29
marca
13:19
13:19
Do moich uszu
doszyły świerki radosnych, wiosennych ptaszków. Zawsze cieszyłam się i
uspokajałam słysząc za oknami prawdziwą wiosnę, a nie ostry zimowy wiatr.
Jednak teraz zaczęło mi niesamowicie szumieć w uszach. Jęknęłam, uświadamiając
sobie, że każdy dźwięk sprawia mi przeraźliwy ból. Nic przyjemnego, zaczynać
dzień z bólem uszu i głowy i w ogóle wszystkiego! Zacisnęłam mocniej powieki,
gdy jakieś światło o niewiadomym źródle próbowało otworzyć mi oczy. Z miejsca
zniechęciłam się do wstawania, więc odwróciłam się na drugi bok, z zamiarem
zakopania się głębiej w kołdrę. Jednak otworzyłam szeroko oczy, uderzając lekko
głową o coś twardego.
Pierwsze co
zobaczyłam to gładka skóra, w przyjemnym odcieniu mleka, opinająca wyjątkowo
znaną mi klatkę piersiową. W dodatku ten zapach…
Mój
Boże, co ty tu robisz, Sasuke?
– pomyślałam.
Przetworzyłam
obecną sytuację w myślach, widząc w jakim jesteśmy obydwoje położeniu.
Zastanawiając się, skąd Sasuke wziął się u mnie w pokoju (bo patrząc po
pościeli nawet na pewno byliśmy w moim pokoju) doszłam do wniosku, że nie
pamiętam lub nie mogę sobie przypomnieć skąd JA się tu wzięłam, a co dopiero
ON? Stwierdziłam również, że znowu tylko ja jestem przykryta kołdrą(pewnie
zmarzł, noce wciąż były chłodne, a ja wstając wczoraj rano wyłączyłam
grzejniki), tak więc mam bardzo dobry widok na mojego chłopaka w samych
bokserkach.
Nie, nie podobało
mi się to. Owszem, przyjemny (Jezu, nawet bardzo) widok, ale nagle w mojej
głowie zagościła całkiem inna wizja, niż roznegliżowany Uchiha.
Boże,
co jeśli my…
Natychmiast
wyskoczyłam z łóżka, stając parę kroków od niego. Zakręciło mi się w głowie,
więc parę razy musiałam przestąpić z nogi na nogę, żeby się nie przewrócić. W
ogóle nie przyjmowałam do siebie, że mogłabym być tak głupia by dać się
przelecieć chłopakowi. Ale co jeżeli? Przecież nic nie pamiętam, co znaczy, że
musiałam nieźle przeholować dzisiejszej nocy.
Zaraz
się porzygam… zaraz…
Spojrzałam
najeżona na chłopaka. Właśnie otworzył oczy. Boże, nie! On był zbyt idealny.
Czy potraficie sobie wyobrazić, jak niemożliwie wyglądał mój przyjaciel, a
właściwie mój chłopak w tamtym momencie? To po prostu przechodziło ludzkie
pojęcie.
Był beztrosko
rozciągnięty na całej długości łóżka, z jedną ręką w miejscu, gdzie powinnam
leżeć a z drugą na mojej poduszce z widocznym, różowym śladem po mojej głowie.
Miał też dziwnie rozczochrane włosy, ledwo co widoczny zarost w okolicach
szczęki, zaspane oczy skoncentrowane dokładnie na moich własnych – a to
wszystko było jeszcze w zasięgu mojej ręki. Wystarczyło tylko usiąść obok,
przytulić się… Chwila, bo się zagalopowałam!
– Co tak stoisz? –
zapytał ochrypłym głosem.
Nie odpowiedziałam
mu, tylko nadal tępo patrzyłam się na jego twarz, kalkulując szanse na to, że
straciłam dziewictwo z Sasuke tej nocy. Z jednej strony wydawało mi się to
niemożliwe, jednak z drugiej… przecież byliśmy w sobie zakochani i to się
kiedyś będzie musiało stać, o jeżeli jeszcze się nie stało. Poza tym… pewnie
byliśmy pijani, oćpani w trupa i tak dalej… boże.
– Nie zimno ci? –
znów spytał Sasuke – Chodź pod kołdrę, bo zaraz przeziębisz się.
– Nie ma powodu,
żeby mi było zimno – odparłam odruchowo – Przecież chyba jestem ubrana.
– Żartujesz sobie?
– zaśmiał się, mierząc mnie rozbawionym wzrokiem.
Spojrzałam
odruchowo w dół i mało co nie zemdlałam.
– Sasuke –
zapytałam łamiącym się głosem – Dlaczego jestem w bieliźnie?
– Nie wiem –
odparł, dalej patrząc się tam, gdzie nie powinien. Jeszcze się bezczelnie
uśmiechnął, kretyn jeden! – Strzelam, że wparowaliśmy tu z twojej nagłej
zachcianki. Zaczęliśmy się całować… pewnie trochę bardziej… – zawiesił się,
jakby szukając odpowiedniego słowa – inaczej i… – znowu chwila przerwy.
– No co dalej? –
ponagliłam go, odsuwając się jeszcze o parę kroków – Dawaj, bo aż jestem
ciekawa…
– Wiesz, że nie
pamiętam – odparł leniwie.
– Nie pamiętasz? –
spytałam uśmiechając się do niego uroczo – To świetnie, bo ja też nie! –
krzyknęłam.
W tym momencie
drzwi od mojego pokoju otworzyły się stanowczo, lecz nie nachalnie. W wejściu
zobaczyłam mojego ojca. Miał zmęczoną twarz. Jego oczy, dokładnie takie same
jak moje zlustrowały mnie chłodno. Później spojrzał w kierunku Sasuke, który
niewiadomo kiedy usiadł na łóżku, ukrywając twarz w dłoniach. Zmieszałam się
faktem, że podniosłam na niego głos. Przecież to tylko raz. Nie jego wina, że…
To
wszystko… ze strachu
– usprawiedliwiłam się przed samą sobą.
Ale czego miałabym
się bać?
– Co ty tu robisz?
– zapytał groźnie mój ojciec Sasuke. Brunet spojrzał na niego nieprzytomnie i
odparł:
– Nie wiem.
Dopiero co się obudziłem i już mam awanturę o… – tu zmierzył mnie od stóp do
głów beznamiętnym wzrokiem – nie wiem co i do tego jeszcze pan jest pewnie na
mnie zły, chociaż przecież jeszcze nic nie zrobiłem. Zaraz i pan zacznie na
mnie krzyczeć, a ja wtedy umrę.
– Umrzesz? –
odezwał się ojciec.
– Nie miał pan
nigdy poranka na kacu u swojej dziewczyny w łóżku? – mówiąc to Sasuke spojrzał
na mężczyznę z politowaniem.
Ja również na
niego spojrzałam. Spodziewałam się, że pogodni z tąd Uchihę, że będzie
wściekły. Kiedy Yuriko sprowadzała sobie chłopców na noce urządzał awantury na
całą ulicę. Jednak nic takiego się nie stało. Nawet lepiej – ojciec się
uśmiechał!
– Wiem co czujesz,
Sasuke. Mam żonę i trzy córki, w tym dwie prawie dorosłe. Nie przejmuj się…
Czy
ja dobrze słyszę, że on go pociesza moim kosztem? Co?!
– Przyszedłeś po
coś konkretnego? – warknęłam zła.
Tata spojrzał na
mnie z wyrzutem.
– W sumie to tak –
odparł – Przyszedł Naruto i chciał się z Tobą zobaczyć… mówił coś, że ma jakieś
filmiki ze wczoraj, nie wiem, o co mu chodziło, ale ma minę jeszcze bardziej
zmordowaną od Sasuke. Na dodatek strasznie bełkocze, ledwo co go mogłem
zrozumieć. Czeka na… no cóż, w takim wypadku na was w kuchni. Nie musicie się
spieszyć, bo chyba zasnął na stole.
Nagle roześmiał
się donośnie. Razem z Sasuke skrzywiliśmy się. Boże, co za męka, taki hałas i w
ogóle.
– Dobrze, zaraz
zejdziemy – odpowiedziałam z jękiem, ale i zaciekawiona celem wizyty Uzumakiego
w moim domu – Możesz nas zostawić samych, tato?
– Ach! Już, już
skowronku – zaśmiał się donośniej, ale zaraz dodał groźnie – Tylko się
ubierzcie, bo mało co go nie zamordowałem, jak zobaczyłem co ty, moje dziecko i
co ON – tu wskazał głową Sasuke – macie na sobie. Wiesz co wy macie na
sobie?... WY NIC NIE MACIE NA SOBIE! Boże, moja mała córeczka… moja Sakurcia…
wiesz, jak ja się muszę teraz czuć?!
– Dobrze, wyjdź. –
syknęłam.
– W ogóle nie
rozumiesz moich uczuć! – wytknął mi, przez co poczułam pulsującą niebezpiecznie
żyłkę na moim czole – Przy okazji, bo zapomnę – zachichotał, wychodząc tyłem –
ładny stanik, córciu. Taki bardzo w twoim stylu. Noś go częściej.
I wyszedł, nie zamknąwszy
drzwi. Spojrzałam w lustro, na stanik opinający mój biust. Różowy, taki
pastelowy z logiem Hello Kitty i białą koronką. Zawrzałam.
Gdzie
on się patrzy?! I jak śmie mi wyrzucać, jaką bieliznę noszę?! Niech się cieszy,
że to nie skórzany gorset z ćwiekami i batem do kompletu!
– Obydwoje
jesteście tacy sami! – wrzasnęłam, wychodząc za nim na korytarz – I ty i ta
świnia Kaigo! Zboczeńcy!
On się tylko
zaśmiał i zniknął w swoim gabinecie. Ja natomiast wróciłam do swojego pokoju.
Sasuke nadal siedział w takiej samej pozycji.
* * *
Tak… ranek po
ostrej imprezie.
Gdzie
jestem?
Obudziło mnie
ostre zerwanie się Sakury z łóżka.
Jak
to? Sakura?
Zabolały mnie
oczy.
To
pewnie przez to światło… która godzina?
Spojrzałem się na
nią.
Stała z dziwną
miną. Niby taka wyprostowana, ale plecy miała zgarbione. I zaciętą minę. No i
to przerażające spojrzenie. Wiecie: duże oczy, małe źrenice, wzrok mordercy tuż
zza gęstej, prostej grzywki… skierowany wprost na mnie. To było straszne.
Jednak z chwilą, gdy wszedł jej ojciec, szybko
zmieniła swoje nastawienie do świata. Z najeżonej kocicy zmieniła się w
ziejącego ogniem smoka. Krótka wymiana zdań, parę uwag, informacja o Naruto i
sobie poszedł. Po tym, Sakura usiadła obok mnie na łóżku. Wolałem nie patrzeć
na nią. Zbyt bardzo huczało mi w głowie po wczorajszym, a ona na dodatek
zaczynała jakieś awantury z rana. Nie miałem ochoty na takie zabawy. Ukrywałem
twarz w dłoniach, próbując pozbyć się tego hałasu. Moja krew i mózg muszą być w
zmowie, że robią mi takie rzeczy!
– Co ci? –
zapytała zatroskana, przysuwając się do mnie może o milimetr bliżej.
– A co mi może
być? – odparłem, głośno wzdychając – Nie boli cię głowa?
– Boli –
odpowiedziała po chwili zastanowienia.
– To czego się
głupia na mnie drzesz? – zapytałem się, patrząc przez palce na jej chude nogi z
pewnego rodzaju politowaniem. Haruno musiało być zimno, bo skóra na tych patykowatych udach strasznie
posiniała. Wziąłem kołdrę i kazałem Sakurze wstać. Ja również wstałem. Opatuliłem
ją starannie materiałem obrzucając jej twarz przelotnym spojrzeniem. Uśmiechała
się do mnie.
– Wcale się nie
drę – odparowała marszcząc brwi.
– Jak nie, jak
tak! – powiedziałem przekornie – Dlaczego wszczynasz awantury?
– Żadne awantury
ani nic z tych rzeczy! – zaprzeczyła podnosząc głos
– No jak nie? A
to?
– Bo widzisz…
zastanawiam się, jak to się stało, że jesteśmy tu razem? – wyjaśniła, a ja poczułem
jej ciepłe oczy na swoich. Popchnąłem ją delikatnie na łóżko, przez co usiadła
na nim. Ja uczyniłem to samo.
– Zastanawiasz?
– Ta… pamiętasz
coś? – spytała łagodnie, przysuwając się do mnie nagle. Przerażały mnie jej
zmiany nastroju. Raz jest wściekła, raz potulna.
– No… – tu
urwałem, żeby przetrząsnąć umysł w poszukiwaniu jakichś przydatnych wspomnień –
Pamiętam jak tańczyłaś…
– Tańczyłam? –
zapytała, jakby nie wiedziała o co chodzi.
– No, z Ino
tańczyłyście – uściśliłem.
– Co konkretnie
robiłam?
– Konkretnie to tańczyłaś
na rurze.
– Na rurze? Nie
uważasz, że to trochę niedorzeczne jak na mnie?
– Mam ci to
zademonstrować? – syknąłem – Przecież wiem jak wygląda striptiz!
– Nie, nie trzeba…
już wiem, dlaczego to pamiętasz – zaśmiała się. – Coś jeszcze?
– No później to
już tak średnio, ale pamiętam też, jak tu przyszliśmy… i jak zasypialiśmy… –
urwałem, żeby spojrzeć na twarz dziewczyny.
Zaczęły drgać jej
usta, a oczy miała znów takie nienaturalnie duże.
– Co jest? –
zapytałem zaniepokojony. Co mogło wywołać u niej taką reakcję? Przecież nie
powiedziałem nic złego!
Przez chwilę na
jej twarzy można było dostrzec zawahanie. Przygryzła wargę, jakby bijąc się z
tym czy mi odpowiedzieć prawdę, czy skłamać?
– No… – zaczęła –
Bo zastanawiałam się… czy…
Zacięła się na
parę minut. Tak minut! Długich minut.
– Czy co? –
ponagliłem ją, chcąc poznać pytanie.
– Czy… czy my… –
jąkała się, jakby nie umiała wyrazić tego co chciała powiedzieć.
I nagle przytuliła
się do mojego ramienia. Kurczowo trzymała się go, wbijając mi boleśnie
paznokcie w skórę.
– Co „my”? –
dociekałem. Odczepiłem jej ręce od siebie i przyciągnąłem do siebie tym samym
ramieniem. Poczułem łzy na swojej piersi. – Dlaczego płaczesz?
W odpowiedzi
otrzymałem salwę gorzkiego szlochu. Chciałem, żeby przestała. Nie wiedziałem
jednak co zrobić, żeby przestała? Nie byłem zbyt wrażliwym typem człowieka. Nienawidziłem płaczu. Jedynym co przychodziło mi do głowy było
głaskanie jej po plecach i milczenie.
Pewnie większość z
was zbeszta mnie za to, że milczałem. Ale co wy byście zrobili na moim miejscu?
Skoro czegokolwiek bym nie powiedział, było źle to po co się w ogóle odzywać?
Chciałem dobrze, a jak zwykle musiało wyjść z tego gówno. Pozostało mi tylko to
głaskanie grubej, puchowej kołdry i czekanie aż różowowłosa się uspokoi.
Chociaż nie!
Chyba się
domyślałem, co było powodem tego napadu histerii. Ale czy ona jest naprawdę aż
tak mało ufna w stosunku do mnie? Myśli, że przespałbym się z nią po pijaku? Co
ja jestem, gimbus? O nie, kochana – co to, to nie. Mam swoją godność, podobnie
jak ty masz swoją. Nie jestem taki za jakiego mnie masz.
Odczepiłem ją od
swojej klatki piersiowej i spojrzałem z zainteresowaniem na jej twarz. Jedyne
czego ta przydługa, obcięta w artystycznym nieładzie grzywka nie zasłaniała
był czubek nosa i drgające, pełne usta. Złapałem swoją lewą dłonią jej prawą, a
drugą zacząłem odsłaniać oczom dziewczyny świat.
Miała zaciśnięte,
opuchnięte powieki i mokre od łez policzki. Jednak czując, że manipuluję przy
jej twarzy otworzyła oczy. Najpierw jedno, potem drugie. Był to na tyle uroczy
widok, że uśmiechnąłem się do niej przyjaźnie. Szloch ustał.
– Ty serio
myślisz, że jestem na tyle wyrodnym facetem, żeby chodzić z tobą, męczyć już tyle czasu i znosić te twoje chore pobudki tylko po to, by cię
zaliczyć na twojej urodzinowej imprezie? – zapytałem z rozbawieniem.
– A nie? –
zdziwiła się, ocierając policzki naszymi splecionymi dłońmi.
– Nie – odparłem –
To kuszące, muszę przyznać, ale nie widzę na razie takiej potrzeby. Kocham w
tobie to – dotknąłem palcem jej nosa – i to – jej oczu – i to, i to, to, to –
pokazywałem po kolei na jej usta, włosy, piersi, brzuch, nogi, ręce i tak dalej
– Ale zdecydowanie najbardziej kocham w tobie te wszystkie rzeczy połączone w
całość, plus to, co masz tutaj i tutaj – popukałem ją najpierw w czoło, a
później w miejsce, gdzie powinna mieć serce.
– Innymi słowy,
chętnie bym się z tobą przespał, ale może jeszcze nie teraz. Na razie to co mi
teraz dajesz jest wystarczające – dodałem z uśmiechem.
– Naprawdę? –
zajrzała mi głęboko w oczy. Speszyłem się tym trochę.
No bo kto by się
nie speszył rozmawiając ze swoją dawną przyjaciółką o tym, że jej się pragnie?
No postawcie się w mojej sytuacji!
Kiedy na nią
patrzę, to często nadal widzę tamtą dziewczynkę, którą zaczepiłem dla Naruto na
placu zabaw. Mieliśmy wtedy po sześć lat i nikt nie myślał o tym, że ta
znajomość będzie przyjaźnią na długie lata. Co dopiero mówić o tym, że ja i ona będziemy razem… ba – nawet przez myśl mi to wtedy nie przeszło! No
dobra, miałem sześć lat, ale aż do liceum w ogóle nie dopuszczałem do siebie
myśli, że mógłbym traktować Sakurę inaczej niż jak, co najwyżej przyjaciółkę. O jeżeli
od moich trzynastych urodzin naszą relację można było nazwać przyjaźnią. Szczerze wątpię.
Teraz jednak jest
inaczej. Zrozumiałem postawę Haruno z tamtych lat i czuję żal do samego siebie
za to, jak ją potraktowałem. Czasu niestety nie da się cofnąć, ale można
spróbować zastąpić złe wspomnienia dobrymi.
– Nie pociągam
cię? – zapytała dziwnym tonem, jakby urażonym. Zakłopotany podrapałem się za
uchem. Nadal patrzyła mi bardzo przenikliwie w oczy. Do tego przygryzła wargę,
przez co zawiesiłem wzrok w tamtym punkcie na parę sekund. Przyjemny widok,
taki niebezpieczny.
– Skądże znowu –
odparłem, wstając. Po głowie przeszła mi wizja, której wolałbym nie ujawniać –
Chodź, Naruto czeka.
– Serio nic między
nami nie było? – spytała, również podnosząc się i podchodząc do szafki.
– Zauważyłbym –
odpowiedziałem, wkładając spodnie.
Ona tymczasem
wyjęła z mebla szarą bluzę z kocimi uszami (Itachi doszył te uszy, stąd wiem,
że to na pewno ta z uszami) i szare spodnie od dresu. Boże, to ona ma coś, co
nie jest czarne albo białe? Nieprawdopodobne.
– Po czym? –
zapytała. Odwróciłem się do niej.
Zrzuciła kołdrę na
podłogę i poczęła wkładać spodnie przez co, no cóż, miałem idealny wręcz widok
na tamte „białe majtki” (Tak, jasne,
Sasuke. Na pewno patrzyłeś się na majtki –.– dop.autorki), nie do pary ze
stanikiem.
– A no na przykład
po tym, że jak mniemam pobrudziłabyś prześcieradło, kołdrę… no coś tam na
pewno. I nie miałabyś takich schiz i tak dalej – odparłem, zawstydzony jej
dociekliwością – Poza tym, jestem facetem… wiem, że to się nie zdarzyło i już!
– A skąd wiesz? – spytała
z zadziornym uśmiechem – A może nie jesteś moim pierwszym facetem?
Jezu, ona mnie
przeraża! Jeszcze dwie minuty temu ryczała z niepewności co do tego, co
robiliśmy poprzedniej nocy, a teraz poddaje mnie wątpliwości, czy aby napewno
jest dziewicą. Popatrzyłem się na nią z pobłażaniem.
– Jestem pewien,
że będę pierwszy.
* * *
Zastaliśmy Naruto
przy w kuchni, tak jak powiedział tato. Siedział przy kuchennym stole.
Naprzeciw niego była szklanka wypełniona do połowy wodą. Łokcie opierał o blat,
jednak jego plecy były zgarbione a jego twarz skierowana była na wprost.
Naprzeciw Uzumakiego siedziała Ocha i patrzyła uważnie na blondyna. Była ubrana
w różowy pajacyk, który niezbyt pasował do jej krwisto – czerwonych włosów, ale
był ciepły. Dziewczynka biła się z chłopakiem na spojrzenia. Jej było zacięte i
czujne. Jego zaś mówiło „Zabij mnie lub sam umrę”. Kiedy weszliśmy obydwoje
przerwali swoją grę i zwrócili na nas swe oczy.
– Dzień dobry,
Sakura! – zawołała Ocha. Jak na umówiony sygnał skrzywiliśmy się wszyscy. Miała
taki donośny i piskliwy głos. – Dzień dobry, Sasuke–kun!
– Cześć –
odpowiedziałam. Sasuke natomiast tylko skinął jej głową. Zajęłam miejsce obok
Naruto, natomiast Sasuke obok Ochy.
– Co będziecie
robić? – zapytała ruda – Mogę z wami?
– Nie – odparłam
stanowczo.
– Ale dlaczego? –
jęknęła.
– Bo nie. Zmykaj
do pokoju. – ucięłam. Dziewczynka posłusznie wstała i zostawiła nas samych.
Przed wyjściem obrzuciła mnie jeszcze nienawistnym spojrzeniem i powiedziała:
– To
niesprawiedliwe.
Zostaliśmy sami.
Siedzieliśmy w milczeniu. Żadne z nas nie miało nawet siły na siebie spojrzeć,
a co dopiero się odezwać. Paskudny poranek. Uderzyłam czołem o blat z głośnym
hukiem.
– Auć – jęknęłam –
Boże, za co?
– Uważaj,
Sakura–chan. – pouczył mnie Naruto, poczym sam walnął głową o marmur – Auua! Masz
rację, to boli.
Nagle do kuchni
wkroczył smętnym krokiem Kaigo. No tak, przecież jego nie mogło zabraknąć na
takiej imprezie. Było chyba całe miasteczko. Wyjęczał do nas coś w rodzaju
cześć, poczym podszedł do czajnika elektrycznego i zapytał się, czy chcemy może
herbaty. Skinęłam głową. Chłopcy też.
Z niecierpliwością
wsłuchiwałam się z odgłosy gotowanej wody. Liczyłam na to, że gorąca herbata
jakoś podreperuje mój zniszczony alkoholem i narkotykami mózg. Poza tym, było
cicho. Kaigo musiał przeżywać podobne katusze co ja. Podniosłam głowę, żeby
spojrzeć na jego twarz. Skrzywiłam się, widząc, że mój brat to już nie 23–letni
mężczyzna, a jakiś obcy, śmierdzący facet po czterdziestce, z miną trupa. Z
resztą, wszyscy wyglądaliśmy podobnie. Woda się zagotowała, więc brat zalał
cztery kubki, postawił przed nami trzy i wyszedł.
Pewnie
poszedł zalegać do siebie
– pomyślałam.
Swój wzrok
przeniosłam na Sasuke. Siedział zgarbiony i pisał SMS z nieodgadnioną miną.
Spojrzałam na Naruto, który również się podniósł na przyzwoitą wysokość.
– Do kogo piszesz?
–zapytałam zaciekawiona.
– Do nikogo –
odparł, co przerodziło moją ciekawość w zazdrość.
– Nie masz kogoś
takiego w kontaktach – warknęłam, patrząc mu w oczy wyzywająco.
– Po co tu tak
właściwie przyszedłeś? – spytał Sasuke Naruto. Oburzona otworzyłam buzię. Cóż
za zdolność do szybkiego zmieniania tematów!
– No bo chciałem,
żebyście obydwoje to zobaczyli. Mówię wam – złapał się za głowę. Musiała mu
dokuczać tak samo, jak nam – Takiej imprezy to ludzie prędko nie zapomną. Teraz
wszyscy będą przyłazić na rampy.
Teraz pytanie
podstawowe numer 1:
– CO TO SĄ
„RAMPY”?
Już wyjaśniam. To
nic innego jak miejsce, gdzie młodzież z całej Konohy, głównie z naszego liceum
spotyka się co jakiś czas, żeby urządzić najlepszą imprezę na świecie. Pomimo tego,
że w gruncie rzeczy jest to stary magazyn, który miasto – na prośbę rocznika
Kaigo i Itachiego – przerobiło na miejsce, gdzie młodzież mogła się wyszaleć.
Lepiej w starym, nieużywanym magazynie niż na ulicy, prawda?
Poza tytułowymi
rampami, które czyniły część tego miejsca skateparkiem było tu miejsce na
twórczą pracę młodzieży czyt. Graffiti. Wszystkie ściany, ścianki, każdy
centymetr kwadratowy tego miejsca był w jakiś śliczny i z pewnością oryginalny
sposób ozdobiony, dzięki czemu miejsce to było bardzo kolorowe.
Po przeciwnej
stronie ramp był zrobiony podest. Specjalnie na potrzeby różnych imprez. Było
cię z niego widać w całym pomieszczeniu, które wcale nie było takie małe.
Dzięki hojności pana burmistrza (którego trzeba było o to błagać ze dwa, trzy
lata) i pomocy mojego taty zamontowano tu mnóstwo kabelków, które posłużyły do
zamontowanie głośników. Możne było robić dyskoteki i takie tam. Z tego podestu
najczęściej jednak korzystałam ja i mój zespół.
Graliśmy na każdej
możliwej imprezie, jaka tylko odbywała się w hali, co czyniło mnie, dziewczyny
i chłopców… niesamowicie popularnymi ludźmi. Wszystkie dzieciaki w mieście nas
znały i słuchały. Przynajmniej do dwóch roczników niżej od naszego i paru
wyżej. Na pewno nie rocznik Ochy, bo to przecież dziesięciolatki i na pewno
rocznik Kaigo i Itachiego, którzy mieli po dwadzieścia trzy lata na karku.
Obiecaliśmy sobie
wszyscy, kiedy powstało to miejsce, że każde urodziny jakie tylko będą w naszej
paczce, będą obchodzone właśnie tu. Tak więc, wczoraj skończyłam osiemnaście
lat – odbyła się impreza, było… jak widać cudownie. Prawie nic nie pamiętam,
jedynie jak wchodziliśmy, parę drinków, trochę piosenek i to wszystko.
– Więc pokazuj –
ponaglił go Uchiha, a ja mu przytaknęłam.
Blondyn trochę
pogrzebał w swoim telefonie, a kiedy znalazł odpowiedni folder wręczył mi
aparat i powiedział:
– Wszystkie filmy
i zdjęcia jakie tu wrzuciłem są z twoich urodzin. Mówiłem ci, że zrobię ci
najlepsze urodziny na świecie i takie właśnie miałaś… Wyglądałaś przynajmniej na
zadowoloną.
– Rozumiem…
dziękuję – pocałowałam go w policzek, mówiąc to. Chłopak lekko się zarumienił,
co było u niego normalne, gdy zmniejszałam między nami dystans i uśmiechnął
radośnie. Zwróciłam się do Uchihy – Chcesz zobaczyć co wyprawialiśmy, skoro nie
pamiętasz?
– Dawaj –
uśmiechnął się łobuzersko, pukając palcami w krzesło obok siebie.
Wstałam, obeszłam
stół i usadowiłam się obok niego. Spojrzeliśmy po sobie z rozbawieniem.
Odpaliłam pierwszy
filmik. Drugi. Trzeci. Czwarty. I jedno zdjęcie, i kolejny film. Na wszystkich
byliśmy uśmiechniętymi, dobrze zgranymi nastolatkami. Aż sama się uśmiechnęłam.
Parę ujęć
pokazywało jak się całowałam z Sasuke, raz całowałam się z Ino. Nie pamiętam
tego, co mnie przeraża.
Tańczyłam na
rurze, ale nie takiej do striptizu, tylko jakiejś ze starej konstrukcji
budynku. Sasuke miał rzeczywiście rację,
wychodziło mi to bardzo dobrze, jeżeli byłam aż tak pijana, żeby odtańczyć tego
typu taniec przed znajomymi. O Ino nie wspomnę, bo się rozebrała. Do majtek.
Nie ogarniam tej dziewczyny.
Było też nagrane
parę piosenek, co mnie strasznie uradowało. Przynajmniej mamy jakiś materiał,
gdybyśmy chcieli walnąć teledysk do szkoły na muzykę, jako praca dodatkowa. Wszystko
było pięknie i ładnie. Śmialiśmy się z tego, co wyprawialiśmy, bo byliśmy
pewni, że normalnie nawet nie wpadlibyśmy na zrobienie takich rzeczy. Aż tu
nagle do kuchni wpadła moja matka.
Miała twarz
poczerwieniałą od złości, a kiedy zobaczyła Sasuke to oczy mało co jej nie
wypłynęły na twarz. Szkoda, bo to byłby dla mnie naprawdę pasjonujący widok.
Uchiha natomiast siedział sobie obok mnie i jak gdyby nigdy nic patrzył na nią
beznamiętnie.
– Sakura – powiedziała,
a w jej głosie usłyszałam jad. Skrzywiłam się.
– Co? –
odburknęłam.
– Już ty dobrze
wiesz co! – zagrzmiała – Co on tu robi?
– Siedzi.
– Nie pyskuj –
pouczyła mnie. Przewróciłam oczami – Miałaś z nim zerwać.
– No tak, miałam. –
potwierdziłam, a później uśmiechnęłam się chytrze, dodając – Ale jak widać
wypadło mi z głowy.
– O co chodzi? –
zapytał Sasuke.
– Och, nie ważne –
odparłam, uśmiechając się również do niego. – Mojej mamie wydaje się, że może
mi dyktować, co mam robić, a ja jej posłucham.
Moją matkę
zatkało. Jednak nie na długo. Obydwie miałyśmy w genach szybkie ocenianie
sytuacji i pozbywanie się szoku. Zwróciła się do Naruto.
– Uzumaki, skarbie
– zemdliło mnie, gdy usłyszałam jej przesłodzony, ciepły głos. Do wszystkich
potrafiła tak mówić, tylko nie do mnie i Sasuke. – zabierz kolegę i zmykajcie,
bo muszę sobie coś wyjaśnić z Sakurą.
– Dobrze – odparł
Naruto, zdziwiony całą sprawą. Wziął Sasuke pod ramię, a ten zdążył tylko dać
mi buziaka w policzek i zniknąć w przedpokoju.
Zostałam z nią
sama.
Panowała taka
cisza, że słyszałam, jak dudni moje serce. Nie chciałam tu być z nią, sama.
Teraz moja wcześniejsza odwaga na nic mi się nie zda.
– Prosiłam cię…
Odwróciłam się do
niej twarzą, ze złością patrząc jej w oczy. Jej były puste. Zawsze, kiedy na mnie
patrzyła, jej oczy były właśnie takie. Bez wyrazu. Bez… mówiąc po prostu
szczerze… bez miłości. Nie patrzyła na mnie tak, jak na Yuri czy Ochę. Boję się
powiedzieć, co mi ten wzrok przypominał, ponieważ nie wyobrażacie sobie, co to
znaczy, kiedy matka patrzy się w ten sposób na swoje dziecko.
– A ty jak zwykle
myślałaś, że jesteś mądrzejsza. Oświecę cię… nie jesteś.
* * *
Kiedy wyszliśmy od
Sakury miałem dziwne przeczucie, że stanie się coś złego. Nie chodziło o to, że
matka zielonookiej wyraźnie mnie nienawidzi, bo jej zdanie o sobie miałem
głęboko gdzieś. Ton tej kobiety, jej wzrok, kiedy patrzyła na nią… nie do
opisania. Wolałem nie wiedzieć, co myślała o swojej córce. W ciągu tego dnia i
reszty weekendu wielokrotnie próbowałem się dodzwonić do Sakury. Ten niepokój nie dawał mi spokoju. Bałem się o nią. W dodatku jej okna były
zasłonięte, cały czas, co nigdy się nie zdarzało, bo Haruno uwielbiała przecież
wyglądać przez okna na świat zewnętrzny, szczególnie, że przez resztę wolnego świeciło słońce.
W poniedziałek do
szkoły poszedłem sam. Sakura spóźniła się na pierwszą lekcję. Kiedy na przerwie
zapytałem ją, dlaczego nie odbierała wykręciła się, że komórka się jej
rozładowała i zgubiła ładowarkę. Uśmiechała się przy tym ślicznie, tak…
niewinnie. Ale jej oczy były martwe, jakby ktoś wyssał z nich życie.
Kłamała. Wcale nie
było okej. Znam ją przecież od dziecka i wiem, kiedy coś kręci. Gdy kłamie
zawsze woli patrzeć się w podłogę, niż w oczy rozmówcy. Tak też zrobiła teraz.
Mówiła do mnie niby pogodnie, niby rozbawiona, ale była wyraźnie smutna. Byłem
przekonany, że w jej domu, po moim wyjściu stało się coś, o czym nie powinienem
wiedzieć. Coś czego nie potrafiłem sobie wyobrazić.
W dodatku,
chociażby nie wiem jak chciała, nie ukryłaby tego cienia na lewym policzku.
Nawet podkład, puder czy co tam innego… nic nie mogło ukryć tego paskudnego
szarego cienia na jej ślicznej, smutnej twarzy. Kiedy go zobaczyłem, zawrzała
we mnie straszna złość. Byłem pewny, że to robota jej matki. Sam chciałem ją nieźle
poturbować. Nie miała prawa uderzyć swojego dziecka!
Jednak najgorsze
było jeszcze przede mną. Najdelikatniej jak tylko mogłem w tym wzburzonym stanie
dotknąłem tego siniaka. Ciągnął się od kącika oka aż do linii szczęki. Pogłaskałem
ją, tak żeby nie sprawić jej bólu. Traf chciał, że gdy Sakura podniosła rękę,
żeby zabrać moją dłoń, rękaw mundurka odsłonił kawałek jej nadgarstka.
Z pewnością nie
wyobrażacie sobie, jaki wstrząs musi przeżyć chłopak, który widzi tak
zmasakrowaną rękę. Aż nogi się pode mną ugięły, kiedy zobaczyłem te szramy,
niektóre szerokie na parę milimetrów. One… musiały być najdalej ze wczoraj.
Boże, kiedy pomyślę co ona musiała robić za tymi zasłonami…
– Sakura – szepnąłem
i spojrzałem w jej oczy z przerażeniem.
Zorientowała się,
że po raz kolejny zobaczyłem to czego nie powinienem i szybko naciągnęła rękaw
marynarki, zasłaniając blizny jak tylko mogła. Ale przede mną nie mogła ich
zasłonić. Za późno.
– Nie zrozumiesz –
odszepnęła mi i pobiegła na następną lekcję.
To był WDŻ.
Dziewczyny miały w Sali od biologii numer 209, na wschodnim skrzydle, a my w Sali
od matematyki numer 110, poziom niżej. Jednak nie mogłem się zmusić, żeby
wykonać jaki kolwiek ruch, poza skuleniem się pod ścianą biblioteki, przy
której rozmawiałem z różowowłosą. Zaniosłem się głuchym szlochem. Wiem, że chłopaki niby nie
płaczą, ale my przecież też mamy jakieś uczucia.
~
NO TAK, WIEM ŻE NIE WIEM, CO TO ZNACZY „DWA TYGODNIE” (w odpowiedzi do komentarza
Juli Hanare) ALE WIECIE – REMONT SIĘ SKOŃCZYŁ, MAM FERIE, WIĘC ROZDZIAŁ
NAPISAŁAM I DODAJĘ ^_^ JESTEM CIEKAWA WASZYCH OPINII NA TEMAT SYTUACJI SAKURY I
SASUKE. CO WEDŁUG WAS POWINIEN ZROBIĆ W TAKIEJ SYTUACJI? NIE ŻAL WAM SAKURY? CO
BYŚCIE ZROBILI NA JEJ MIEJSCU? UCIEKLIBYŚCIE? A MOŻE WYGADALI SIĘ
PRZYJACIELOWI? JA WIEM, CO ONI ZROBIĄ, ALE NIEZMIERNIE CIEKAWIĄ MNIE WASZE POMYSŁY
:D A JAK OGL ODCZUCIA WZGLĘDEM BLOGA? BO OSTATNIO TO TYLKO SŁYSZĘ HEJTY NA
SASUKE XDDD DO ZOBACZENIA PRZY ROZDZIALE 18! (Jezu, zbliżamy się do końca – nie
ogarniam tego) POZDRAWIAM I CAŁUJĘ.
Cierpiąca Nanase
Co ci mogę powiedzieć... właśnie obejrzałam 13 odcinków anime które momentami było tak przesłodzone że niespodziewane łzy Sakury zupełnie mnie nie zdziwiły, co by na pewno się stało gdyby nie ten słodzik ^^ Przechodząc dalej, masz ferie hmm to może 18 pojawi się szybciej? co? he? pomyśl nad tym ;) Wracając do twojego zapytania: co o tym sądzimy... hmmm jak dla mnie to scenariusz zerżnięty iście z Romea i Julki nie wiele by mnie zszokował ;) ale staram się myśleć jednotorowo, co by za wiele dramatyzmów nie wprowadzać :) Tak więc, nie wiem co mam myśleć. Zadowolona? Zionę pustym odmóżdżonym tokiem myślenia, który sam w sobie nie pozwala mi na wiele, a może to po prostu ta późna pora, bądź co bądź nie dano mi dzisiaj spać długo a sama kładę się spać o nieludzkich porach, ale co ja ci będę tutaj opowiadać, wystarczy mi wiedza że Ty wiesz co oni zrobią. Czyż to nie urocze że daje ci wolną rękę i pozwalam się zaszokować kolejnym rozdziałem? Bredzę, wiem że tak jest ale to część mojej egzystencji. A jako że nie chce się rozpisywać co chyba już zrobiłam pragnę ci jedynie uświadomić, ponieważ ty uświadomiłaś mnie, iż opko zbliża się do końca, o makabro... pragnę się wyrazić bardzo stanowczo, a więc: Ten blok skończysz, bierzesz się za następny, zrozumiano?! Ja myślę. Pragnę poznać więcej tych twoich pomysłów które tworzysz w swojej głowie, tak więc czekam na deklaracje iż przymierzysz się do pracy nad nowym opowiadaniem, gdy tylko to dobiegnie końca. No i chyba tyle jak na ten komentarz. Tak więc weny, weny i jeszcze raz ogromnej determinacji ;)
OdpowiedzUsuńPodobał mi się.
OdpowiedzUsuńCzekałam na ten moment.
I wreszcie się doczekałam.
Mama bije córke?
W filmach to przeważnie ojciec, a matka jest zastraszana razem z dzieckiem.
A tu taka przyjemna odmiana.
No cóż, z jednej strony nie dziwie się wrogością matki Sakury do Sasuke.
Ale nie miała prawa jej uderzyć.
Chociaż może jeszcze się wszystko wyjaśni i to nie ona ją uderzyła.
A, no i czekam na to co dalej będzie z Sasuke po tym co zobaczył.
Jeśli chodzi o mnie, to ja bym pękła i mu wszystko powiedziała.
Znam siebie, umiem ukrywać uczucia, ale do pewnego czasu.
Powiedziałabym mu co i jak, ale bała się konsekwencji.
A jak bym opisała uczucia Sasuke?
Zapewne byłby to strach oraz wściekłość na samego siebie, że on doprowadził do czegoś takiego.
A jak bym zakończyła tą historię?
Nie wiem, to właściwie zależy od tego jaki miałabym tego dnia humor.
Ale postawiłabym na szczęśliwe zakończenie, bo smutnych nie lubię.
Wystarczy, że moje życie jest szare.
Dlatego wolę kolorowe i barwne końce.
Co do tego, że opowiadanie zbliża się ku kuńcowi.
Nie mogę nawet tego do wiadomości przyjąć!
Jedno z moich ulubionych, a tu już prawie koniec.
Ale wszystko ma swój początek, rozwinięcie i swoje zakończenie.
Mam nadzieję, że nie zakończysz na tym swojego pisania.
I stworzysz kolejne SasuSaku.
Tak więc weny, weny, weny, weny, weny, weny, weny i weny!
So.. Kurwa matka Sakury to patologiczna kobieta :o Mi się wydaje, że ona nie kocha SAKURY :o: Głupa Sucz.. Lubię tate Sakury, jest spoko XD Ej ja myslę, że sakura ucieknie i wszyscy będą jej szukać, a znajdą ją pociętą i będzie wypominanie swoich błędów... Saki będzie walczyć w szpitalu i uratują ją i będzie z Saskiem? Albo umrze :v Nie no lepiej nie XD Bo ma być SasuSaku.. Ale weźże powiedz co z tą mamą Sakury :o Bo nie wiem.. Czemu ona jej nie kocha.. xd I błagam niech rozdział 18 będzie szybciej bo Cie zabie :') A i jeszcze może się okazać, że Saki jest adoptowana, ale to jest trochę naciągane czyż nie? ;_;
OdpowiedzUsuńPozdrawiam cię i CZEKAM na nowy rozdział ;_; XD
Bardzo się cieszę, że wreszcie ukazał się kolejny rozdział :D Mam nadzieję, że na następny nie każesz nam zbyt długo czekać ;) Szczerze przyznaje że nie spodziewałam się takiego obrotu spraw :D Potrafisz zaskoczyć czytelnika i jestem bardzo ciekawa co jeszcze wymyślisz :D
OdpowiedzUsuńCo do Sasuke to żal mi go. Myślę, że teraz będzie się o wszystko obwiniał :/ Widać, że zależy mu na Sakurze i nie mogę pojąć dlaczego jej matka tego nie widzi`. To naprawdę wygląda tak jakby jej nie zależało na córce :( Może to jednak nie jest jej biologiczna córka? Ciekawa jestem jak zareaguje Sasuke. W przypływie złości może udać się do matki Sakury co prawdopodobnie pogorszy sytuację :( Biedna Sakura nie ma łatwo :( Wcale się jej nie dziwie. Każdy musi jakoś odreagować mimo, że jej sposób mi się nie podoba...Nie mam pojęcia co ona teraz zrobi. Mam tylko nadzieję, że nie zawiedzie się na Sasuke.
Z niecierpliwością czekam na kolejną notkę :D
Pozdrawiam i życzę weny!