczona jego przyjaznym tonem. Zrobiło mi się ciepło na sercu, gdy patrzyłam jak siebie wzajemnie traktują.
– Umiem grać na fortepianie – odpowiedziała. W pomieszczeniu zapadła cisza, jednak to wcale nie oznaczało, że się rozluźniłam. Wręcz przeciwnie.
– A ty, różowa? – Zachęcał Haruka, niespuszczając ze mnie oczu.
– Haruno Sakura – odparłam twardo, odwzajemniając jego spojrzenie. – Mam dwadzieścia jeden lat i śpiewam.
Na twarzy bruneta wykwitł łobuzerski uśmiech. Tymczasem ja poczułam, jak moje blizny sprzed paru dni zaczynają piec pod dotykiem materiału koszuli. Tak się czasami działo, jeżeli nie nosiło się opatrunków.
– A o co chodziło z tym lekarzem? – zapytał otwarcie. Bez ceregieli podwinęłam rękawy koszuli do łokci. Jeżeli by to zauważył, to odpowiedź byłaby aż nadto oczywista. Oczywiście, nie zwrócił na to uwagi. Reszta to zauważyła i kątem oka widziałam, jak ich twarze momentalnie zastygają w wyrazach zakłopotania. Moje szramy świeciły brunatnością w świetle ostrych jarzeniówek.
– Dowiesz się w swoim czasie – wtrąciła Tsunade. – No dobrze, to skoro się już wszyscy znacie to może mi powiecie, co sądzicie o tym, żeby założyć zespół. Muszę złożyć podanie do prezesa w waszej sprawie jak najszybciej, bo bez tego nie ruszymy. Potrzebuję waszych chęci, przecież do niczego nie będę was zmuszać.
– Ja jestem za – wypalił bez zastanowienia Naoki.
– Ja również – potwierdziła Mei, obdarzając Tsunade ciepłym, niewinnym uśmiechem. Musiałam przyznać, że była zbyt urocza jak na dwudziestolatkę.
– Niech będzie – powiedziała od niechcenia Haruka, machając nogą założoną na nogę.
– Ja pójdę tylko jeżeli Haruno się zgodzi – wyznał Kato, na co rozszerzyłam oczy ze zdziwienia. – No i co się dziwisz? – Zaśmiał się. – Czuję, że dokuczanie ci to będzie jedna z lepszych rzeczy w moim życiu.
– Sakura? – ponagliła mnie Tsunade.
– Zgoda – odparłam bez namysłu. Decyzję podjęłam tak naprawdę już dawno, tylko sama nie chciałam się do tego przed sobą przyznać.
Marzyłam o tym od swojego pierwszego występu z chłopcami.

* * *

Na kawę wybraliśmy się do znanej sieciówki, która miała swój punkt niedaleko siedziby radia, w którym udzielaliśmy wywiadu. Niestety Sasuke miał rację i na zewnątrz było piekielnie gorąco. Nie zamierzałem jednak zrezygnować z pysznej kawy, chociażby dla samej zasady, że muszę postawić na swoim.
– Dobra, to ty zamawiaj, a ja nam znajdę jakieś fajne miejsca – zarządził Uchiha, rozglądając się niepewnie po lokalu.
Jego ostrożność wywodziła się z pewnej sytuacji, która miała miejsce jakieś dwa miesiące temu. Wiecie, chodziło o to, że jakieś psychofanki wypatrzyły nas, pijących sobie spokojnie kawkę i rzuciły się na nas z łapami. Skończyło się to blisko dwugodzinnym kryciem w kiblu. Było to jakoś tak zaraz po premierze naszego drugiego singla, czyli „Heart skips a beat”. Rytmiczna melodia wpadała w ucho każdego, toteż ludzie zaczęli za nami szaleć. No i takie były tego skutki.
Odebrałem zamówienie i zacząłem się przeciskać pomiędzy ludźmi. Było ciężko. Widziałem, jak parę minut temu Sasuke wspina się po schodach an drugie piętro lokalu, toteż sam podążyłem jego śladami. Nagle poczułem wibracje w kieszeni spodenek.
– Żesz jego mać – przekląłem, próbując uwolnić jedną rękę od kubka. – Czemu teraz? Nie mają kiedy dzwonić chamy…
Lecz gdy tylko spojrzałem na wyświetlacz cała moja złość ulotniła się, jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki. Uśmiechnięty przesunąłem kciukiem po wyświetlaczu telefonu i powiedziałem:
– Halo?
Boże, Naruto! – krzyknęła Sakura. – Ten zespół to jakaś banda dzikusów.
– Już po spotkaniu? – zapytałem. Zauważyłem jak zwykle ponurego Sasuke, siedzącego przy stoliku pod ogromnym oknem. Pod nim rozciągało się całe Tokio, on jednak uparcie patrzył w niebo. Pewnie myślał o Sakurze (zawsze gapił się w niebo, jak o niej rozmyślał). Dosiadłem się do niego.
Tak – odparła, głośno wzdychając. Przytrzymałem telefon ramieniem i wsypałem sobie po kolei 3 torebki cukru. Uchiha patrzył na to zdegustowany.
– Jak można słodzić kawę? – zapytał. Palcem nakazałem mu ciszę.
– Zgodziłaś się? Będziecie razem pracować? – Chciałem wiedzieć jak najwięcej na temat przyszłości mojej ukochanej, toteż zasypywałem ją gradem pytań. – Co na to Tsunade?
No, zgodziłam. Niestety – jęknęła. – Nie powinnam była zakładać glanów w taki upał.
– Biedne twoje nogi – zaśmiałem się. – Ale masz za swoje.
Spadaj – warknęła, jednak zaraz później się roześmiała. Najlepszy dźwięk na świecie.
– Mam przyjść do ciebie to opić? – zaproponowałem.
Nie można przecież przynosić alkoholu do szpitala.
– Mówiłem o kawie ciołku – zarechotałem. Uchiha patrzył na mnie podejrzliwie.
– Głodnemu chleb na myśli – skwitowała. – Przyjdź o 16. Dasz radę?
– Pewnie – potwierdziłem.
– No to do zobaczenia – powiedziała. W słuchawce usłyszałem pikanie windy, którą jeździło się po szpitalu.
– Cześć – odparłem, zamykając na chwilę oczy.
Moja Sakura zaczyna własną karierę. Będzie się mogła dzielić swoim talentem ze wszystkimi wokół. Marzyła o tym i może tego nie pokazywała, ale na pewno się cieszyła.
– Kto to? – zapytał Sasuke, przerywając moje rozmyślania.
Kurde, co mu powiedzieć? – zastanowiłem się.
– Znajoma… – wypaliłem. Uchiha nie był za bardzo przekonany. – No wiesz, zaczyna karierę i ten tego…
Boże…
Gdyby wiedział, że dziewczyna, która nas poróżniła jest tak blisko.
Gdyby wiedział, że Lo, o której pisał swoje piosenki jest na wyciągnięcie jego ręki.
Gdyby wiedział, że kryję ją przed nim już od pięciu lat…
______________

No to tak: Jestem chora i jakoś tam udało mi się przez dwa dni nasmarować rozdział 2. Przepraszam za tak długą nieobecność, ale zaczęłam właśnie naukę w 3 klasie gimnazjum i mamy tzw. zapierdol. Postaram się nie robić takich długich przerw, jednak wiedzcie, że czas na pisanie znajduję tylko rano, podczas podróży autobusem do szkoły, więc na rozdziały będziecie raczej długo czekać.
Dziękuję wszystkim za komentarze :)
Do Evelin – Dzięki za opis mordu Sayi, uśmiałam się za wszystkie czasy. Pamiętaj, że czekam na Kroniki!
Do Voodoo – Cóż, przekonałam się dzięki Tobie do piosenki „Nieśmiertelni” i powróciłam do Juli, dzięki :* Zapraszam na GG lub Gmaila z wszelkimi pytaniami.
Do Wyroczni – Specjalnie dla Ciebie zmieniłam końcówkę rozdziału i zapewniam, że jeszcze się ich paczka zgra, spokojnie. Ale na razie musimy przebrnąć przez trudny początek, żeby później było lepiej ;) Dzięki za komentarz! 

Cierpiąca Nanase

7 komentarzy:

  1. Czołem najcudowniejsza istoto!
    Nie mogę chodzić i mówić ( było tak świetnie, że chce jeszcze, jeszcze i jeszcze <3 ), ale przynajmniej mogę czytać i pisać!
    Rozdział jest naprawdę świetny, przede wszystkim dziękuje za dedykacje słońce!
    Naruto taki BF, kochany mój! Znając życie Sasuke go zabije jak się dowie, że ten cały czas wiedział co się dzieje z Haruno, dlatego nacieszmy się jeszcze Uzumakim póki możemy.
    Sasuke, kij Ci w oko gburze!
    Sayi nie było, ale i tak ją skomentuje. XD Suka!
    Tsunade najlepsza w tym rozdziale, zdobyła moje serce!
    Zespół Sakury, jeś;i chodzi oczywiście o osoby....wydaję mi się, że będzie się działo!
    Kończę swój krótki monolog, a to dlatego, że jz jednej strony jestem szczęśliwa po obozie, bo było zajebiście, a z drugiej strony mam ochotę rzucać się po podłodze i płakać, że już musiałam wrócić do domu z niego. ;(( Pochwalę się: miałam najlepszą kadre na świecie, <3 <3
    Pozdrawiam i buziaki przesyłam!
    ~GaHye

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jezu, przyzwyczaiłąm się do mojego GaHye.. XD Jakby co, to Kim EveLin. XD
      ~Kim EveLin.

      Usuń
  2. Nie no, ja się rozpłakłam.
    Płakłam gęsto XD
    "Z pogardą patrzyłem jak mój przyjaciel pląsa niczym Bambi w stronę windy" - to sprawiło, że sąsiedzi musieli słyszeć mój niekontrolowany wybuch śmiechu (a balkon otwarty...)
    "– Serio masz damskie imię, twardzielu? – Zakpiła blondyna. [...]
    – Tak. Masz z tym jakiś problem, zła kobieto? – warknął." - nie no, tutaj to się dopiero rozpłakałam ze śmiechu. I to skojarzenie z panem od techniczki, nie no, piękne. Płaczę. Najlepsze, po prostu uwielbiam ♥♥♥
    "– Jak można słodzić kawę? – zapytał. " - tutaj Saskowi wzrosło +10 do sympatii u Is XDD

    Rozdział był mega-ultra-super-hiper intrygujący i ciekawy~! Mówiąc kolokwialnie - był super, ale oczywiście ja zawsze sobie wolę utrudnić robotę, jak koń pod górę B))
    Zespół Sakury zdaje się być zajebisty~! Haruka i Haruka są świetni, bo wiesz... kto się czubi, ten się lubi ( ͡º ͜ʖ ͡º)
    O Naokim już się wspomnę, podbija me serce samą koszulką z Linkin Park, ten to się nie musi wysilać.
    A Mei jest taka słodka, nie no i jeszcze ten fortepian, kocham.
    ONI WSZYSCY PODBIJAJĄ MI SERCE ♥
    A Naruto - najlepsiejszy przyjaciel na świecie - wciąż sprawia, że uśmiech wskakuje mi na twarz! Ale centralnie, chyba będziemy musieli kupić mu nagrobek (marmurowy, z czarnego marmuru XD), bo Sasuś go zabije, jak się dowie, że jednak... Ona żyje...
    Wydaje mi się, że zespół Sakury będzie przeżywał mnóstwo ciekawych perypetii, zresztą - sam skład na razie jest jak wielka mieszanka wybuchowa. W sumie to dobrze - lubię mocne, charyzmatyczne i oryginalne charaktery (a nie jakieś rozpipciowane ciurapy :o)
    Samo to, że w kapeli są Haruka - chłoptaś i Haruka - dziewczynka o czymś świadczy, czyż nie...
    No nic, mnie pozostaje czekać na więcej :3
    Kuruj się~!
    Weny życzę na następne chapterki :)
    Pozdrawiam~
    ~Isabel Witther

    OdpowiedzUsuń
  3. Mam ochotę walnąć głową o ścianę bo i znowu nie miałam zielonego pojęcia o nowym rozdziale... czyż życie nie jest brutalne? No ale co zrobię, ważne że przeczytałam rozdział, nie ważne że z mega opóźnieniem, jak na mnie.
    Rozdział świetny, muszę powiedzieć że najbardziej spodobało mi się zakończenie, z perspektywy Naruto. No bo i te jego tajemnice ukrywane przed Sasuke są iście genialne :D Samo
    Liczę iż pomimo natłoku nauki związanego ze szkołą jakoś w miarę prędko uporasz się z rozdziałem numer 3. :) Liczę na ciebie Nanase ;)

    OdpowiedzUsuń
  4. Wróciłam z miasta i mam zamiar dokończyć poprzedni komentarz zanim wezmę się za oglądanie filmu :)
    Doszły nowe postacie ^^ i coś czuję że te relacje między Sakurą a Kato będą naprawdę interesujące, bądź co bądź ta znajomość zapowiada się ciekawie.
    No i nie mogę doczekać się pierwszego singla ich zespołu :) liczę na naprawdę świetną piosenkę :D ale wiem że wyjdziesz z tego zadania jak zawodowiec.
    I jestem okropnie przejęta faktem "Sasuke nic nie wie co z Lo" i wiem, ja to po prostu wiem że będzie mega niepocieszony faktem iż jego najlepszy przyjaciel i brat ukrywali to w tajemnicy, a liczę że tajemnica wyjdzie wraz z ukazaniem się pierwszego singla zespołu Sakury, no teraz to ci pozostało wymyślić jeszcze im jakąś super hiper nazwę i wszystko będzie pięknie.
    Nie wiem co mam już pisać, może dodam że w najbliższym czasie się do ciebie odezwę. Może w sobotę bądź niedziele, nie wiem kiedy wrócę do domu, ale od razu ci oświadczam że gdy tylko wrócę, biorę za laptopa i działam, w tej sprawie :)
    No więc pozdrawiam moja kochana :)

    OdpowiedzUsuń
  5. kocham Cię kobieto za tego bloga ;0 pozdrawiam i idę spać . Opisujesz to wszystko tak dokładnie. Każde odczucie . Samobójcy myślą podobnie, pocieszające. Pozdrawiam .
    Polly-chan~

    OdpowiedzUsuń
  6. Boze... zaczęłam od 1 rozdziału części 2 i to był największy błąd... muszę wiedzieć co się dzieje dalej, z drugiej strony świadomość że tyle mnie ominęło aż boli... powinnam to zostawić i zacząć od początku, ale nie wytrzymam napięc! Opowiadanie cudowne, ale juz cierpie... 😂

    OdpowiedzUsuń