Music

czwartek, 17 lipca 2014

Paradise roz.20.2 - koniec części I



NAPISZĘ NA POCZĄTKU, ŻEBYŚCIE NA PEWNO PRZECZYTALI I ŻEBY NIE POPSUĆ WAM KOŃCÓWKI. NIE, NIE, NIE – TO NIE KONIEC :D TO ZNACZY TAK, ALE NIE KONIEC WSZYSTKIEGO. TYTUŁ „KONIEC CZĘŚCI I” CHYBA MÓWI SAM ZA SIEBIE. BĘDZIE DRUGA, SPOKOJNIE! JUŻ NIE DŁUGO, BO ZA DWA TYGODNIE. JUŻ JA SIĘ POSTARAM. 

Dla Shany – za cudownego bloga.
3 lipca
19:24
Z początku wydawało mi się dziwnym to, że Sakura udawała, że nic między nami nie zaszło. Przecież tyle emocji się z nas uwolniło! W ciągu zaledwie paru minut zbliżyliśmy się do siebie bardziej, niż kiedykolwiek wcześniej. A ona? Tak po prostu, tak idealnie weszła w swoją rolę? Niepojęte były dla mnie jej myśli. Jednak z chwilą, gdy przekroczyliśmy wspólnie próg hangaru, wszystko stało się jasne.
Z miejsca, jak gdyby tylko na to czekała na plecy rzuciła mi się Saya. Zachwiałem się nieco, lecz udało mi się nie przewrócić. Sakura zlustrowała nas chłodnym spojrzeniem. Zrozumiałem, że od tego momentu musimy grać. Musimy zacząć się nienawidzić tak, jak robiliśmy to dotychczas.
– Och, Sakura! – zapiała Saya. – Co ty tu robisz?
– Stoję – warknęła różowowłosa – I parzę jak robisz z siebie pośmiewisko.
Poczułem jak Hiyugashi się napięła. Delikatnie odplątałem jej ręce i bez ceremonii zrzuciłem dziewczynę do tyłu. Okrążyła mnie i stanęła pomiędzy mną a Haruno. Mierzyły się przez krótki moment spojrzeniami, zapominając o mruganiu.
– Jeden zero dla Lo – zażartował Naruto, który nagle pojawił się za Sakurą i w zaborczym geście przegarnął ją do siebie. Dziewczyna nie wyrywała się, wręcz przeciwnie, obróciła się i wtuliła ufnie w blondyna.
Och, żebyście wiedzieli, jak bardzo we mnie zawrzało! Jak bardzo byłem o nią zazdrosny! Najchętniej to rozszarpałbym Naruto. Wiedziałem, że straciłbym wtedy najlepszego przyjaciela, a Sakura pewnie próbowałaby się zabić, ale no cóż… Haruno była MOJA. Nie miał prawa jej w ogóle dotykać!
Z tego mętliku myśli pełnych złości wyrwała mnie Saya, odciągając nas od nich. W mgnieniu oka zniknęliśmy pomiędzy czarną chmarą imprezowiczów.
– Co ty wyprawiasz? – zbulwersowałem się.
– Nie narzucam się im, ale ciebie nie oddam – wyznała, całkowicie zbijając mnie tym z tropu. Dziewczyna przystanęła na chwilę i odwróciła się do mnie, posyłając mi smutne spojrzenie.
Wtedy zrozumiałem całą prawdę o naszej relacji. Albo ona, albo moi przyjaciele. Poczułem się wyprany ze wszelkich uczuć. To byli moi przyjaciele! Naruto, Kiba, Ino, nawet Sakura! Nie mogłem ich tak po prostu porzucić tylko i wyłącznie dla Sayi, chociaż na niej też w pewnym stopniu mi zależało. Nie wiedziałem co mam robić.
Niby to był tylko sentyment, ponieważ była moją pierwszą miłością, ale nie widziałem dla nas przyszłości. Było miło, kiedy uprawialiśmy razem seks, bo było to przyjemne zbijanie czasu dla nas obydwojga, lecz ja po tym zbliżeniu z Sakurą przestałem cokolwiek do Hiyugashi czuć.
Od rozstania z Haruno w ogóle mało odczuwałem i te sporadyczne akcje to były jedyne momenty, w których wiedziałem, że żyję. Bez tego chyba bym się zabił. Pustka mnie wykańczała.
Wiecie jak to jest patrzeć się w lustro i stwierdzić, że nie widzi się sensu we własnym istnieniu?
Jak to jest szlajać się po mieszkaniu bez konkretnego celu tylko po to, by nie zwariować?
Jak to jest uśmiechać się do wszystkich i zapewniać o tym, że wszystko jest w porządku, chociaż ma się ochotę odejść jak najdalej z tąd i zacząć oddychać pełną piersią, zamiast się dusić?
Dusić się w tym udawaniu… krzywić się na samą myśl o spotkaniu ludźmi. Rodziną, która niby była mi najbliższa, lecz ja nie chciałem mieć z nimi nic wspólnego. Nie ufać nikomu i odmawiać sobie szczęścia, które cię potrzebowało i było zbyt durne i egoistyczne, żeby ruszyć kościste dupsko i przejść na drugą stronę ulicy.
Jeżeli wiecie o co mi chodzi, to współczuję. Lecz jeśli jakoś dawaliście sobie do tej pory radę w brutalnej rzeczywistości, to nie życzę wam tego. Pustka, to najgorsze, co może was spotkać, ponieważ jest to gorsze od nienawiści. Lepiej czuć cokolwiek, niż nic.
Zatrzymałem się gwałtownie, puszczając jej dłoń. Musiałem się zastanowić, czego chcę. Czy jej, czy ich. Ostatnio spotykały mnie same trudne wybory.
– Wolisz ich ode mnie? – spytała Saya, podchodząc bliżej i patrząc mi uważnie w oczy.
– Nie mogę pomiędzy wami wybierać – odparłem. Nagle ludzie po mojej lewej wyraźnie na nas naparli. Odwróciliśmy się w tamtą stronę.
Dosłownie w tym samym momencie, parę metrów od nas przebiegła zapłakana Sakura a tuż za nią oczywiście Uzumaki’ego, z równie dramatyczną miną. Instynktownie chciałem się rzucić w ich stronę, dowiedzieć się o co chodzi, jednak Saya wyraźnie się temu sprzeciwiła, mówiąc:
– Najpierw skończ ze mną. Ona ma Naruto, poradzi sobie.
– Saya… – powiedziałem, bijąc się z własnym sobą, żeby jej nie porzucić bez słowa – Czego ty ode mnie oczekujesz?
– Chcę być z tobą, żebyś mnie kochał i nie… – zaczęła wyliczać, jednak przerwałem jej stanowczym gestem dłoni.
– Ale ja nie czuję do ciebie nic, poza sentymentem – sprostowałem.
– To dlaczego się ze mną przespałeś? To… – wykrzyczała, jednak głos jej się łamał – To nic nie znaczyło?
– Było przyjemnie – przyznałem – Ale nic poza tym.
Patrzyłem bezlitośnie w jej piękne, czekoladowe oczy, z których bezradnie wypływały łzy wielkie jak grochy. Dziewczyna zaciągnęła się ciężko powietrzem, jak gdyby się dusiła i spuściła głowę.
– To po co to wszystko? – zapytała cicho, obejmując się rękoma. Wyglądała wtedy tak bardzo podobnie do Haruno, gdy ze mną zrywała. – Dlaczego pozwoliłeś mi się w sobie zakochać, co?
Teraz to ja westchnąłem ciężko i przeciągle. Musiałem wszystko jej wyjaśnić, bez szczegółowego opisu moich uczuć. Było dla mnie pewne, że nie dotrę do Sakury w najbliższym czasie.
* * *
Coś było inaczej, czułem to. Samo wściekłe spojrzenie Sasuke utwierdzało nas wszystkich w tym, że coś się wydarzyło pomiędzy tą dwójką. Tylko co?
Gdy tylko Uchiha zniknął nam z pola widzenia Sakura wywinęła się zwinnie z mojego uścisku i podążyła w stronę sceny. Zdziwiony zmianą jej zachowania ruszyłem za nią, co i rusz potrącając ludzi w tłumie.
– Sakura – zawołałem za nią. Nawet się nie obejrzała. Wręcz przeciwnie, przyspieszyła kroku – Sakura!
Im głośniej ją wołałem, tym więcej ludzi się za nami oglądało. Tylko nie zielonooka. Ona uparcie gnała do przodu z typową dla siebie gracją. Tłum wokół nas, widząc moje położenie tak jakby instynktownie ustępował mi miejsca. Przyspieszyłem kroku, niemal biegłem.
Dogoniłem ją dopiero pod sceną. Złapałem dziewczynę stanowczo za ramiona i odwróciłem ku sobie, pomimo jej wierzgania nogami. Ujrzałem twarz Lo, skąpaną w gorzkich łzach. Słone krople samoistnie ściekały po jej policzkach, choć oczy dziewczyny pozostawały tak jakby puste i zamyślone.
– Sakura – jęknąłem, odgarniając jej włosy z twarzy. – Co się stało?
– Nic – mruknęła, próbując wtulić się we mnie ufnie. Pozwoliłem jej na to. Pogłaskałem ją po włosach, próbując zrozumieć całą tą sytuację. Nic jednak nie przychodziło mi do głowy.
– Jak to nic? – zmarszczyłem brwi – Przecież widzę, że ryczysz. Myślisz, że jestem głupi?
– Nie – przyznała – ale… później ci powiem.
Odsunąłem się od niej, żeby ją ogarnąć wzrokiem.
– Teraz – odparłem stanowczo – Zaraz będziemy grać.
– Ale… – jęknęła, bezradnie uderzając głową w moją klatkę piersiową – No to sobie sami grajcie! Ja tam nie wychodzę, zobacz jak ja wyglądam – załkała, żałośnie wykrzywiając twarz.
– Gdybyś powiedziała mi, o co chodzi, sytuacja wyglądałaby trochę lepiej – stwierdziłem, kołysząc się to w prawo, to w lewo.
– Nie jesteś na to gotowy – rzuciła poważnym głosem – Znajdź Uchihę i zagrajcie coś. Ja muszę się iść ogarnąć.
– Niby jak mam go znaleźć? – oburzyłem się – Widzisz ile tu ludzi?
– Poszukaj Sayi – doradziła, odchodząc parę kroków w tył. Ponieważ już dawno zaczęło się ściemniać jej twarz tonęła teraz w mroku. Jedynym źródłem światła były migające co chwilę reflektory w różnych kolorach. Jednak nawet teraz widziałem jej zapuchnięte oczy i rozmazany po całej twarzy czarny eyeliner. Tylko cudem Sakurze udałoby się to zaretuszować. – Tam gdzie owca zawsze znajdzie się wilk.
I zniknęła. Dosłownie rozpłynęła się w powietrzu. Nie pozostało mi nic innego, jak spełnić jej polecenie. Pół godziny powinno jej wystarczyć, nie takie rzeczy robiła. Stanąłem na palcach i rozejrzałem się w poszukiwaniu przyjaciela.
* * *
– Sakura, co się stało, że tak nam znikliście? – zapytała mnie Ino, gdy tylko pojawiłam się przy jednej z ramp, na której parę lat temu podpisała się cała nasza paczka.
To było nasze takie umowne miejsce. Zawsze się tu zbieraliśmy. Jedna w wysepek bliżej sceny. Raczej unikana przez większość ze względu na naszą obecność. Lubiłam tu siedzieć, jeżeli akurat nie śpiewałam, tańczyłam czy może nie cięłam się w kiblu. Teraz też tu przyszłam.
– Kiba, Shikamaru, Choji – zagadnęłam chłopców, zamiast odpowiedzieć przyjaciółce – Naruto szuka Sasuke pod sceną. Znajdźcie go i zagrajcie coś.
– Nie chce mi się – ziewnął najmądrzejszy z nich, rozkosznie się przeciągając.
– Nie interesuje mnie to – stwierdziłam – Muszę pogadać z dziewczynami, zmykajcie.
– To tylko jedna piosenka – poparła mnie Temari, zwalając Narę z poręczy. – Ruszcie dupy, lenie.
– Laski muszą poplotkować – dodała Ino, niespodziewanie stając za mną. – Już was tu nie ma.
– Chodźcie – odezwał się dziś nadzwyczaj milczący Kiba – Przegraliśmy już na stracie. Trzeba poszukać tych dwóch debili.
– Zgadzam się z tobą, przyjacielu – rzucił Choji, łapiąc Shikę za włosy i ciągnąc za sobą beznamiętnie.
– Chłopcy, bez przemocy proszę – poprosiła błagalnie Hinata, a ja pokiwałam zgodnie głową.
Akimichi popatrzył się na nas niezrozumiale. Dopiero po chwili zrozumiał, że swym postępowaniem wywołuje ból na twarzy najlepszego przyjaciela. Puścił go i pomógł mu wstać. Shikamaru spojrzał na niego z wyrzutem, lecz na widok przepraszającego uśmiechu Akimichi’ego zdał się zapomnieć o incydencie. Cała trójka odwróciła się na pięcie i ruszyła przed siebie powolnym, acz pewnym siebie krokiem.
W ciszy odprowadzałyśmy naszych małych mężczyzn wzrokiem. Kiedy tylko zniknęli nam z pola widzenia otoczył mnie mały tłumek w postaci trzech dziewczyn, wpatrzonych we mnie, jak w obrazek. Z niecierpliwością czekały na moje słowa, na tą wielką tajemnicę, którą miałam im rzekomo przekazać. Patrzyły na mnie z ufnością, spijając z mych ust każdy, najdrobniejszy ruch.
A ja co?
Choć bezgranicznie chciałam im się przyznać do popełnionej głupoty, do całej rozkoszy dzisiejszego popołudnia, nie potrafiłam. Znałyśmy się lepiej, niż ktokolwiek inny. Cała nasza trójka była dla siebie kimś więcej – byłyśmy siostrami. A ja? A ja… ja nie mogłam im powiedzieć o własnym szczęściu! Nie zrozumiałyby, tak jak wy nie rozumiecie mojego oddania i mocy wybaczenia, jaką czerpałam z miłości do bruneta.
– Sakura? – zapytała cicho Hinata, wyrywając mnie z głębokiej zadumy. – Czy ty płakałaś?
– Może? – odparłam cicho, zerkając nerwowo w stronę sceny. Zobaczyłam Kibę pomagającego Naruto wejść na podest. – Czy to ważne?
– Dlaczego? – chciała wiedzieć Yamanaka.
Po raz kolejny zdałam sobie sprawę, że musiałam je okłamać. Tylko co miałam powiedzieć? Nic nie przychodziło mi do głowy.
Nie mogąc znieść jej mysich oczu, tak ufnie we mnie wpatrzonych, rzuciłam się Hyudze w ramiona. Poczułam, jak moje łzy skapują na jej gładkie, śnieżnobiałe ramię. Pociągnęłam nosem.
– Co się stało? – przejęła się Ino, natychmiast obejmując mnie ramieniem. Temari, jak zawsze wolała trzymać się na dystans, zgrywając twardą i silną kobietę. Ja jednak czułam, że ona też jest na swój sposób przejęta moim stanem.
Długo milczałam, a Hinata pozwalała mi się wypłakać w swoją śliczną, kremową sukienkę, którą dostała ode mnie pod choinkę. Tak ładnie jej było w tym kolorze, a ja bezczelnie plamiłam ją swoim czarnym tuszem.
Sama nie wiedziałam, dlaczego płakałam.
Może chodziło o złamanie podstawowych zasad przyjaźni?
Albo o Sasuke – w końcu polazł z tą dziwką nie wiadomo gdzie.
Lub po prostu o to, że miałam już nigdy ich nie zobaczyć.
Niech się cieszą – pomyślałam – To ostatni taki numer w moim wykonaniu.
Podniosłam głowę i bez mrugania ogarnęłam całą trójkę jednym spojrzeniem.
– Przepraszam – wykrztusiłam w końcu – Po prostu go kocham.
To wyznanie sprawiło, że jak dotąd blada z przejęcia Ino otworzyła ze zdziwienia usta, Hinata zarumieniła się uroczo a Temari zaczęła się śmiać.
– Mój Boże – wykrztusiła kucykowata, zwijając się na podłodze ze śmiechu – A ja już myślałam, że cię zgwałcili.
– Ogarnij się – zachichotałam nerwowo, uświadamiając sobie, jak poniekąd blisko była prawdy.
– W sensie, że Sasuke? – zapytała Hinata, nerwowo mrugając.
– Tak – odparłam z chytrym uśmiechem – Nie martw się, nie zabiorę ci Naruto. Pracuj dalej, pracusiu.
– Myślałam, że to coś poważnego. – wyszeptała Ino, zerkając w stronę sceny.
– To jest poważne! – oburzyłam się. – Myślisz, że zwariowałam?
– Tak – odpowiedziała – Patrzcie, zaczynają.
Zobaczyłam Sasuke. Podszedł z obojętną miną niemalże nad samą krawędź podestu, zatrzymując się przy mikrofonie i zlustrował tłum lodowatym spojrzeniem od prawej do lewej, kończąc na moich oczach. Patrzył na mnie, niby z wyrzutem, jednak ja wiedziałam, że za tym lodem nie kryją się żadne takie uczucia. Nic jednak nie mówiłam, nie było potrzeby. Tylko patrzyłam. Po hali rozniosły się piski. Nagle wszyscy byli zmuszeni zatkać sobie uszy, oczywiście poza zdecydowanie napalonymi na mojego byłego winowajczyniami.
– Improwizacja – to było jedyne, co powiedział w stronę publiki, gdy na chwilę zerknął w ich stronę. Później odwrócił się do Naruto, który z miną dzieciaka deklamującego wiersz, nie rozumiejąc jego sensu zerknął na pozostałych chłopców. Z resztą, wszyscy wyglądali, jakby nie mogli się zesrać. Byłam przekonana, że przed chwilą ustalili rytm i pomylą się ze czterdzieści razy. Tłum jednak niczego nie zauważy, skupiony na zajebistości tekstu wymyślonego przez Uchihę. Jemu zawsze najlepiej szły improwizacje, lepiej niż melodyjki, które znał na pamięć.
Brunet policzył do trzech i zaczęło się. Z ekscytacją, uśmiechnęłam się do niego. Wtedy chłopak popatrzył przed siebie. W moim wnętrzu wybuchało tysiąc fajerwerków z każdym słowem Sasuke. Musiałam wysilać się na obojętny wyraz twarzy, choć tak naprawdę chciałam do niego podbiec, skryć się w jego ramionach i nigdy już się od nich nie odklejać.
Poczułam ból uświadamiając sobie, że to niemożliwe. Tak już się przecież nigdy nie zdarzy. Nie może.
Z tego wszystkiego zaczęłam skubać grubą szramę na udzie, którą zrobiłam sobie wczoraj, korzystając chwilowo z faktu, że nikogo nie było w domu. Nóż był oczywiście w tym samym miejscu, co zawsze. Z doświadczenia wiedziałam, że wielkiego krwotoku z tego nie będzie, ale troszkę krwi poleci.
Tymczasem mój luby śpiewał dalej. O nas, chociaż nikt tego nie wiedział.

* * *


Próbowałem jakoś ułożyć w słowa to, co czułem. Bo czułem dużo emocji. Bardzo dużo. Smutek, żal, trochę złość, jednak przede wszystkim radość. Znów byłem naprawę szczęśliwy.
Minęło wiele czasu odkąd po raz ostatni widziałem twoją twarz
I nigdy nie wróciłem do tego, by spróbować zastąpić wszystko co miałem
Dopóki moje nogi nie zdrętwiały
Modląc się jak głupek, który biegł –
zaśpiewałem, zaglądając w głąb samego siebie.
Serce wciąż bije, lecz nie pracuje
To jak telefon za milion dolarów, z którego nie możesz zadzwonić
Sięgam, staram się kochać, ale nic nie czuję.
Tak, moje serce jest zdrętwiałe –
wykrztusiłem, patrząc uparcie w publikę tuż przed sobą.
I wtedy moje oczy znów same powędrowały w stronę Sakury.
Ale będąc z Tobą
Znów mam czucie.
Tak, z Tobą
Znów mam czucie.
Jej uśmiech był niemal niewidoczny, jednak napełnił mnie nadzieją, że może jeszcze wszystko się ułoży. Chłopcy włączyli się szybko, wyjąc jak wilki do księżyca, tyle że bez fałszu.
Czuję się lepiej odkąd mnie znasz
Byłem samotną duszą, jednak to dawny ja ­­­
– wykrzyczeliśmy razem.
Minęło sporo czasu, odkąd ostatni raz widziałem twoją twarz
I nigdy nie wróciłem do tego, by spróbować zastąpić wszystko, co miałem
Dopóki moje nogi nie zdrętwiały
Modląc się jak głupek, który oddał strzał.
Serce wciąż bije, ale nie pracuje
To jak sto tysięcy głosów, które po prostu nie mogą śpiewać
Sięgam, staram się kochać, lecz nic nie czuję
Och, moje serce jest zdrętwiałe
– wyznałem, uwalniając z siebie to, co męczyło mnie od dawna.
Powtórzyłem przed refren. Wtedy znów poczułem, jak stado ciem, bo motylki na pewno to nie były wyrwały się ze mnie, uciekły. Na szczęście. Pora na to, żeby chłopcy się włączyli.
Ale będąc z Tobą
Znów mam czucie
Tak, z Tobą
Znów mam czucie
– śpiewałem.
Czuję się lepiej odkąd mnie znasz
Byłem samotną duszą, lecz to dawny ja
Czuję się lepiej, odkąd mnie znasz
Byłem samotną duszą
– powtarzali się za mną chłopcy, przeplatając się z powtórką przed refrenu.
Teraz to ja zawyłem, a oni za mną, czterokrotnie. Później już tylko Kiba, Choji i Shikamaru wyli, a ja z Naruto śpiewaliśmy trzy razy:
Czuję się lepiej, odkąd mnie znasz
Byłem samotną duszą, lecz to dawny ja

Skończyłem sam:
Czuję się lepiej, odkąd mnie znasz
Byłem samotny, lecz to stary ja
Jestem trochę mądrzejszy, od kiedy pokazałaś mi…
Tak, znów mam czucie… Znów czuję
.

Skończyłem i z nieukrywaną dumną obejrzałem się na Naruto. Gdy ujrzałem na jego policzkach łzy, poklepałem go przyjaźnie po ramieniu.
– Sasuke… – załkał, wycierając oczy. Wyglądał jak małe dziecko – To było piękne! Skąd ty bierzesz takie teksty?!
– Chyba raczej takie uczucia – poprawił go również poruszony Kiba. Spojrzałem na Sakurę, starając się przybrać normalny dla siebie, obojętny wyraz twarzy.
Przyłapałem ją w momencie, gdy akurat pośpiesznie zsuwała się z rampy. Szybko zaś zniknęła mi z oczu, w tłumie nastolatków, rozszalałych atmosferą, jaką stworzyliśmy wokół siebie. Próbowałem ją wyłapać, ale spełzło to na niczym.
– Sasuke? – zapytał zmartwiony Naruto.
– Gdzie jest Lo? – rzuciłem chłodno. Chciałem już poznać jej opinię i mieć blisko siebie. – Nie chcę, żeby nas znowu wykiwała, jak przy Story of my life.
– Przecież się uśmiechnęła! – zaśmiał się Naruto.
– Też mi recenzja – burknąłem.
– Zaraz przyjdzie – odparł, gdy powstrzymał atak śmiechu – Zagrajmy coś.
– Niech będzie, ma trzy minuty – stwierdziłem, pochodząc do reszty chłopców.

* * *


Moja opinia o tej piosence? Gdyby nie fakt, że wewnętrznie aż drżałam z podniecenia, uznałabym ją za świetną. Sasuke, bo jak sądzę, to on był autorem tekstu doprowadził mnie po raz kolejny do życiowego dylematu. Zabić, czy nie? Pozwolić być, czy zmienić? Skończyć, czy dać jeszcze jedną szansę? Nienawidziłam być wewnętrznie rozdartą, jednak Uchiha swymi tekstami, żywcem o nas najczęściej mnie do takiego stanu nieświadomie sprowadzał.
Śpiewali kolejną piosenkę. Tym razem jedną z tych typowo imprezowych, których próbowałam się zawsze z całej siły wyrzekać. Tekst o dupie Maryi i mocny beat w tle. Super klimat, ludzie szaleją… tyle, że wieje nudą. Nie porusza serca. Ale da się do tego tańczyć, a raczej skakać. Czasami takie gówno jest potrzebne, żeby nie zwariować ze wzruszenia.
Stałam w skaczącym tłumie, co rusz mnie potrącającym. Patrzyłam na radosne twarze przyjaciół. No i na twarz ukochanego. Chociaż wedle swego zwyczaju, w przeciwieństwie do Naruto starał się ignorować publiczność, co chwilę zerkał na tłum. Domyśliłam się, że szukał mnie wzrokiem.
Postanowiłam podejść do sceny, gdy piosenka dobiegała końcowi. Nie było to trudne zadanie, zwłaszcza, że wszyscy rozpoznając moją twarz ustępowali mi miejsca. Po parunastu sekundach byłam na miejscu. Piosenka dobiegła końca. Starając się nie patrzeć na bruneta podniosłam głowę. Przywitał mnie cieplutki, rozgrzewający uśmiech blondyna.
Naruto pomógł mi się wspiąć na podest. Odruchowo poprawiłam spódniczkę, bojąc się, że zahaczy o którąś z ran. Ze szram powoli sączyła się krew, rozgrzewając me uda brunatnymi strugami. Usłyszałam, jak Naruto jęknął bezsilnie. Zignorowałam go jednak.
– Sakura, co ty zrobiłaś? – spytał, cofając się o parę kroków.
– Nic, co zagraża mojemu życiu, bez obaw – rzuciłam – Po prostu poczułam, że już dłużej nie mogę udawać, że wszystko jest w porządku.
Naruto miał minę, jakby miał mi przywalić.
– Tylko je rozdrapałam – przewróciłam oczami.
– Piłaś? – zapytał, przyglądając mi się podejrzliwie. Pokręciłam przecząco głową.
– Popołudniu – zaczęłam, uśmiechając się znacząco w stronę Sasuke – ćpałam. Później poszłam do Uchihy. Ale tylko trochę, chyba już mi przeszło. Przynajmniej jestem już świadoma swych czynów… W miarę – zaśmiałam się.
– Co gramy? – spytał w ogóle nieprzejęty całą tą sytuacją Shikamaru.
– Improwizacja – odparłam, podchodząc powoli do Choji’ego. – Dla was powiem, że ma być powoli, może jedna z tych melodyjek bez słów?
– O czym będzie ta twoja improwizacja? – spytał Sasuke, przedrzeźniając mnie pieszczotliwie. Zerknęłam na niego i wtedy nasze spojrzenia ponownie się skrzyżowały. Musiałam się powstrzymać, żeby nie wypalić, że o nim. Z resztą, to chyba było jasne dla wszystkich.
– O grach wideo – odparłam, szczerząc się do niego prowokacyjnie.
– A tak na poważnie? – włączył się Choji.
– Jestem poważna – odparłam, udając oburzoną. Humor mi dopisywał.
– To może druga? – zaproponował Shikamaru.
– Co druga? – zdziwił się wolno kumający Uzumaki.
– Druga melodia z mojego zeszytu – wyjaśnił Kiba. Odkąd przyjęłam z powrotem Sasuke to on i Shikamaru byli odpowiedzialni za melodie, ja z Uchihą i Hinatą za teksty.
– A! – załapał Choji. Szczerze, tego się po nim nie spodziewałam. Pokręciłam z zażenowaniem głową. – Niech będzie.
Pokiwaliśmy zgodnie głowami.
– Kiba – zwróciłam się do Izunuki – Gdy otworzę usta, masz na mnie skierować światła. Na początku chcę, żeby były na publikę.
– Rozumiem – uśmiechnął się do mnie rozbrajająco. Zawsze miałam do tego chłopca słabość, bardziej opierającą się na fizycznym aspekcie. Zarumieniłam się lekko i odwzajemniłam uśmiech.


Usłyszałam pierwsze takty piosenki, więc podeszłam szybciutko do mikrofonu, uprzednio użytkowanego przez Uchihę. Wiedziałam, że z chwilą, gdy tylko otworzę usta Kiba skieruje światła na mnie. Wtedy wszyscy zobaczą. Cała sala, z wyjątkiem paru osób uzna mnie za wariatkę. Ale stało się. Policzyłam do trzech i zaczęłam.
Kołyszę się w ogrodzie
On zatrzymuje się swoim szybkim autem
Gwiżdżąc moje imię

Otwiera piwo
I mówi „Chodź tutaj, zagramy w grę wideo”
– uśmiechnęłam się lekko do podłogi.
Jestem w jego ulubionej sukience
Przygląda mi się, gdy się rozbieram
Potem robi mi dobrze
Mówię „Jesteś najlepszy”
Nachylam się po dużego całusa
I spryskuję się jego ulubionymi perfumami
Idę zagrać w grę wideo
– rozmarzona wbiłam pusty wzrok tłum.
Och, to Ty! To Ty!
To wszystko dla Ciebie, wszystko to, co robię!
Cały czas Ci powtarzam
„Raj to miejsce na ziemi z Tobą”
Powiedz mi wszystkie rzeczy, które chcesz zrobić
– niegrzeczny uśmiech.
Słyszałam, że lubisz niegrzeczne dziewczynki…
Kochanie, czy to prawda?
To lepsze niż wszystko, co było mi znane!
– Ludzie mawiają, że świat został stworzony dla dwojga
I jest warty życia tylko wtedy, gdy ktoś Cię kocha…
Kochanie, właśnie teraz to robisz –
skończyłam refren, mrucząc cicho.
– Śpiewanie w starych barach
Bujanie się ze starymi gwiazdami
Życie dla sławy
Całowanie się w granatowym zmierzchu
Gra w bilard i rzutki
No i gry wideo –
wybełkotałam słowa tak, jakbym była na haju. Bo byłam.
– On trzyma w swoich wielkich ramionach
Jestem kompletnie pijana, przede mną rozpościerają się gwiazdy
To wszystko o czym myślę –
znów bełkot i uroczy uśmiech.
– Przyglądanie się, jak wszyscy nasi znajomi
Wpadają i wychodzą z Old Paul
To moje wyobrażenie zabawy…
No i gry wideo –
skończyłam drugą zwrotkę. No i powtórka refrenu.
W sumie, to już miałam gdzieś to całe udawanie. Chyba narkotyki jeszcze nie do końca zakończyły imprezę w mojej głowie, co było dziwne, ze względu na ich ilość i moją nadzwyczajną odporność na takie rzeczy. Postanowiłam iść na żywioł. Oczywiście cały czas miałam w głowie seks z Sasuke. Spojrzałam w jego stronę.
Niewiele myśląc, a właściwie, to już wcale podeszłam do chłopaka i bez patrzenia na wszystkich złączyłam nasze usta w pocałunku, który on miał zapamiętać. Bo to już naprawdę miał być ten ostatni. Oderwałam się od Sasuke i spoglądając w jego czarne, łaknące więcej oczy.
– Wszystkiego najlepszego… kocham cię – powiedziałam bezgłośnie, tak, żeby tylko on to zrozumiał. No i dalej śpiewałam, ostatni raz:
Och, to Ty! To Ty!
To wszystko dla Ciebie, wszystko to, co robię!
Cały czas Ci powtarzam
„Raj to miejsce na ziemi z Tobą”
Powiedz mi wszystkie rzeczy, które chcesz zrobić

 Słyszałam, że lubisz niegrzeczne dziewczynki…
Kochanie, czy to prawda?
To lepsze niż wszystko, co było mi znane!
 Ludzie mawiają, że świat został stworzony dla dwojga
I jest warty życia tylko wtedy, gdy ktoś Cię kocha…
Kochanie, właśnie teraz to robisz…
Właśnie teraz –
skończyłam, zeskakując z podestu.
Zostawiłam zszokowany zespół, niewiele rozumiejącego Sasuke i publikę, która ryczała. Pożegnałam się z nimi tym kawałkiem. To koniec.
* 
„Gdy wracałam do domu nie oglądałam się już na nic. Nie obchodziła mnie burza tuż nad moją głową. Nie zwracałam uwagi na ulewny deszcz, dzięki któremu wyglądałam gorzej niż zmokła kura. Ignorowałam ludzi, którzy patrzyli na mnie wilkiem, kiedy stałam na światłach. Nie liczyło się nic.
Szłam pustą ulicą. Wsłuchiwałam się w odgłosy, jakie wydawały moje buty, gdy stykały się w kałużami. Plusk, plusk, plusk. Usłyszałam donośny szum i chwilę później obok mnie przejechał samochód. Swymi oponami rozstąpił wodę zalegającą na ulicy, która w mgnieniu oka znalazła się na moich nogach. Spojrzałam za nim beznamiętnie, czując, jak zimna breja przesiąka przez materiał trampków. Jego tylne światła nieśpiesznie ginęły w mroku ulicy. Szłam jednak dalej ignorując kompletnie narastający we mnie stres. Byłam bowiem już na swojej ulicy.
Mimo sprzeciwu serca zaczęłam myśleć o tym, co mnie czeka po przekroczeniu progu domu. Czy matka mnie skrzyczy, czy zignoruje? Czy rodzeństwo będzie światkiem naszej kłótni, czy może będzie siedzieć na górze i udawać, że nic się nie dzieje? Jaki będzie komentarz ojca? Jaka będzie moja reakcja na to wszystko?
– To i tak nie ważne – warknęłam do siebie – I tak jutro już mnie tu nie będzie.
Otworzyłam furtkę, krzywiąc się obrzydliwie. Klamka była mokra od deszczu i pewnie brudna. Pośpiesznie zamknęłam bramę, wywołując tym straszny hałas. Nikogo jednak to nie wzburzyło. Powolnym krokiem ruszyłam w stronę domu.
Ciepło bijące z rozświetlonych blaskiem licznych lamp okien było złudne i zdradzieckie. Przywodziło mi na myśl radosną rodzinę. Na szczęście rano lub jeszcze wcześniej, bo za parę godzin, gdy ktoś znajdzie moje martwe ciało w mym pokoju wszyscy poznają prawdę. Zrozumieją, jak było mi w życiu źle i przyznają, że pozory mogę mylić. Silniejsza o tą myśl na duchu otworzyłam drzwi.
Od progu przywitały mnie krzyki rodziców. Lecz nie, nikt nie krzyczał na mnie. Oni się kłócili. Niby nic nowego, jednak tym razem chyba było poważnie. Bezgłośnie zamknęłam za sobą drzwi, jednocześnie zdejmując przemoczone buty i odkładając je obok glanów. Starając się nie robić zbytniego hałasu przeszłam przez korytarz i zajrzałam do salonu. To, co ujrzałam przeszło moje wszelkie pojęcie.
Mama i tata stali na środku pokoju i zawzięcie obrzucali się oskarżeniami. Yuri siedziała na sofie, ledwo powstrzymując się od łez. Starsza siostra trzymała Ochę na kolanach, tuląc ją do siebie uspokajająco i zasłaniając dłońmi uszy. Dziewczynka, gdy tylko mnie zobaczyła natychmiast skierowała na moją osobę swoje ogromne, przerażone oczęta. Szeptała moje imię bezgłośnie, najwyraźniej nie chcąc, żeby rodzice usłyszeli. Natomiast Kaigo stał przy oknie i wyglądał przez nie, obserwując drugą stronę ulicy z nieodgadnioną miną.
Musiał mnie widzieć! – pomyślałam.
Wreszcie przeniosłam wzrok na rodziców, którzy przykuli moją uwagę zbyt długą przerwą. Stali i mierzyli się spojrzeniami. Matki było wściekłe, ojca natomiast zdecydowane.
– Dlaczego mi to robisz? – zapytała rodzicielka tonem pełnym pretensji – Co się takiego niby między nami złego działo, że musisz mnie teraz krzywdzić?
Ojciec spojrzał w moją stronę. Moje wnętrze zostało przedziurawione przez jego ostre, aczkolwiek opiekuńcze spojrzenie.
– Jak mogłaś zrobić to własnemu dziecku? – odparł jej pytaniem na pytanie. W paru krokach podszedł do mnie i przytulił do swojej wielkiej piersi. Zszokowana tym gestem nie byłam w stanie się ruszyć.
– Co niby? – zirytowała się kobieta – Że niby chodzi ci o to, że jest głupia? Nie ja jej żyletki kupuję i nie ja jej niszczę ciało!
– Ale to przez ciebie – sprostował, puszczając mnie – Nie zamierzam dłużej jej narażać na ten terror z twojej strony. Zabieram ją i resztę dzieci. To koniec, Hikari.
– Nie pozwolę na to – krzyknęła i w mgnieniu oka znalazła się przy Yuriko i Ochy. Obydwie objęła ramieniem. – Nie zrobisz ze mnie potwora.
– Już się nim stałaś, najdroższa – skwitował to ojciec – Sama się tak wykreowałaś. Zobacz… teraz podeszłaś do Yuri i Ochy, dlaczego nie do Sakury?
– Mam trzy córki, wiesz, jak ciężko jest mi się nimi wszystkimi zajmować – wytłumaczyła.
– Łżesz – wtrąciłam się, przykuwając tym samym uwagę brata – Wyżywasz się na mnie za to, że ci kariera nie wyszła i tyle. Jakby to była moja wina, że wpadłaś!
– Zapominasz się – upomniała mnie Yuriko, broniąc matki. W tamtym momencie znienawidziłam siostrę równie bardzo jak mamę.
– Przestań jej bronić – jęknęłam z politowaniem – Wszyscy wiedzą, że mnie nienawidzi od dnia, w którym się urodziłam. Bo pewnie to ja sobie zaplanowałam przyjść na świat, kiedy ona była w samym centrum uwagi – zirytowałam się jeszcze bardziej – To była jej decyzja, nie kazałam jej rzucać dla mnie kariery. Mamy tyle hajsu, że mogła wynająć opiekunkę lub chociaż wołać do nas babcię. Nie musiała się mną opiekować, chociaż to był jej zasrany obowiązek.  Dlatego proszę cię, jak siostra siostrę… nie kłam dla niej, kiedy wiemy, jaka jest prawda.
Yuri nie wiedziała, co ma odpowiedzieć. Tą ciszą przyznała mi rację.  W ogóle w salonie zapadła cisza. Poczułam się dziwnie spokojnie, kiedy wyznałam cały żal, który się we mnie kłębił od dzieciństwa. Bo to wtedy zrozumiałam moje relacje z matką. Przestawałam jeść, zaczęłam się ciąć i uciekłam w nałogi – wszystko przez nią. Sasuke był tylko jednym z czynników, kiedy to właśnie mama była moją siłą napędową.
– Zostajemy – zarządziła Yuriko – Sakura, możesz mieć swoją rację, ale nie zabiorę Ochy matki. Poświęćmy się dla niej, żeby chociaż ona wyrosła na normalną kobietę. My już nie mamy szans, kochana, lecz ona… ona ma całe życie przed sobą!
Ojciec, tak jakby nie słuchając starszej córki udał się na górę. Zapewne chciał spakować swoje rzeczy. Dobry pomysł.
– Właśnie – poparła ją matka – Nie bądź egoistką, chociaż raz dziewczyno.
– Bycie egoistką mam niestety po tobie – spojrzałam jej wyzywająco w oczy – Tylko to mam z ciebie, taki paskudny charakter, że ludzie nie są w stanie mnie znieść, zupełnie jak mojej matki. Dlatego i teraz zachowam się jak ty, żeby nie odbiec od normy.
– Ostrzegam cię dziewczyno, jeżeli z nim pójdziesz, nie masz po co wracać – zagroziła kobieta zerkając nerwowo w stronę schodów, z których schodził ojciec z wypchaną po brzegi torbą podróżną.
– I dobrze, – warknęłam – może w końcu przestanę rzygać od twojego widoku? – podeszłam do niej powoli, nadal patrząc głęboko w oczy. Będąc wystarczająco blisko niej pocałowałam jej policzek, mówiąc – Tak w ogóle, to mam na imię Sakura, nie dziewczyna. Sama mi je nadałaś, pamiętasz?
– Pakuj się córeczko – nakazał ojciec – Nie bierz wszystkiego, tylko najpotrzebniejsze rzeczy.
Pokiwałam głową na znak, że rozumiem.
– Sakura… – odezwał się Kaigo – Nie chcę cię zostawiać – wyznał. Zwróciłam na niego oczy i zobaczyłam w jego własnych łzy.
Nigdy nie widziałam, żeby mój starszy, wygadany brat płakał. Nigdy. Ten widok poruszył coś w moim sercu, jakąś cząstkę wątpliwości, która przy każdej próbie samobójczej walczyła o to, by przeżyć. Nagle zaczęłam się zastanawiać, czy moja decyzja o samobójstwie jest aby na pewno słuszna. Nie chciałam robić krzywdy tacie, czy Naruto, tym bardziej Kaigo. Jednak… zbyt długo cierpiałam, by żyć dalej.
– Chodź ze mną – słowa samoistnie wyrwały się z mojej krtani – Będzie nam razem dobrze, w końcu.
– Nie słuchaj jej synku – poprosiła brata przymilnie mama.
– Dobrze, najdroższa – zgodził się ze mną Kaigo. Złapał mnie za rękę i zaczął kierować się w stronę schodów.
– Nie! – krzyknęła rozpaczliwie matka – Nie możesz nas zostawić!
– Mamo, – odezwał się brat, odwracając się w jej stronę z zimną miną – mam dwadzieścia trzy lata. Pozwól, że zrobię to, co uważam za najlepsze dla siebie.”
To moje ostatnie wspomnienie związane z tym domem. Z Yuriko, Ochą… z mamą. Tą prawdziwą.
Plany co do samobójstwa zmieniłam. Nie mogłam zrobić tego w tamtym domu, więc postanowiłam poczekać na następną okazję. Jak dla mnie, mogła to być nawet hotelowa łazienka.
Jeżeli chodziło i siłę napędową tej próby, to wystarczała mi sama myśl o tym, że prawdopodobnie już nigdy nie zobaczę Sasuke. O Naruto, Itachim i Ino również mogłam pomarzyć. Można znaleźć dziurę w całym? Można.
Po półgodzinie byliśmy już w samochodzie. Pamiętam, że na pożegnanie tata pocałował mamę w czoło. Wtedy przypomniało mi się, jak babcia, czyli mama mamy opowiadała mi, że pocałunki w czoło są zarezerwowane dla zmarłych. W tym przypadku wszystko było już jasne – dla Ikuo Hikari była już przeszłością. Skończonym rozdziałem.

*


Zatrzymaliśmy się w zachodniej części Tokio. Tata wytłumaczył nam, że ma tutaj koleżankę z pracy, która zgodziła się ich przyjąć na jakiś czas. Była to dzielnica niezbyt ładna, z blokami zamiast domów. U nas, w Konoha blokowiska były raczej sporadycznym elementem krajobrazu. Tylko Ino i Kiba mieszkali w bloku z całej mojej paczki. Wiedziałam, że kiedyś Konan i Yahiko – facet ze znajomych Itachi’ego, były chłopak fioletowowłosej – mieszkali w podobnej zabudowie, tyle że w wieku szesnastu lat razem z tamtąd uciekli i zamieszkali z babcią tego chłopaka.
W bloku tej całej znajomej ojca nie było widny, więc musieliśmy iść po schodach sześć pięter. Moje nogi, nadszarpane rozdrapanymi strupami błagały o pomstę do nieba już na trzecim, jednak nie dawałam za wygraną. W mieszkaniu Sayuri, bo tak owa kobieta miała na imię znalazłam łazienkę. Nawet nie przywitałam się z nią, tylko rzuciłam torbę w przedpokoju i ruszyłam w tylko sobie znaną stronę. Zanim zdążyłam zamknąć za sobą drzwi usłyszałam, jak ojciec przeprasza za mnie koleżankę, tłumacząc mnie stresem. Zrozumiała.
Pomieszczenie było białe. Co prawda nie tak przestronne jak moja poprzednia łazienka, jednak wystarczająco duże, by usiąść na podłodze. Zamknęłam z błogością oczy.
– Nareszcie sama – wyszeptałam, uśmiechając się lekko.
Oparłam się plecami o drzwi i zsunęłam w dół. Gdy poczułam chłód terakoty na pośladkach otworzyłam oczy szeroko. Przede mną było lustro, od podłogi, do sufitu, takie jak w naszej łazience. Zobaczyłam w nim wyniszczoną, zapłakaną i spłoszoną wersję siebie sprzed jeszcze paru miesięcy. Gdybym miała jutro wstać i pokazać się ludziom chyba zapadłabym się pod ziemię. Na szczęście nie było takiej potrzeby. Za drzwiami usłyszałam rozmowę ojca z Sayuri.
Na zdjęciu miała dłuższe włosy – powiedziała poważnym tonem kobieta. Miała ciepły, melodyjny głos. Uspokajał moje zszargane serce.
Z tego co zdążyłam zauważyć Sayuri była kobietą średniego wzrostu. Miała obcięte na jeża tlenione włosy, nastroszone w śmiesznym, aczkolwiek eleganckim nieładzie. No i takie śliczne, lazurowe oczy – zupełnie jak Naruto! Do tego ten ciepły głos, tak bardzo pasujący do spokojnego wyrazu twarzy… aż chciało się ją bliżej poznać.
Poprosiła przyjaciela, żeby jej obciął jakieś dwa miesiące temu – wyznał tata, odpędzając ode mnie tym samym wspomnienie intrygującej znajomej.
Dlaczego? – zdziwiła się – Przecież były takie piękne!
Zerwała z chłopakiem – odparł tata. Wspomnienie Sasuke w ich rozmowie sprawiło, że się popłakałam. Tak bardzo chciałam zobaczyć go raz jeszcze – On chyba też tak bardzo lubił jej włosy, pewnie nie chciała dawać mu powodów do walki o nią.
Nie kochała go? – dociekała blondynka.
Kocha go – wtrącił się trzeci głos, w którym rozpoznałam brata – Miłość od pierwszego wejrzenia.
No to dlaczego nie są razem? – nie rozumiała. Podświadomie poczułam, że w odpowiedzi ojciec wzruszył ramionami.
On w czasie, kiedy był z moją siostrą zakochał się na nowo w starej znajomości. Sakura nie chciała go blokować, pomimo tego, że zarzekał się, że kocha moją siostrę ponad życie.
– I nie walczył o nią?
– A skąd! – wzburzył się brat – Polazł z tamtą do łóżka! Sakura zamknęła się w sobie jeszcze bardziej niż wcześniej i już nikt nie mógł do niej po tym dotrzeć.
– Dziwne to wszystko – stwierdziła. Dalej już się nie przysłuchiwałam.
Już nie chciałam słyszeć nikogo.
Wyjęłam z kieszonki w koszuli kawałek ostrego aluminium, który pośpiesznie wykopałam z szuflady, podczas pakowania. Nie tracąc czasu podciągnęłam do siebie lewą nogę.
Zawsze się zastanawiałam, jak bardzo moje kostki są ukrwione. Teraz miałam okazję to sprawdzić. Zacisnęłam zęby i przejechałam żyletką po żyle, która najbardziej wystawała. Krew trysnęła od razu. Syknęłam, jak gdybym jeszcze się nie przyzwyczaiła do takiego bólu, chociaż to była nieprawda. Wyprostowałam lewą nogę i powtórzyłam to samo na prawej stopie.
Później nastała kolej na nadgarstki.
Itachi zawsze mi się dziwił, dlaczego tnąc się bez zamiaru samobójstwa zostawiałam puste miejsce w odległości mniej więcej dwóch centymetrów od dłoni. Odpowiedź była prosta – jeśli chciałam się zabić, cięłam zawsze tam, gdzie można się było szybko wykrwawić, czyli właśnie w tym miejscu.
Ponownie powtórzyłam rytuał. Najpierw lewa, później prawa. I tak oto leżałam z pokaleczonymi kończynami. Czekałam na śmierć, gotowa spojrzeć jej w oczy.
Mijały sekundy, minuty, lecz ta nie nadchodziła. Zirytowana ponownie wzięłam do dłoni żyletę.
– Ja… naprawdę… nie chcę już… żyć – mówiłam, powoli przecinając skórę swojej krtani. Ból był większy, niż kiedykolwiek wcześniej. Gadałam do siebie chyba trochę za głośno, ponieważ zwróciło to uwagę brata.
Sakura? – zapytał, pukając do drzwi. Zaszumiało mi w głowie, którą nadal opierałam o drewno – Wszystko w porządku?
Patrzyłam na swoje odbicie w lustrze, na tą krew, tak cudownie plamiącą moją białą jak śnieg koszulę. Podziwiałam jak szkarłat rozlewa się na moje blade, stygnące ciało. Odlatywałam.
Jezus Maria! – krzyknął Kaigo – Tata! Stąd cieknie krew! Ona się pocięła!
Nagle płytki, lustro, wanna zlały się w jedno. Wtedy też drzwi otworzyły się gwałtownie. Nieświadoma już niczego gruchnęłam głową o panele.
– Sakura! – wrzasnął przerażony chłopak – Boże, nie! Nie rób mi tego!
– Dziecko… – szepnął tata, nachylając się nade mną – Dlaczego?! Sayuri, dzwoń po karetkę.
– Ona umiera – stwierdził Kaigo, opierając czoło o moje piersi – Moja Sakurcia…
– Ona będzie żyć – krzyknął ojciec.
Jego twarz… taka zdecydowana i zatroskana zarazem… to ostatnie, co zapamiętałam z tego wieczoru. Później biel, twarze bliskich, wspomnienie ukochanego – wszystko zlało się w jedno.
Nareszcie zapanował spokój.
Już nie bolało.
Nie przejmowałam się niczym.
Po prostu uniosłam się ponad wszystko.
Poczułam się wolna.

Cierpiąca Nanase

9 komentarzy:

  1. Rozdział niesamowity te wszystkie uczucia aż wylewaly sie z tej notki jjestem cieekwa co na to Sasuke że Cherry (tak mówie na Saki) sie zabila no coż pozyjemy zobaczymy do nexta caluski <3

    OdpowiedzUsuń
  2. Ryczałam jak głupia czytając ten rozdział.
    Był smutny i taki wzruszający.
    Nie będę mówić rzeczy typu: Oby ona przeżyła..
    Bo wiem, że przeżyje, bo nie dość, że drugi sezonik będzie, to jeszcze mam spoilera.
    Jednak zastanawiam się jak rozpoczniej nowy sezon. Kilka miesiecy czy lat później?
    No nic, wiec, żę jestem ciekawa.
    Sasuke na wieść o próbie samobójczej Sakury na pewno źle zareaguje, szkoda, że nie ma takiego odcinka anime.
    Co do Kaigo ( dobrze napisałam ), to go po prostu uwielbiam. Jak ja bym chciała mieć takiego brata. Albo chłopaka w najgorszym wypadku.
    No i ta kłótnia rodziców Sakury. Nie lubię jej matki, a teraz nawet jej siostra ma u mnie punkty minusowe. Pewnie wyrośnie na taką samą idiotkę. Nie rozumiem jej matki, jak można tak traktować własne dziecko. Jednakże nadal wydaję mi się, że ona ją naprawdę kocha. Tylko podejmuje zbyt dużo złych decyzji, przez co nie może pokazać jak bardzo jej zależy na córce.
    No i jej ojciec! Mistrz tego rozdziału! Wygadał jej i się wyprowadził z 2/4 dziećmi!
    Żółwik dla niego!
    Naruciak to Naruciak, jak zwykle troskliwy.
    A więc tak, wiem, że wyjechałaś, ale gdy tylko wrócisz, to chcę nowy rozdzialik!
    Kocham i już tęsknie!!
    ~Evelin.

    OdpowiedzUsuń
  3. Hej kiedy można spodziewać się nowego rozdziału? :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jak będzie więcej komentarzy :P Przepraszam, rozumiem że są wakacje, ale no sorry, ale mnie to wkurza. Poczekamy, zobaczymy.
      Pozdrawiam, Cierpiąca.

      Usuń
    2. Nanase zjedź snickersa, bo zaczynasz gwiazdorzyć XD Nie bądź taka i się nad nami nie znęcaj kochana, bo prędzej wszyscy poumieramy z niecierpliwości :P Jak idzie praca nad kolejnym rozdziałem?

      Usuń
    3. No coż, miałam napisany prawie cały, ale ostatnio (ja durna) stwierdziłam, że to co napisałam jest kompletnie do dupy (zawsze tak mam po mniej więcej dwóch tygodniach od skończenia pisania) i postanowiłam to poprawić. Tylko, że w te wakacje tyle w moim życiu się zmieniło (np. wczoraj obcięłam się z długich włosów prawie że na Miley Cyrys xd), że straciłam do tego głowę. Dzisiaj cały dzień poprawiam 8 rozdział (bo też jest do dupy) a wcześniej pracowałam nad 9, który mnie już wgl dobija.
      Powiem tak - DO NIEDZIELI POSTARAM SIĘ POPRAWIĆ I WSTAWIĆ, ALE NIC NIE OBIECUJĘ.
      I tak wgl, Voodoo, jak miło widzieć, że żyjesz! Co mi tak znikłaś na parę miesięcy, co? Ja tu tęsknię.

      Usuń
    4. Żyję i mam się dobrze, ostatnio po prostu mniej się udzielam, ale i doszedł do tego brak weny na kolejny rozdział więc zaczęłam nadrabiać więc są i dobre strony zaniku weny.
      Gdybym ja miała poprawiać poprzednie rozdziały chyba bym zwariowała na dłuższą metę, więc wnoszę że masz świetną cierpliwość.
      Obcięłaś włosy tak bardzo bardzo... boże, ja od czterech lat nie byłam u fryzjera tylko dla tego iż dostaje stanu depresyjnego widząc siebie w krótkich włosach... jednak chyba będę musiała tam zawitać ze względu na ich kiepski stan. Ciekawi mnie jak wyglądałaś przed i po :)

      Usuń
  4. Rozdział zaskakujący. Podoba mi sie Twój blog, jest zupełnie innych, z którymi miałam styczność.
    W sumie to jestem dumna, że zmieniłaś szablon, śledzę Twój blog od dosć długa, ale nigdy nie przyszło mi na myśl, żeby skomentować opowiadanie ( ach, leniuszek! )
    Pozdrawiam i życze duużo weny,
    Karolina :)

    OdpowiedzUsuń
  5. Na początek przepraszam,ze tak późno,jednak na swój blog nie mam czasu,a co dopiero na cokolwiek innego xd :D .
    Dziękuję Ci za dedykację,czuję się zaszczycona,bo rozdział bardzo mi się podoba ! .:D
    Masz zupełnie inny styl pisania. Dokładnie taki,jaki chciałabym mieć. Uczucia,które opisywałaś,sytuacje.
    Czułam się tak,jakby było to rozgrywane obok mnie.
    Niesamowicie przeplotłaś przeszłość z teraźniejszością na końcu rozdziału.
    Mam nadzieję,że szybko pojawi się część 2,bo jestem bardzo spragniona więcej ! ^^
    + u mnie również nn ^^ .
    Pozdrawiam,Shana :*

    OdpowiedzUsuń