Music

niedziela, 1 czerwca 2014

Paradise roz.20.1

ZAPRASZAM DO LAJCZENIA MOJEJ STRONY NA FB. ZAWSZE DAJĘ TAM LINKI DO NOWYCH ROZDZIAŁÓW W PIERWSZEJ KOLEJNOŚCI. BĘDĘ SIĘ RÓWNIEŻ STARAĆ O INFORMOWANIE WAS O WSZELKICH KOMPLIKACJACH I TAKICH TAM ;)
23 lipca
Okolice godziny 16
„Nora” Sakury

Gdybym miała namalować swoje emocje, pomalowałabym całą kartkę na czarno. Jedni mogliby powiedzieć, że to oznaka smutku. Po części mieliby rację, jednak ja myślę, że to byłaby bezkresna otchłań wewnątrz mnie. Czarna dziura niekończących się potrzeb, pragnień i wspomnień. Czułam się pusta, jak lalka. To było okropne.
Z Uchihą nie widziałam się od zakończenia roku. Sama już nie wiedziałam, czy mam się cieszyć, czy może raczej pochlastać z tego powodu? Och, jaka ja byłam rozdarta emocjonalnie! Nie mogłam o nim zapomnieć.
O jego zimnej twarzy, rozświetlającym uśmiechu, silnych ramionach, dzięki którym mogłam poczuć się bezpiecznie jak nigdzie indziej. O losie, dlaczego akurat on?
Od paru tygodni nie wychodziłam z pokoju. Wiem, to dziwne. Jednak mi wcale to nie przeszkadzało. Z resztą, nie tylko mnie – reszcie domowników również. Tym razem nikt nie pukał. Nikt nie wołał. Nikt się nie przejmował. I dobrze. Zawsze czułam się przez nich zaniedbana i odtrącona, więc co za różnica? Oczywiście, moja rodzina była wyjątkiem, bo poza nią świat nagle zaczął się mną mocniej interesować.
Codziennie otrzymywałam od Naruto setki telefonów i wiadomości. Było to nieznośne do tego stopnia, że wyłączyłam na jakiś czas telefon i wylogowałam się z Facebooka. Ino i Kiba też się starali nie zostawiać mnie samej, przykładowo każdy dzień aż do przedwczoraj spędzała u mnie Yamanaka. Itachi to Itachi, on jedyny rozumiał, że jeżeli chcę się odizolować, to znaczy, że tego potrzebuję. To by było na tyle. Moje refleksje przerwał dzwonek telefonu, który włączyłam po tym, jak uspokoiłam Naruto.
Bez patrzenia na ekran odebrałam, myśląc że to ponownie Uzumaki. Jakież było moje zdziwienie, gdy przykładając słuchawkę do ucha usłyszałam ponure:
– Widzę cię. – powiedział Sasuke. Ciarki przeszły mi po plecach. Był taki zimny, jak to on. Ale chyba to w nim najbardziej zawsze lubiłam.
– Czego chcesz? – zapytałam, odwracając się w stronę domu Uchihy. Zobaczyłam jak brunet lustruje mnie tymi swoimi oczami. Wstrzymałam oddech, oczekując odpowiedzi.
– Dzisiaj mam urodziny, mogłabyś być milsza. – warknął, na co tylko prychnęłam. Po chwili wymownej ciszy z mojej strony dodał – Mam do ciebie sprawę, chodź do mnie.
– Ostatnim razem jak u ciebie byłam, to pieprzyłeś się z Hiyugashi za ścianą. – odparowałam, starając się zachować spokojny wyraz twarzy – Później twoja matka zawiozła mnie spanikowana na pogotowie, chociaż to ona bardziej potrzebowała pomocy. Wybacz, Uchiha, ale ja mam dość takich akcji.
– A co to, moja wina, że ty się pochlastałaś bez powodu, a moja mama boi się krwi? – oburzył się. Przewróciłam oczami, on również – Czekam.
Rozłączył się. Oczywistym było, że się posłucham. Posłałam w jego stronę mordercze spojrzenie, poczym zlazłam z okna i skompletowałam sobie strój. Nie pójdę do niego przecież w starej koszulce i majtkach, prawda?
Ostrożnie otworzyłam drzwi i wyszłam na korytarz, który świecił pustkami. Zeszłam po schodach, nasłuchując odgłosów krzątaniny matki w kuchni lub ryczenia telewizora w dużym pokoju. Dało się słyszeć obydwa, więc śmiało przemknęłam do przedpokoju. Niestety, wpadłam na Kaigo.
– Och, Sakura! – zawołał zdziwiony – A gdzie ty się wybierasz?
– Ja… – zaczęłam cicho, jednak w tym samym momencie do przedpokoju wparowała mama, mówiąc:
– Wyszła z nory?*
Wkurzyłam się. Nienawidziłam, gdy ta kobieta nazywała mój śliczny pokoik norą. Wszystko przez to, że całe dnie było to pomieszczenie zasłonięte i zamknięte, niczym nora kreta. Nie powinna była tego robić, jednak robiła. Nigdy nie szczędziła mi słów krytyki. I w tamtym momencie zdecydowałam, że położę temu kres. Nie będę tego dłużej znosić. Ale to później. Teraz najważniejszy był Sasuke.
Pocałowałam Kaigo w policzek, a matkę obrzuciłam tylko przelotnym spojrzeniem. W mych oczach nie zasługiwała na nic więcej. Włożyłam buty, sięgnęłam do klamki i wyszłam, cicho zamykając drzwi. 

* * *

Słysząc dzwonek do drzwi szybko do nich podbiegłem. Parę głębszych wdechów i pociągnąłem za klamkę. Zachłysnąłem się widząc zamiast Haruno istotę nie z tego świata. Taka wydała mi się wtedy piękna.
Ubrała się w białą koszulę, bez rękawów a z kołnierzykiem. Prześwitywał przez nią czarny stanik, jednak nie przeszkadzało to w niczym. Bluzkę wciągnęła w koronkową spódnicę do połowy ud, w kolorze smoły. Do tego założyła czarne trampki przed kostkę. Wyglądała jeszcze bardziej dziewczęco niż normalnie.  Zachwyciłem się nią.
Niezwykle zadziwił mnie fakt, iż Sakura odsłoniła nareszcie nogi i ręce. Czyżby w końcu zmądrzała i zauważyła, że w upał nie łazi się ubranym jak na zimę? Albo może znudziło jej się to całe udawanie? Tak, czy siak brunatne, szerokie i długie szramy paskudnie kontrastowały z jej piękną, mleczną skórą. Zmiękły mi nogi, gdy pomyślałem, że mogła je sobie zrobić z mojego powodu. Spojrzałem chłodno na jej twarz.
Chyba ostatnio przesadzała z narkotykami. Nawet, gdyby próbowała komukolwiek wmówić, że cierpi na bezsenność, to i tak nikt by jej nie uwierzył. Wyglądała starzej niż miesiąc temu, w dodatku te otumanione oczy z sinymi księżycami pod sobą… mówiły wszystko. Kolejny powód mych zmartwień – dzięki, Sakura. Ona również z zaciekawieniem zadarła na mnie głowę. Mimo wszystko, jej oczy lustrowały mnie nieprzyjaźnie.
– Czego chciałeś? – zapytała beznamiętnie na powitanie. Zirytowałem się.
– Musimy pogadać. – odparłem, wciągając ją stanowczo do środka. Przejechała podeszwami po parkiecie, wywołując tym przeraźliwy, przeszywający dźwięk. Tuż po zamknięciu drzwi wyrwała mi się gwałtownie. Puściłem ją. Nie będę się przecież z nią szarpać, bądźmy cywilizowanymi ludźmi.
– Co się tu dzieje? – spytał Itachi, pojawiając się idealnie pomiędzy nami. Od kąd różowowłosa pocięła się u nas w domu, mój brat starał się ją trzymać jak najdalej ode mnie. Z jednej strony przesadzał, jednak z drugiej ja również nie byłem bez winy. No cóż, ja nie chciałem uprawiać seksu z Sayą, ale ona się uparła. No to jej uległem. Od kiedy to ja się stałem taki podatny na dziewczyny? Może to przez to, że mimo wszystko Hiyugashi była bardziej kobieca od Haruno?
– Nic. – warknąłem.
– Nie z tobą rozmawiam. – prychnął zniesmaczony i przygarnął Sakurę do siebie – Wszystko w porządku?
– Zostaw nas – poprosiła cicho. Brat spojrzał na nią uważnie, podobnie jak ja. W jej oczach dostrzegłem zmęczenie całą tą sytuacją. Pewnie chciała mieć już tą naszą rozmowę za sobą, tak samo, jak ja.
– Na pewno? – dociekał, chcąc uzyskać pewność. – Nie musisz z nim gadać, jeżeli nie chcesz.
– Kiedy ja chcę! – uparła się – I zejdź z niego. To twój brat, a nie Hitler. Nie możesz go nienawidzić tylko ze względu na mnie.
– Jak wolisz. – stwierdził, patrząc na mnie nie ufnie – Przepraszam, Sasuke.
– Nie ma sprawy. – mruknąłem.
– Co nie zmienia faktu, że będę miał was na oku. – pogroził jej palcem.
– A tylko spróbuj nam przeszkadzać. – warknęła, uśmiechając się mimochodem. Prychnąłem z pogardą. – Prowadź. 

* * *

Boże, mój Boże, dlaczego jestem tak wielką idiotką i masochistką, że tu przyszłam? Jaki masz cel w tym, żebym musiała patrzeć na jego niedostępną twarz? Jaki plan ułożyłeś dla mnie? Oczywiście, wiem jak skończy się dzisiejszy dzień. Zastanawia mnie, czy Uchiha ma być tylko urozmaiceniem ostatniego dnia mego życia, czy może ma odegrać w nim jakąś większą rolę? Cała spięta podążyłam za nim w głąb korytarza na piętrze.
W jego pokoju nic się nie zmieniło. Chyba, że przywiązywać by uwagę do porządku, jaki w nim panował, a raczej jego braku. Okropność. Doprawdy, nie wiedziałam, jak można doprowadzić pomieszczenie do takiego nieładu. Chociaż może tylko przesadzałam? Jak się żyje w przestrzeniach, gdzie nie ma ani grama kurzu, to ciężko przebywać chwilę gdzieś, gdzie jest go od groma. W tle grało radio. W połączeniu z panującą wszędzie wysoką temperaturą tworzyło to ciekawą atmosferę… taką leniwą, jak zawsze w wakacje. Właśnie takie dni lubiłam najbardziej. Leniwe, ciepłe i pełne swobody. Wolność, to ostatnio było jedyne, czego chciałam od życia w tym dniu.
Sasuke usiadł po turecku na łóżku. Bez żadnego zaproszenia zrobiłam to samo, czując, że i tak nie ma nic przeciwko. Nigdy nie miał. Pamiętałam oczywiście o tym, by ułożyć spódniczkę tak, żeby nie pokazywać majtek. Nie miał prawa ich oglądać. Siedzieliśmy chwilę w krępującej ciszy, jednym uchem słuchając dedykacji jakiejś dziewczyny w radiu. Żeby rozładować tkwiące we mnie napięcie zaczęłam skubać koronkę przy spódnicy. Prezent od taty na zakończenie roku. Była piękna. Poczułam jak chłopak mi się przygląda.
– Co się właściwie wtedy stało? – zapytał cicho, a ja zmarszczyłam brwi.
– Mógłbyś to sprecyzować? – poprosiłam. – Dużo rzeczy się zdarzyło wciągu ostatnich miesięcy.
– Miałem na myśli nas. – uściślił, podpierając twarz dłonią.
– Nas? – zdziwiłam się – Pomiędzy nami przecież wszystko gra. Nic się nie stało.
Chłopak przyjrzał mi się ponownie. Znowu świdrował mi duszę. Westchnęłam przeciągle i również na niego spojrzałam, błagając o litość.
Oczywiście, wiedziałam, że chodzi mu o to, że się pocięłam przy jego bracie, podczas, gdy on uprawiał z Sayą seks dokładnie w tym pokoju. Swoją drogą, szybko się uwinęła. A on? Myślałam, że nie kłamał, kiedy mi mówił, że jego to nie kręci. Chociaż, pewnie powiedział tak tylko ze względu na mnie.
– Sakura, wiesz o co mi chodzi. – jęknął.
– Niby co chcesz wiedzieć? – wzburzyłam się – Mam ci pokazać, które to dokładnie blizny, czy jak?
– Obejdzie się. – żachnął się – Właściwie, to wolałbym, żebyś je schowała.
– Twoje niedoczekanie. – mruknęłam.
– Dlaczego to zrobiłaś? – zapytał. Westchnęłam.
– Miałam dołka. – zaczęłam. – Tak właściwie, to był pomysł Itachi’ego. A mi wydało się, że to będzie tak cudownie, gdy zrobię to tak, jak za pierwszym razem. No i jeszcze wy… – urwałam. – To bolało.
– Spodziewam się. – odparł – Mi też nie było przyjemnie ze świadomością, że siedzisz za ścianą… swoją drogą, ładnie ci wyszło to „Paradise”.
– Dzięki. – uśmiechnęłam się lekko. – Liczyłam, że ci się spodoba. Ale… skoro tobie nie było miło, to po jaką cholerę to robiłeś?
– Od niechcenia. – odpowiedział, patrząc na moje ręce. – Tak jak ty się od niechcenia czasami tniesz.
– Dobra jest? – zapytałam, chcąc skierować temat w jego stronę. Cięcie się z nudów było tym, czego nienawidziłam w sobie zdecydowanie najbardziej.
– Nie będę z tobą o niej rozmawiał. – powiedział cicho, wyraźnie zawstydzony. Uśmiechnęłam się szerzej. Był taki uroczy, mimo wszystko.
– Nie ma się czego wstydzić. – zaśmiałam się. Zdumiony chłopak zwrócił na mnie swoje oczy.
– Jeżeli już musisz wiedzieć, to tak, jest dobra. – burknął oburzony – Chociaż myślę, że z tobą byłoby zupełnie inaczej… – urwał, patrząc na mnie z zainteresowaniem. Na chwilę się przestraszyłam. – Pójdziesz ze mną na rampy?
– Co? – zdziwiłam się tą nagłą zmianą tematu.
– Będzie mi miło, jeżeli przyjdziesz. – kontynuował. Zachłysnęłam się powietrzem.
Czy on naprawdę myślał, że przyjdę na rampy? Ledwo, co zmusiłam się, żeby przyjść tutaj, do jego domu. Chce żebym poszła z nim tam, gdzie nie dość, że będą wszyscy z naszej paczki, to jeszcze Saya! Chyba go popierdoliło. Już miałam zaprzeczyć, gdy nagle przypomniałam sobie o Naruto i Ino. Liczyli, że jednak przyjdę. Nie mogłam karać ich za błędy Sasuke. No i co, jak co, ale Uchiha był na mojej osiemnastce, więc jednak miałam u niego jakiś tam dług wdzięczności. Poza tym… zanosiło się na to, że to byłaby moja ostatnia impreza w życiu.
– Sakura? – powtórzył się. Musiałam mu odpowiedzieć.
– No, pewnie będę. – westchnęłam głęboko, mrugając gwałtownie.
– Jak to „pewnie”? – Sasuke przewrócił oczami.
– Nie wiem, czy warto tam iść. – jęknęłam, a widząc jego minę, dodałam – Wiesz, istnieje taka możliwość, że twoja nowa dziewczyna zrówna mnie z błotem.
Brunet nagle złapał mnie za nadgarstki i naparł na mnie. Upadliśmy na łóżko, jak za dawnych dobrych czasów. Tego się nie spodziewałam.
– Nigdy nie mów na nią „moja dziewczyna”. – powiedział z brzytwą w głosie. Przeraziłam się jego zimnych i zdecydowanych oczu. Odwróciłam twarz, wtulając się w świeżo wypraną pościel. – Tylko ty nią byłaś. Ja i Saya to nie związek, tylko seks. To ona ubzdurała sobie, że z nią chodzę.  
Poczułam jak do oczu napływają mi łzy. Jego dotyk bolał mnie, ale to był taki przyjemny rodzaj bólu.
– Zerwaliśmy ze sobą. Ja z tobą zerwałam. – powiedziałam bez przekonania. – Chcę, żebyś był szczęśliwy. Nie musisz przecież przede mną kłamać.  
– Wcale tego nie chcesz. – stwierdził poważnym tonem, uważnie lustrując moją przerażoną twarz. – Gdybyś chciała mojego szczęścia w życiu byś mnie nie zostawiła.
– Nie kłam, proszę cię. – błagałam, czując się nagle strasznie ciężko w środku. – I puść mnie. Nie jesteśmy już razem, nie masz prawa naruszać mojej przestrzeni.
– Nie kłamię. – zaprzeczył. – Chcę z tobą być. – wyznał.
– Sasuke… – jęknęłam, czując, że zaraz coś sobie zrobię.
– Co? – spytał głucho.
– Dlaczego? Co ja się nagle stałam taka dla ciebie ważna? Wcześniej jakoś ci nie przeszkadzało, że… ty… z Sayą. – urwałam, przypominając sobie co czułam, słysząc jej jęki. To było obrzydliwe, że leżałam w tym samym miejscu, co ona – Jeżeli zaraz mi palniesz, że mnie kochasz… .
Kątem oka zobaczyłam, jak na mnie patrzy. Tak jak wtedy, w tym parku, na początku listopada. Przez chwilę, wydało mi się, że on mówi prawdę. Chciałam, żeby tak było.
Zaskoczyło mnie, gdy chłopak położył głowę w tym dołku, w dole mej krtani. Rozpiął trzy pierwsze guziczki od koszuli i przejechał nosem po skórze w tym miejscu. Zadrżałam, niczym liść na wietrze, a Sasuke westchnął z uwielbieniem i zamknął oczy.
– Kocham cię, Sakura. – wyznał.
Serce zabiło mi trzy raz mocniej a z lewego oka popłynęły dwie, samotne łezki.
Jak to, kocha?
– Sasuke… – wyszeptałam jego imię, łapiąc jego twarz i przyciągając do własnej. Chłopak z mrocznym głodem w oczach złączył nasze usta w pełnym pasji i tęsknoty pocałunku.
Jeżeli to ma być ostatni mojego życia, to co mi szkodzi?
Wplotłam palce w jego hebanowe, rozczochrane włosy. On rozpiął wszystkie guziki w mojej bluzce do końca. Oderwał się ode mnie i spojrzał pytająco.
Przecież jeszcze parę minut temu próbowałam się mu wyrwać. A teraz? Chciałam więcej. Chciałam go poczuć. Bardziej, niż kiedykolwiek wcześniej. Jak mężczyznę. Mojego mężczyznę. Pragnęłam, żeby był mój. Tylko mój. Całym swym ciałem oraz duszą.
Dlatego pozwoliłam sobie, ku jego zdumieniu ściągnąć z niego białą bluzkę. Nie opierał się, wręcz przeciwnie. Szorstkimi, zwinnymi palcami muskał mój brzuch, co wywoływało w głębi mnie dziwne, ciepłe uczucie, którego nigdy wcześniej nie czułam. Cała rumiana, pozwoliłam mu by składał na nim pocałunki. Mokre i gorące. Sama zaś jeździłam dłońmi po jego karku i silnych ramionach.
Nie wiedziałam co, ale to coś samo mną kierowało. Tak jakbym wiedziała, co robić, choć nigdy wcześniej tego nie robiłam. Ba, ja nawet o tym nie myślałam!  Gdy tylko uświadomiłam sobie, co robię, przeraziłam się potwornie. Uchiha czując moje nagłe napięcie przerwał i spojrzał na mnie z obawą.
Nie myślałam o konsekwencjach. Myślałam tylko o nim. O jego smaku. Zapachu. O tym, co mnie czeka i jak bardzo tego pragnę. Właśnie z nim. Tylko i wyłącznie z nim.
Swymi dłońmi niepewnie zjechałam w dół. Sama nie wierząc we własną odwagę odpinałam guziki od jego spodni.
Jeden.
Drugi.
I trzeci.
Zamknęłam oczy, czując jak opuszkami palców głaszcze moje piersi. Czułam, jak me ciało przechodzi prąd, gdy tylko się do nich zbliżał. Szorstkimi dłońmi jeździł po całym moim ciele odbierając trzeźwość myślenia. Wstrzymując oddech, przejechałam miękko dłonią po podbrzuszu chłopaka i jeszcze niżej, po zaskakującej twardości, jak dotąd mi jeszcze nieznanej.
Nieoczekiwanie Uchiha oderwał się od moich ust, sycząc cicho. Otworzyłam oczy i wtedy zatopiłam się w jego własnych, ogarniętych mrocznym, nieodgadnionym głodem. Poczułam jak napięły się wszystkie mięśnie chłopaka.
O Boże… co ja robię? – zapytałam się sama siebie.
Nagle zrobiło mi się niewiarygodnie gorąco. Sama nie wierząc we własne odruchy przyciągnęłam go do siebie, łapczywie chwytając jego wargi i kontynuowałam tą drobną, miłą dla nas obojga czynność. W miarę upływu czasu chłopak powoli się rozluźniał. Wtedy też Sasuke przerwał tą pieszczotę, stanowczo się ode mnie odsuwając.
Ukląkł i popatrzył na mnie uważnie. Nie czułam już zawstydzenia.. Spojrzałam się na niego pytająco. W odpowiedzi, złapał mnie delikatnie w tali i przyciągnął do siebie. Pochwycił mą wargę, ssąc ją przez moment. Później pocałował z finezją godną prawdziwego mężczyzny. Oddałam mu każdą pieszczotę z osobna i z zaangażowaniem godnym najbardziej doświadczonej kochanki. Znów odsunął się ode mnie. Odgarnął mi włosy z twarzy i spojrzał głęboko w oczy.
– Chcesz mnie? – zapytał. Oparłam głowę na jego ramieniu, wtulając się w jego szyję.    Chcę to usłyszeć jeszcze raz. Sakura… chcesz mnie?
Musnęłam wargami jego szyję, podczas gdy on z delikatnością do niego nie podobną głaskał mnie po plecach. Czy ja go chciałam?
O rany, oczywiście. Jak nikogo innego, nigdy wcześniej. Pragnęłam go tak, jak kobieta powinna pragnąć mężczyznę. I nie, nie chodziło mi o seks. Chodziło o miłość. Najprawdziwszą i bardziej nieszczęśliwą od Romea i Julii.
– Chcę… – powiedziałam, delikatnie gryząc jego małżowinę uszną – Pragnę. Pragę cię kochać, Sasuke–kun.
Po tych słowach brunet popchnął mnie na łóżko. Jednym, zwinnym gestem podwinął moją spódnicę i równie szybko zdjął mi majtki. Pomimo tego, czego się spodziewałam, nie spojrzał tam. Położył się na mnie i pocałował namiętnie, co rusz ssąc delikatnie me wargi i drażniąc palcami piersi. Przerywał te czynności tylko po to, by wyszeptać jakby sam do siebie:
– Moja.
Tak, ukochany. Tylko twoja. Na zawsze. Nikogo innego. Nigdy. Wiem, że się o to postarasz, jednak nie musisz. Zawsze będę twoja.
– Sasuke… – jęknęłam, gdy jego usta niespodziewanie znalazły się tuż przy tym miejscu, którego nigdy nikomu nie pokazałam. Na twarz wylał się rumieniec. Tym jednym dotykiem sprawił, że już sama doprawdy się pogubiłam w tym, czy jestem zawstydzona, jak nigdy, czy może pragnę więcej.
Och rany! Czy to możliwe? Czy to się dzieje naprawdę? Czy takie uczucie istnieje w tym okrutnym świecie?
– Jesteś idealna. – wymruczał, buchając falą ciepłego, łaskoczącego oddechu prosto we mnie. Serce wywinęło mi w piersi parę fikołków, a z ust wydostało się zagłuszone przez moją własną dłoń mruknięcie. Uchiha oderwał się ode mnie.
Przez chwilę przyglądał mi się. Zastanowiłam się, co on czuje, widząc mnie prawie nagą i czerwoną nie wiadomo czy z gorąca, czy ze wstydu.
– Chodź do mnie. – poprosiłam.
Nie musiałam go specjalnie kusić. Sam rozebrał się do końca. Po raz kolejny, nie wierząc we własną ciekawość spojrzałam na niego, pełna pasji. Tak, zdecydowanie… dla mnie był idealny. Sasuke położył się na mnie i odczekał parę sekund, lustrując moją twarz z poważną miną. Jednak, to był tylko moment, przed punktem, z którego nie było powrotu.
Syknęłam z bólu, który w jednej chwili przeciął me ciało niczym żyletka skórę. Tyle, że to bolało bardziej, niż rozcięta skóra. Skryłam twarz we włosach chłopaka, jęcząc cicho, gdy poczułam, jak coś się ze mnie wylewa. Jeżeli to była moja błona dziewicza, to wcale się nie dziwiłam, że większość znajomych mi dziewczyn chciała mieć już ten ból za sobą.
– Przepraszam… poplamię ci pościel – wyszeptałam zmęczonym głosem.
– Nie szkodzi – zaśmiał się chrapliwie – Kocham cię.
– Wiem. – odparłam i zacisnęłam oczy. – Ja ciebie też.
Może i mój pierwszy raz nie wyglądał jak ten wymarzony, żywcem wyjęty z komedii romantycznej. Może i nie miałam z niego tak wielkiej przyjemności, jak Sasuke. Ale nie cofnęłabym się. To i tak było najpiękniejsze czterdzieści minut mojego życia. Jedyne takie, niepowtarzalne.
Poczułam się chciana. I kochana. Sasuke nie tylko dał mi swoją miłość. On dał mi całą swoją duszę. A ja oddałam mu wszystko, co miałam. To, czego nie mogłam dać już nikomu innemu. Znowu poczułam się szczęśliwa, lecz przede wszystkim wolna.
To była moja przyjemność. 


* * *

Czy spodziewałem się dzisiaj rano, że wizyta Sakury, którą wcześniej dokładnie zaplanowałem, skończy się właśnie tak?
Czy myślałem, że uczucie skrywane przed wszystkimi, a najbardziej przed nią od paru miesięcy wyjdzie na jaw w ciągu pierwszych dziesięciu minut?
Czy przewidziałem jej reakcję?
Nie, nie i nie.
Chociaż prawdę mówiąc byłem z siebie zadowolony. To czego doświadczyłem z nią… to było właśnie to, czego chciałem od życia. To, czego nie mogła mi dać Saya, chociażby nie wiem, jak się starała. To była najpiękniejsza chwila w mym doczesnym życiu. Chciałem, żeby trwała.
Stałem pod jej domem i czekałem na nią. Pozwoliłem różowowłosej pójść się przebrać w czystą bieliznę. Sam również musiałem się ogarnąć. Po krótkiej chwili Haruno pojawiła się obok mnie.
Cała promieniała. Ja również się uśmiechnąłem. Nie chcąc dłużej zwlekać, zgodnie ruszyliśmy w stronę ramp.
– Jak się czujesz? – zapytałem, kiedy staliśmy na przejściu dla pieszych. Na samo wspomnienie tego, jak cierpiała jeszcze pół godziny temu mina mi rzedła.
– Boli mnie. – przyznała, marszcząc brwi.
– Niedobrze. – zmartwiłem się.
– Przecież wiesz, że musi chwilę poboleć. – zakpiła. – Zaraz pewnie przestanie.
– Martwię się, bo Sayę nic nie bolało. – wyznałem, na co ona zatrzymała się i przypatrzyła mi się z pogardą – No co tak sterczysz?
– Nie gadaj, że Saya była dziewicą? – prychnęła. Wzruszyłem ramionami. – Boże, w co ty się wpakowałeś, Uchiha. – zaśmiała się, klepiąc mnie po ramieniu.
– Jesteś jakaś dziwna. – stwierdziłem. Zielonooka spoważniała na te słowa. – Czyżbyś próbowała udawać, że…
– Nic się nie wydarzyło. – przerwała mi, patrząc na mnie wilkiem – Nic, rozumiesz?
– Dlaczego? – dociekałem. Nie, żebym chciał się podzielić tą informacją z całym światem, ale nie rozumiałem, dlaczego ona chciała tak po prostu o tym zapomnieć. – A może ty chcesz, żebyśmy znów byli razem, tylko się boisz?
– Nie – odparła, przeskakując na krawężnik. Podałem jej dłoń, żeby pomóc jej zachować równowagę. Uśmiechnęła się w moją stronę uroczo – To by cię zabiło, uwierz mi.
– Jak to? – zdziwiłem się. Sakura przeskoczyła zwinnie z krawężnika na chodnik, przyprawiając mnie tym o lekki uśmiech. Zarumieniłem się, gdy zobaczyłem, jaka jest urocza, gdy ma dobry humor. Dziewczyna przez chwilę myślała nad sensem swych słów, poczym powiedziała:
– Wiem, co się stało po tym, jak z tobą zerwałam, Sasuke. – spojrzała mi w oczy i ledwo wyczuwalnie dotknęła tej paskudnej blizny na mym przedramieniu. Nie cofnąłem ręki. – Chcesz wyglądać jak ja?
Wtedy wyciągnęła ręce przed siebie, a ja odwróciłem wzrok w drugą stronę. Nienawidziłem siebie za tamtą chwilową słabość, za to, że na chwilę stałem się osobą chorą psychicznie, bo inaczej nie można nazwać kogoś, kto robi sobie takie paskudztwo. Co do niej… wolałbym, żeby ją gdzieś zamknęli.
W takim czymś, gdzie się takich ludzi leczy. Żeby już sobie niczego nie robiła. Żeby było normalnie. Chciałbym przestać się bać zasypiania z myślą, że następnego dnia Itachi może mi oświadczyć, że mojej Sakury już nie ma. Chcę, żeby ona dostrzegła jak bardzo wszystkim na niej zależy. I że to życie… to też jest piękne. Piękne jak ona sama. Niech w kończy zobaczy, jak cudownie jest budzić się rano i patrzeć z nadzieją w niebo! Oczekiwać od dnia samych dobrych rzeczy.
Chciałbym któregoś dnia obudzić się obok niej. Kiedyś, w przyszłości. Chciałbym przygarnąć ją do siebie, dać schronienie i zapewnić bezpieczeństwo. Pokazywać jej całego siebie, prawdziwego. Kochać ją, całym sobą. Wdychać jej cudowny zapach i mieć spokój, w sercu. Chciałbym mieć z nią dzieci. Zestarzeć się. Ale tylko pod warunkiem, że przestała by sobie robić, a przy okazji i mi, tak straszną krzywdę.
Oczywiście, wiedziałem, że bez pomocy kogoś obcego to niemożliwe. Mogłem sobie tylko pomarzyć. Sakura to inny świat, zamknięty na mnie. Musiałem się z tym pogodzić. Poza tym, ona nie chciała, żebyśmy byli razem. I pomimo tego, że była – jak to sama określiła – MOJA, nie mogłem jej do niczego zmusić. Pozostało mi tylko pogodzić się z rzeczywistością. 

*

Reszta drogi upłynęła nam w milczeniu. Jednak mimo tego, w momencie, gdy od ramp dzieliło nas już tylko paręset metrów Sakura pociągnęła mnie niespodziewanie za rękę. Wpadliśmy do ślepego zaułka.
– Co ty robisz? – zbulwersowałem się. Jednak ona, zamiast mi odpowiedzieć zarzuciła mi ręce na szyję i przyciągnęła do gorącego, pełnego pasji pocałunku. Zachwiałem się zaskoczony, lecz już po chwili odruchowo zacisnąłem ramiona na jej talii i pogłębiłem go. Poczułem miłe łaskotanie w środku.
Dla takiego czegoś warto żyć.
W oddali słychać było głos zmartwionych Naruto i Ino. Zastanawiali się, gdzie mogliśmy się podziać. Nie przerywaliśmy, tylko trwaliśmy we wzajemnym smakowaniu. 

NASTĘPNEJ CZĘŚCI PROSZĘ SPODZIEWAĆ SIĘ ZA DWA, TRZY TYGODNIE. WYJEŻDŻAM W ŚRODĘ DO LONDYNU NA WARSZTATY I NIE BĘDZIE MNIE PRZEZ JAKIŚ CZAS. RACZEJ WĄTPIĘ, ŻEBYM DUŻO PODCZAS POBYTU TAM NAPISAŁA, ALE OBIECUJĘ, ŻE SIĘ POSTARAM. KOCHAM WAS!
Cierpiąca Nanase

7 komentarzy:

  1. Jesteś niesamowita. Twoje notki poruszają moje serce. Przy tej znów płakałam.
    Ja mam jakąś dziwną tendencję do tego, żeby odczuwać uczucia bohaterów blogów.
    Nie dzieje się to często, ale jednak.
    Co do tej notki to jestem pod wrażeniem. Było w niej tyle emocji, że to się właściwie wylewało. Zawsze z niecierpliwością czekam na Twoje posty, choć nigdy ich nie komentuję. Nigdy nie wiem co napisać i właściwie tego nie lubię.
    Trochę zawiodłam się na Itachim za to, że on sam namówił Sakurę do cięcia się, ale wybaczę mu, bo jest chyba moją ulubioną postacią :)
    A słowa Sasuke mnie zszokowały. On nie chciał, ale jej uległ? No bez przesady. Sas jedno myśli i mówi, a drugie robi. Jest typowym facetem.
    Trochę nie wiem o co chodzi z tym, że to będzie jej ostatnia impreza w życiu.Może czegoś nie przeczytałam albo zapomniałam? Albo Ty dopiero rozwijasz ten wątek? Zresztą nie ważne. Dowiem się potem :)
    Tak patrząc na Twoje blogi to chyba ten tylko idzie do przodu, reszta tak raczej stoi w miejscu. Trochę mi z tego powodu smutno, bo wszystkie lubię, ale ni przejmuj się. Najważniejsze, żeby Tobie pasowało to co piszesz i kiedy piszesz. :)
    Przepraszam za ten chaotyczny komentarz, ale chciałam poruszyć wszystko w jednym i chyba mi nie wyszło, bo zapomniałam połowę rzeczy, które chciałam napisać. xD
    Na zakończenie życzę Ci dużo weny, następnych wspaniałych pomysłów i oczywiście miłego wyjazdu.
    Buziaki :*

    OdpowiedzUsuń
  2. Naprawdę dobrze napisany, podoba mi się język.
    Moje części są o wiele krótsze ,może powinnam dłużej nad nimi posiedzieć.

    Ps. Pozdrawiam i życzę wielkiej weny do napisania kolejnej części. ^_^

    OdpowiedzUsuń
  3. Bardzo podobają mi się twoje notki ;) Przy każdej ostatnio płaczę. Jest mi strasznie żal Sakury. Jednak myślę, że w pewnym stopniu sama jest sobie winna. Powinna walczyć o swoje i być twardsza. Zawiodłam się na niej gdy tak szybko wybaczyła Sasuke i jeszcze poszła z nim do łóżka. Poza tym jego wyjaśnienia były śmieszne. Że niby nie chciał tego ale Saya go zmusiła? Zrobił to dla zabicia czasu? To jest chore. Swoją drogą zastanawiam się co takiego planuje Sakura. Trochę się boje kolejnego rozdziału ponieważ tyle razy powtórzyła że to ostatni dzień, że zastanawiam się czy nie zamierza popełnić samobójstwa. Mam nadzieję, że to tylko moja chora wyobraźnia ;) Mimo wszystko chciałabym aby Sasuke i Sakura byli razem i żyli długo i szczęśliwie :D Ciągle liczę na to, że historia będzie miała szczęśliwe zakończenie chociaż wcale się na to nie zapowiada. Jednak nigdy nic nie wiadomo :)

    Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
  4. Witam,można wiedzieć kiedy nowa notka?Opowiadanie bardzo mnie urzekło wręcz je pokochałam,i żałuje że wcześniej go nie znalazłam. Chodź nawet lepiej,bo mogłam odrazu przeczytać następne części,bo zawsze zostawiasz chwilę napięcia i zbzikować można ;* Teraz piszę właśnie w niecierpliwości i nie mogę się wprost doczekać następnej notki c; Może to samolubne,ale czy mogłabym się znaleźć w następnej notce,w dziale ''Dedykacja''?,wiem że to śmieszne,ale bardzo chciałabym znaleźć się w następnym cudnym roździale ! Pozdrawiam ciepło i życzę ogromnej weny,bo talent dziewczyno to Ty masz! ;3 Nick-Zatracona w fantazji-

    OdpowiedzUsuń
  5. Hej hej hej ! xd.
    Czemu nie informowałaś,że mam aż tak dużo zaległości ?! xD .
    Wracam na bloga,nadrabiam zaległe rozdziały,wchodzę do Ciebie,poinformowałaś o 17,myślę sobie,no to super,będę na bieżąco,a tu dupa ! xD.
    Nadrobiłam oczywiście rozdziały i zauważam lekkie zmiany w Twoim pisaniu ^^.
    Wydaje mi się,że piszesz o wiele lepiej,ale może tylko ja to widzę,jako ,że dawno nie czytałam :D.
    Mam nadzieję,że jeszcze mnie pamiętasz,ponieważ u mnie na aitakunaru-no-shoudou.blogspot.com pojawił się rozdział 1 :D ^^.
    + bardzo podoba mi się postać Sasuke i Sakury. Nie zrobiłaś z nich kogoś,kim nie są. W anime Sasuke to cham,więc nikt nie powinien z niego robić słodziutkiego chłopczyka. A Sakura to bez pamięci zakochana w nim dziewczyna,potrafiąca wybaczyć mu absolutnie wszystko. OGROMNY PLUS DLA CIEBIE,DZIEWCZYNO ! :*
    Pozdrawiam
    Shana :*.

    OdpowiedzUsuń
  6. Kocham twojego bloga <3 Nie mogę się już doczekać następnej notki.Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
  7. Muszę przyznać, że gdy czytałam hentaia, to aż se pomyślałam jak to będzie w przyszłości ze mną. Piekło mi się należy za takie myśli...
    No ale nie ukrywając...wyszedł Ci cudaśnie. Cudaśnie? Od teraz chyba będę starała się walić na lewo i prawo słodkością. No, więc wyszedł Ci naprawdę cudaśnie i słodko. Jednakże dziwny skok akcji, najpierw przychodzi do niego zła, a za chwilę niochniochnioch. Mimo to, podobało mi się bardzo.
    Sasuke jak na chłopaka już doświadczonego, to jest naprawdę głupi. Nie powinno się mówić rzeczy typu: A mojej poprzedniej nic nie bolało. Serio? Ja bym mu chyba w gębę dała i więcej się do niego nie odezwała. Wkurza mnie takie zachowanie u chłopaków. I mimo, że mówi, że kocha Sakurę, to robi "te" rzeczy z Sayą. Niech sam zastanowi się, jak to on by się czuł, gdyby Sakura robiła "to" z Naruto. Nie podobają mu się ich bliższe kontakty, a co dopiero by się dowiedział, że ze sobą spali.
    Itachi jak zwykle bohater, świetny jest jako przyjaciel.
    No nic, komentarz tym razem krótki, ale to dlatego, że mam 20 minut na przeczytanie jeszcze jednego rozdziału i skomentowanie go, bo tata chce laptopa, no i muszę jeszcze zrobić sporo rzeczy, a mam Harry'ego Potter'a za półtorej godzinki.
    Tak więc, uściski! ;**
    ~Evelin.

    OdpowiedzUsuń