Music

środa, 10 października 2012

Paradise roz.8

1 listopada
około 15 –
okolice parku. 

Dziś był pierwszy dzień listopada. Wyjątkowo ciepły, jak na taki jesienny miesiąc.  Prawie 20 stopni i jeszcze świeciło przyjemne słoneczko. Grzało w twarz. Od rana powiewał delikatny wiaterek. Na myśl przychodziło mi lato, nie jesień.
Postanowiłam zrobić sobie zasłużoną przerwę od szkoły i udałam się do parku w celu przyjemnego spożytkowania czasu. Aby odciąć się od reszty świata wlazłam nawet na drzewo – najniższe jakie znalazłam w całym parku. Zawsze na nim siadałam, gdy chciałam być sama. Oczywiście ludzie krzywo się na mnie patrzyli, ale do tych spojrzeń już przywykłam.
– Sakura – usłyszałam dobrze znany mi głos. No bo kto mógłby mi popsuć relaks, jak nie Naruto?
– Odwal się – mruknęłam lustrując go wzrokiem. Wracał ze szkoły. Oczywiście miał krzywo zapięty mundurek ujebany błotem.
– Złaź na dół – zadyrygował przejęty. – Zrobisz sobie krzywdę, Sakurcia.  
Przetarłam twarz dłońmi. Dlaczego jak mówisz ludziom, że mają spierdalać oni nigdy tego nie robią? Dlaczego zawsze, kiedy chcę być sama, ktoś musi zwrócić na mnie uwagę? Boże, życie jest takie okrutne. Zerknęłam na Sasuke, który niespodziewanie wyrósł tuż obok Uzumakiego.
Ten przynajmniej był schludnie ubrany. Patrzył się na mnie z politowaniem i pogardą. Zdenerwowałam się jeszcze bardziej. Niech stąd spierdala. Był ostatnią osobą (poza resztą świata), którą miałam ochotę oglądać tego dnia. Tak, nadal byłam na niego zła za tą akcję z pierwszego dnia szkoły. I za to, że zostałam przegłosowana i musiałam z powrotem przyjąć go do zespołu. Jeszcze byłam na niego zła za to, że od paru tygodni traktował mnie jako potencjalne zagrożenie.
– Nie – warknęłam wzburzona faktem, że mi przeszkadzają i odwróciłam twarz w stronę słońca.
– Kiedy my mamy do ciebie sprawę – blondyn jęczał dalej.
– To tym bardziej. – Zamknęłam oczy, gdy promienie słońca zaczęły mi dokuczać.  Nie długo jednak było mi dane wygrzewać się na gałęzi drzewa, bo poczułam czyjąś dłoń na swojej łydce.
 Brak grawitacji i uczucie, że się leci w dół. Tak, to było to. Wrzasnęłam, chyba na cały park. Sądziłam, że uderzę o ziemię i sobie coś zrobię, ale jedyne co poczułam to silny, ciepły i przyjemny uścisk oraz delikatną, acz charakterystyczną mieszankę zapachów, idealnie połączonych w jeden. Wiedziałam do kogo należał tan zapach. Będąc w miarę bezpieczną w jego mocnym uścisku otworzyłam powoli oczy. Byłam rozdarta.
Z jednej strony byłam w ramionach swojego kochasia, co było powodem do przyspieszenia krążenia krwi w moich żyłach, a z drugiej byłam strasznie zirytowana faktem, że to właśnie on mnie złapał. Wolałabym jednak, żeby to Naruto wykazał się refleksem. Lecz Uzumaki, zamiast wykonać jakikolwiek ruch w celu ratowania mojego zdrowia stał obok i śmiał się na cały park z mojej miny.
Brunet bezpiecznie postawił mnie na ziemi.
– Dzięki – mruknęłam do niego. Skinął głową. Odwróciłam się przodem do Naruto.
Niebyło nic bardziej oczywistego, że to on zrzucił mnie z drzewa. Sasuke nie odważyłby się na to. To nie było w jego stylu. W przeciwieństwie do Uzumakiego. Zamachnęłam się porządnie i przylałam mu w twarz. Dało się słyszeć ten charakterystyczny plask przy tego typu przemocy.
 – Ała – wrzasnął blondyn, łapiąc się natychmiast za policzek. – Za co?
– Już ty dobrze wiesz za co – burknęłam. Uśmiech zniknął z jego twarzy. Podświadomie wyczułam, że pojawił się on za to na twarzy Sasuke.
– Nie musiałaś aż tak mocno – wyjęczał z bólem.
– A właśnie, że musiałam – krzyknęłam. – Po coś to debilu zrobił?
Uzumaki zamilkł. Spojrzał się na stojącego obok mnie Sasuke z wyrzutem, na co ten tylko prychnął z kpiną. Zaintrygowana wytężyłam słuch.
– Sasuke ma do ciebie sprawę – wycedził przez zaciśnięte zęby. – Jeżeli to już wszystko to ja spadam. Powodzenia, stary – rzucił do bruneta i ruszył przed siebie, nadal masując się w obolały policzek. Trochę głupio wyszło, bo mój cios wywołał we mnie poczucie winy.
Zostaliśmy z Sasuke sami. Serce podeszło mi do gardła, a w uszach usłyszałam swój donośny puls. Przemknęłam wzrokiem po twarzy chłopaka. On również zrobił się nagle lekko spięty. Ale tylko trochę, bo uśmiech nie schodził mu z ust.
– O co chodzi? – Zapytałam się Uchihy, patrząc za oddalającą się sylwetką Naruto. Wstrzymałam oddech.
– Chciałem pogadać – odparł chłodno. Czekałam na dalszy ciąg, ale jedyną kontynuacją jego wypowiedzi była głucha cisza.
– Może jakieś rozwinięcie? – Warknęłam pomimo swojego spięcia. Jednak widząc jego groźną minę zaraz się zreflektowałam – O czym?
I tak usłyszałam za sobą cichy syk.
– Nie mów do mnie tym tonem – warknął. Humor ponownie mi wrócił, więc przytaknęłam na to głową z pogardą. – Przejdziemy się?
– Niech będzie – odparłam, patrząc jak mnie wymija. Spojrzał wyczekująco w moją stronę. Podążyłam za nim mimo tego, że poczułam się dziwnie.
Szliśmy prawie pustą alejką. Wokół rosło sporo drzew, przez które słońce nie mogło się przebić. Było więc zimno. Gdy zaczął wiać mocny wiatr zaczęłam żałować, że ubrałam tylko bluzę. Moje włosy wiły się we wszystkich kierunkach, łamiąc przy tym prawa grawitacji. Wymruczałam pod nosem parę przekleństw, dotyczących pogody. Niespodziewanie na moje ramiona została narzucona marynarka, należąca do Sasuke. Niemal natychmiast owinął mnie jego zapach, którym ubranie było przesiąknięte.
– Dzięki – powiedziałam cicho. Poczułam, że chłopak mi się przygląda. – O czym chciałeś pogadać?
Musiała upłynąć dłuższa chwila, za nim Sasuke zdobył się, żeby coś powiedzieć.
– Ta rozmowa… To będzie trudne – wyznał.
– Gdybyś jeszcze nie zauważył, to absolutnie wszystkie nasze rozmowy są trudne – pozwoliłam sobie na żart. Jednak Sasuke najwyraźniej nie miał ochoty na żarty, bo słysząc moją odpowiedź jego rysy wyraźnie stężały.
– Nie ułatwiasz mi zadania takimi uwagami  – wysyczał. Ponownie zamilkliśmy.
Cisza ciążyła mi niemiłosiernie. W tamtym momencie sama jego obecność u mego boku wystarczyłaby mi, żeby otworzyć sobie żyły. Zaczęłam nerwowo głaskać miejsce, w którym ostatnio wbiłam sobie nóż, robiąc bardzo długie i równe nacięcie. Pomimo tego, że miałam na sobie marynarkę Uchihy i własną bluzę blizna, pod wpływem mojego dotyku zaczęła niemiłosiernie piec. Ten ból mnie uspokoił i dodał sporo odwagi.
– No to jak będzie z tą rozmową? – Ponagliłam go spokojnym głosem. Brunet odchrząknął, wyraźnie wyrwany z zamyślenia.
– O nas – wyszeptał. Usiadł na ławce, którą akurat mijaliśmy.
To wyznanie wprawiło mnie w niemałe zaskoczenie. Gula w gardle ponownie dała o sobie znać, a palce automatycznie powędrowały na szramę.
– O nas? – powtórzyłam niepewnie. Rozmowy „o nas” zawsze, ale to zawsze kończyły się kłótnią. Szczerze wątpiłam w to, że tym razem będzie inaczej.  
– Tak – zaczął, głośno wzdychając. – Nie rozumiem twojego zachowania.
– Mojego? – Spytałam podejrzliwie.
– No – odparł w zamyśleniu, by zaraz później wywarczeć. – O co ci chodzi dziewczyno?
No i się zaczęło. Zawrzało we mnie.
Ja robię coś źle? Nie! To w nim jest problem, nie we mnie. To on bawił się w terrorystę odkąd tylko wrócił. Poza tym, to Sasuke zaczął mnie atakować zaraz po tym, jak wyznałam mu miłość! Jak on w ogóle śmiał mnie o coś posądzać?!
– Chyba raczej, o co TOBIE chodzi Uchiha – powiedziałam opryskliwie. – To ty się zacząłeś na mnie wtedy wyżywać, jakby to, że się w tobie zakochałam, było zbrodnią stulecia!
– No właśnie. We mnie – zagrzmiał. – Nie pamiętam, żebym dawał ci jakiekolwiek do tego powody. Nie we mnie miałaś się zakochać!
– Och, proszę cię! – jęknęłam. Emocje wzięły nade mną górę i podeszłam do niego bliżej, nachylając się nad nim złowrogo. – Co ty kurwa myślisz, że ja sobie ciebie specjalnie wybrałam? Nie bądź narcyz, Uchiha. Równie dobrze mogłam się zakochać w Naruto.
– Ale tego nie zrobiłaś – odparł wyzywająco. Odwrócił głowę w drugą stronę i patrzył na kaczki, które akurat nas mijały. Zawsze tak robił, gdy był zły. To przekręcanie głowy było jego mechanizmem obronnym. Człowiek od razu miał ochotę dać za wygraną, gdy tylko Uchiha przestawał na niego patrzeć.  
– Życie, bywa… tak wyszło. – Westchnęłam, ponownie miziając blizny.
– Niestety – syknął. Znowu zamilkliśmy. Obydwoje potrzebowaliśmy ochłonąć. Również spojrzałam na kaczki.
Było ich pięć. Tamte ptaki wydały mi się wtedy takie biedne. Było zimno i wyraźnie zanosiło się na deszcz, a one i tak uparcie kroczyły ku niedalekiemu stawowi. Poza tym, miały tylko siebie. Ta na samym początku zakwakała uroczo, a reszta jej zawtórowała. Po długiej chwili zniknęły w krzakach za ławką, na której cały czas siedział Uchiha. Pomyślałam sobie, że lepiej nam się będzie rozmawiać, gdy będziemy na tym samym poziomie, więc usiadłam na drugim jej skraju.
– Sasuke – wymówiłam delikatnie jego imię, chociaż w moich ustach brzmiało zawsze tak samo ostro. Mruknął coś, na znak, że mnie słucha. – Ty naprawdę o mnie zapomniałeś?
Usłyszałam, jak chłopak bierze głęboki wdech. Spojrzałam na niego otwarcie, oczekując odpowiedzi. Patrzył w moje oczy, głębiej niż to pewnie możliwe. Po plecach przebiegł mi dreszcz, a na policzki wyskoczył rumieniec. Dobra, jeżeli ja kiedykolwiek od kogokolwiek usłyszałam, że mam przenikliwy wzrok, to ten ktoś chyba nigdy nie spotkał się twarzą w twarz z Sasuke. Brr.
– Sakura – wymówił moje imię dziwnie subtelnie. Teraz to ja się zakrztusiłam. Tego tonu to ja już dawno nie słyszałam. Ostatnim razem w podstawówce, przed tym, jak się pokłóciliśmy. – A czy ty kiedykolwiek zakochałaś się w kimś innym niż ja?
To wyznanie wcale mnie nie zszokowało. Zamyśliłam się. Jeżeli ja nigdy nikogo innego nie pokochałam w ten sposób, o czym on doskonale wiedział, to znaczy, że on nigdy o mnie nie zapomniał. Ale… dlaczego w takim razie skłamał? Po co ta szopka?
– Jesteś dziwny – stwierdziłam, jeszcze bardziej chowając się w materiał marynarki.
– Wiem – zgodził się i troszeczkę uśmiechnął. – Kiedy powiedziałaś mi o swoich uczuciach byłem w szoku. Nie sądziłem, że możesz być aż taka głupia, żeby nie ogarnąć, o co chodzi w relacji naszej trójki – wyznał. No cóż, dyplomatą, to on nie będzie, sądząc po doborze słów. Postanowiłam nie brać do siebie tych obelg pod swoim adresem, dla dobra tej rozmowy.
„O co chodzi w relacji naszej trójki”? Nie rozumiałam.
– A o co chodzi? – zapytałam. Jego uśmiech poszerzył się i zmienił w szyderczy. Spojrzał na mnie wyraźnie rozbawiony.
– Jeżeli Naruto ci nie powiedział, to ode mnie nic się nie dowiesz.
– Czyli chodzi o niego? – Zdziwiłam się. – Nadal nie ogarniam.
– Boże… – Sasuke przetarł twarz dłonią. – Jedno warte drugiego.
– To wy się kurna od dziesięciu lat bawicie w jakieś pierdolone podchody! – Wybuchłam po to, żeby zaraz przywalić sobie w czoło. – Miałaś być spokojna i nie dać się wciągać w te jego chore gierki, Sakura… – zaczęłam mamrotać pod nosem, jak rodowy psychopata.
– Bo jesteś ślepa – usprawiedliwiał się. – Naruto cię kocha, idiotko.
Moja reakcja była najlepszą na świecie – przywaliłam mu z otwartej dłoni w tył głowy, aż zawył.
– Nie gadaj głupot – warknęłam.
– Myślisz, że kłamię? – Pomasował się w obolałe miejsce.
– Tak, tak właśnie myślę – odparłam zawzięcie. – Naruto, owszem, kocha mnie, ale jak przyjaciółkę! I ja też go tak kocham, więc pomiędzy mną a nim nigdy nie wyrośnie coś takiego jak „miłość” w innym niż to wykonaniu. To tylko przyjaźń.
– Wierzysz w to? – Zaciekawił się.
– Tak. Nie ma innego wytłumaczenia na naszą relację, rozumiesz?
– Może to i prawda – mruknął. Wiatr wokół nas przybrał na sile i nawet przez czarne rurki czułam jego chłodne języki na udach. Szczerze współczułam Sasuke, kiedy tak siedział w samej koszuli dlatego zdjęłam marynarkę i rzuciłam w jego stronę. Zdziwił się. – Co ty robisz?
– Zimno ci, przecież widzę – wytłumaczyłam. Nie wydawał się być przekonany. – Ja mam grubą bluzę mojego brata, a ty tylko krochmaloną koszulę.
– Ale ja nie ważę 40 kilo – stwierdził, z powrotem oddając mi nakrycie. – Ja wytrzymam, ty raczej nie bardzo, chudzielcu. Mogłabyś trochę przytyć, wiesz?
– Jakbym chciała, to bym przytyła, a tobie nic do tego – odpowiedziałam uśmiechając się lekko. Ubrałam ją z powrotem na ramiona czując się miło potraktowana przez tego chama. – Wiesz, przy mnie nie musisz udawać.
– Wiem – on również się uśmiechnął, a później zrobił taką minę, jakby coś do niego dotarło.
– Co się stało? – Zdziwiłam się. Chłopak zamrugał parokrotnie, patrząc to na swoje ręce, to przed siebie. Później swoje oczy przeniósł na mnie i taksował mnie tak od góry do dołu ze trzy razy. Zawstydziłam się jego natarczywością. – Sasuke? Coś nie tak?
– Nie – odparł, jakby wyrwany z transu. – Właśnie wszystko jest na swoim miejscu. Wiesz… siedzimy sobie razem, wytykamy sobie swoje różne wady i wcale się na siebie za to nie obrażamy, ani nic.
– Kiedyś było tak codziennie, co? – Uśmiechnęłam się ponownie na wspomnienie tego, jak dobrze się w dzieciństwie dogadywałam z Sasuke. – Nie chciałbyś do tego wrócić?
– Może i chciałbym, ale to niemożliwe – wyznał. Mały promyczek nadziei, tlący się w moim sercu przy zadawaniu mu tego pytania, właśnie zgasł.
– Dlaczego? – Zasmuciłam się. Naprawdę wolałam mieć Uchihę za przyjaciela niż za wroga. – Co ci szkodzi?
Gdzieś niedaleko nas zagrzmiało. Niebo nad nami zrobiło się granatowe i jeszcze ten durny, zimny wiatr nie chciał odpuścić. Poczułam, jak po moich plecach powoli wędruje gęsia skórka.
– Moje uczucia – powiedział, a ja zmarszczyłam brwi.
– Przecież możesz swoją nienawiść zamienić na coś innego, to nie jest wbrew pozorom takie trudne. Ja już tak zrobiłam… – Znów cisza. – Chodzi ci o Naruto?
Sasuke uśmiechnął się pod nosem i spojrzał mi w oczy spod swojej przydługiej grzywki.
– Sakura, tu chodzi o mnie – wyszeptał. – Wiesz… jeszcze parę minut temu cię nienawidziłem, a teraz czuję, że to było głupie.
– Sasuke – przerwałam mu, wstając z ławki i podając mu dłoń. Ta konwersacja zmierzała w niebezpiecznym kierunku. – Dasz się zaprosić na herbatę do tej kawiarni po drugiej stronie ulicy?
– Musisz w takim momencie? – zapytał. Poczułam, jak coś mokrego ląduje na moim policzku. Wtedy też po niebie rozeszła się kolejna fala grzmotów, tym razem niosąc za sobą błyskawice. Aż podskoczyłam z wrażenia. – Nie mów, że boisz się burzy? – Zaśmiał się, wstając o własnych siłach. Zabrałam rękę i razem z drugą zaplotłam po biustem.
– Nigdy nie bałam się burzy i ty dobrze o tym wiesz – udałam oburzoną. – Po prostu nie mam zamiaru moknąć z tobą w deszczu. Jeszcze się obydwoje przeziębimy i w domu będzie krzyk.
Brunet nic nie odpowiedział, tylko wlazł na trawnik i na skróty wyszedł z parku. Nie chcąc się rozdzielać, podążyłam potulnie za nim. Następnie niepostrzeżenie przebiegliśmy na drugą stronę ulicy i w paru susach znaleźliśmy się przed kawiarnią. W momencie, w którym Sasuke otworzył przede mną drzwi nastąpiło istne urwanie chmury. Zastygłam w miejscu, podziwiając, jak krajobraz wokół mnie z miejskiego zmienia się na las równikowy w porze deszczu. Nie minęło parę sekund, a my już byliśmy przemoczeni do suchej nitki.
– Zajebiście – usłyszałam niezadowolony głos Uchihy. – Sakura, pośpiesz się do cholery.
– Przepraszam – wychrypiałam, wyrwana z transu. – Zamyśliłam się.
W kawiarni było dosyć przytulnie… no, jak to w małych kawiarenkach bywa, prawda? Dużo białych, drewnianych stoliczków i krzeseł obitych w pulchne, miękkie, różnokolorowe poduszki. Naprzeciw wejścia była drewniana lada z kasą i koszyczkiem na napiwki. Pod nią była szyba, a za nią szklane półki z całą masą przeróżnych słodkości. Pomyślałam, że trafiłam do raju. Oprócz nas w lokalu było jeszcze parę osób, więc wiadomo było, że nic złego nas tu nie spotka.
– Dzień dobry – przywitała nas kobieta stojąca za ladą. Miała ciemne odrosty i szeroki uśmiech. Patrzyła pożądliwym wzrokiem na mojego towarzysza. Nie zraziłam się tym zbytnio, chociaż pewna część mnie miała ochotę jej wygarnąć, żeby się nie ośmieszała.
– Dzień dobry – odpowiedziałam. Sasuke nawet nie zwrócił na nią uwagi. Zamiast tego złapał mnie za ramiona i dosłownie przesunął do stolika. Podłoga w lokalu była na szczęście drewniana, bo gdyby były to na przykład płytki, moje zdecydowanie przemoczone trampki wydałyby bardzo nieprzyjemny dźwięk, sunąc po niej z oporem. Chłopak odsunął mi krzesło i poczekał aż usiądę, dopiero po tym zajął miejsce naprzeciwko.
Zmierzyliśmy się nieprzystępnymi spojrzeniami i niemal jednocześnie zwróciliśmy swoje oczy ku kobiecie zza lady, która wyrosła obok naszego stolika niewiadomo skąd.
– Co podać? – zapytała przymilnie. Oczywiście, że nawet na mnie nie spojrzała. Za to Sasuke tak, dając mi do zrozumienia, że mam wolną rękę.
– Herbatę… – powiedziałam niepewnie. Blondyna zwróciła swe oczęta na mnie ze źle ukrywanym niezadowoleniem. Nawet się nie wkurzyłam, będąc zbyt pochłoniętą rozmyślaniem na temat tego, gdzie Sasuke nauczył się tak olewać ludzi.
– Aha – zanotowała. – A dla pana? – zwróciła się do niego z uśmiechem.
– Dwie herbaty i jakieś niedrogie, smaczne ciastko – warknęłam zła. – Jak jestem głodna, to gryzę, więc radzę się pośpieszyć.
Kątem oka zauważyłam, jak usta Sasuke wyginają się w bardzo szyderczym uśmieszku. Sama również się uśmiechałam. Patrzyłam, jak kobieta potrząsa parokrotnie głową i pośpiesznie odchodzi. Nie lubiłam być niemiła dla ludzi, ale czasami aż mnie cholera brała, gdy podobni do niej stawali na mojej drodze.
– Ty stawiasz? – zapytałam, kiedy zostaliśmy już zupełnie sami.
– No raczej. Moje ego poważnie by się na mnie obraziło, gdybym ci kazał płacić – odparł, przyglądając mi się bacznie. Ciarki przeszły mi po plecach, lecz nie chcąc pokazać, jak bardzo mnie przerażał, zaczęłam bawić się swoimi palcami. Nastała cisza. Bardzo denerwująca, z resztą. 

* * *

 Deszcz walił uparcie o szybę, jak gdyby uważał, że jego szanse na przebicie się przez grubą taflę szkła były równie wielkie, jak napięcie panujące pomiędzy dwójką zwykłych znajomych, którzy niemieli nawet odwagi spojrzeć sobie w oczy. Para siedziała tak w bezruchu i ciszy już od dobrych parunastu minut. Kiedy zdawało się, że obydwoje skamienieli już na wieki, do stolika podeszła kelnerka z tacą wypełnioną przez dwie filiżanki herbaty oraz talerzyk z bliżej nieokreślonym ciastem.
– Pańskie zamówienia – odezwała się przymilnym tonem. Profesjonalnym gestem ujęła w trzy palce spodek jednej filiżanki i postawiła przed różowowłosą dziewczyną. W ślad za zamówioną herbatą poszedł talerzyk. Chłopak również po sekundzie otrzymał swoją porcję. Ich pozycje pozostawały niezmienne. Lekko zmieszana tą specyficzną aurą kelnerka odwróciła się na pięcie i z wypiekami na twarzy odeszła w swoją stronę.
Na twarzy zielonookiej również wykwitły rumieńce, spowodowane zapewne natarczywością niespodziewanego spojrzenia bruneta, dzielącego z nią stolik. Kosmyki mokrych, różowych włosów zakryły skrawki jej policzków. Chłopak momentalnie się zreflektował i widząc speszenie znajomej, odwrócił wzrok.
Co się z tobą dzisiaj dzieje, Sasuke? – zastanowił się w głębi swojego serca, starając się zrozumieć własne zachowanie. W ciągu tych parunastu minut siedzenia razem w jednej sali, w idealnej ciszy jego serce zmieniło się nie do poznania.
Sasuke zerknął jeszcze raz na towarzyszkę i ze zdumieniem odkrył, że jej widok napawa go spokojem. Zielone tęczówki również przesunęły się na niego, a ich właścicielka wstrzymała gwałtownie oddech. Patrząc w jego ciemne, nieodgadnione oczy, czuła wyraźnie tą odmianę, jednakże nie potrafiła się nad tym zbytnio zastanawiać. Jej myśli krążyły wokół swoich własnych uczuć względem niego.
– Sakura – wymówił jej imię jakoś dziwnie uprzejmie – herbata nam stygnie.
Różowowłosa, tak jakby wyrwana z transu zamrugała parokrotnie, by zwrócić swe otumanione oczęta na porcelanę postawioną przed nią.
– Tak – wychrypiała cicho pod nosem. Ciemnooki uśmiechnął się lekko do niej, chociaż ona nawet na niego nie patrzyła. Jej speszenie wydało się w tamtej chwili Sasuke równie urocze, co małe kotki, bawiące się kłębkiem wełny. Z tym samym uśmieszkiem obserwował, jak jej twarz staje się ostra – zupełnie odmienna od tej sprzed paru sekund.
– No to patrz – powiedziała chłodno. Ujęła w dwa palce filiżankę i jednym chlustem opróżniła ją do połowy.
– Gdzie twoje maniery? – zapytał. – Myślałem, że jesteś stuprocentową dziewczyną, Sakura – ponownie powtórzył jej imię, co wywołało w jego wnętrzu przyjemne łaskotanie.
– Bo jestem – warknęła. Nie odpowiedział jej, tylko zatopił swoje nieodgadnione spojrzenie w brązowej, lekko parującej cieczy. – Po co my tu właściwie przyszliśmy?
Uchiha spojrzał na nią z politowaniem, co niezwykle ją zirytowało. Jakby tego było mało, prychnął pod nosem pogardliwie i  zwrócił swe oczy ku oknu.
– Chyba chciałaś gadać o nas podpowiedział. Podparłszy twarz dłonią z wielkim entuzjazmem obserwował spływające po szybie wartkie strumienie deszczówki. W tej pozycji, gdy na nią nie patrzył, gdy był beztroski wydał jej się jeszcze bardziej pociągający niżeli kiedykolwiek indziej. Zasłoniła usta dłonią, żeby zakryć delikatny uśmiech, który wkradł się na jej usta. – Co ci? – zapytał z nieukrywaną troską w głosie.
– To nic – zreflektowała się, uciekając wzrokiem w talerz. – Och – zawołała i z zadowolenia klasnęła w dłonie. – Dali mi sernik… uwielbiam sernik, wiesz?
Jej naturalna, radosna reakcja wywołała na twarzy bruneta rumieńce. Zakłopotane, czarne niczym węgiel oczy zaczęły błądzić po pomieszczeniu, niczym ślepiec w labiryncie. Zapragnął roześmiać się razem z nią, lecz… czy pozostałby wtedy sobą? 

Czemu tak nie może być zawsze? – zachodził w głowę. – Czemu przy niej już nie potrafię udawać? Czemu czuję, że pragnę być sobą? 

– Wiem – odparł cicho. Z uwagą patrzył, jak różowowłosa nabiera na widelec kolejne kęsy ciasta, a z każdym następnym uśmiecha się coraz bardziej. Wtedy ona pochwyciła jego spojrzenie, a zatopiwszy się w nim, poszerzyła swój uśmiech o następne milimetry.
– Co jest? – zapytała roześmianym głosem, obserwując jak Sasuke zaciska usta w prostą kreskę. – Czemu się tak na mnie patrzysz?
– Bo lubię – wyznał, a ona zakrztusiła się wydychanym powietrzem. – Nawet ładna jesteś… oczywiście tylko wtedy, gdy się uśmiechasz.
Dziewczyna uniosła w zdumieniu brwi.
Nawet ładna jesteś – odbijało się echem po jej głowie.
Nie wiedziała, co ma odpowiedzieć. To wyznanie, niby tak zwyczajne, nic nie znaczące sprawiło, że osłupiała. Czemu to powiedział?
– Kiedy jesteś ponura – ciągnął, ponownie zwróciwszy swoją twarz ku oknu – całe życie z ciebie uchodzi. Widać jak umierasz. – Po tej wypowiedzi nastąpiła chwila ciszy. Dziewczyna nie oddychała, nie chcąc przegapić dalszego ciągu monologu przyjaciela.
Uchiha natomiast zastanawiał się, jak dalej to wszystko rozegrać. Pragnął, by to, co mówi było naturalne, całkowicie z nim zgodne. Nie chciał już udawać.
Nie przy Niej.
– Uśmiechnij się, Sakura – zażądał. Spojrzał na twarz Haruno dziwnie pogodnym, przejrzystym wzrokiem. Mimo to, dziewczyna nie ruszyła się nawet o milimetr. – Proszę – dodał, siląc się na jako taki, przyjazny uśmiech. Ta nieudolna próba bycia normalnym człowiekiem ze strony Sasuke sprawiła, że zielonooka, wyraźnie rozbawiona, prychnęła pod nosem.
– Jesteś nienormalny – rzekła, zasłaniając dłońmi radosną twarz. Zaczęła chichotać cicho, co brunetowi ani trochę się nie spodobało. Jego oblicze na powrót stało się matowe.
– Co cię niby tak bawi, Haruno? – zapytał chłodno.
– To, jak próbujesz być przy mnie normalny – wyjaśniła, patrząc na niego żywo przez długie, kościste palce.
– Mam być chamski? – warknął. Dziewczyna zamknęła na chwilę oczy i wsłuchała się w szum deszczu za oknem. Brunet nie wiedział, jak ma się zachować, więc po prostu czekał cierpliwie na odpowiedź.
Gdy różowowłosa podniosła swe pomalowane na czarno powieki jej oczy błyszczały szczęściem. Odsłoniła twarz i ukazała mu swoje oblicze. Wtedy też czarnowłosy zauważył, jak zielonooka przygryza wargę, próbując się nie śmiać. Poczuł buzującą w nim krew. Nagle dla niego wszystko wokół przestało istnieć.
Widział tylko te cudne, wypełnione życiem oczy.
Pełne wargi, wykrzywione w mimowolnym półuśmiechu, miękko uginające się pod naciskiem śnieżnobiałych, prostych zębów.
Długie, blade palce, podpierające twarz, zlewające się z nią swą barwą.
Słyszał tylko bicie własnego serca, raz po raz przyspieszającego swe uderzenia.
– Bądź sobą – powiedziała cicho. Wyrwała go tym z zadumy. – Lubię cię za to, jaki jesteś. Rób to, na co masz ochotę, jak kiedyś. Na przykład, jeżeli nie masz chęci się uśmiechać to, chociaż by wypadało, nic nie szkodzi. Ja zrozumiem.
Nic już nie powiedział. Wziął sobie do serca szczere wyznanie dziewczyny i chciał je jak najszybciej wprowadzić w życie. Najpierw jednak poczekał, aż przyjaciółka dokończy posiłek.
W między czasie przestało padać. Chłopak widział, jak wszystko powoli się uspokaja. Podziwiał, jak kałużowa woda, brutalnie rozchlapywana przez samochody co i rusz lądowała na chodniku, tworząc wciąż w tych samych miejscach mokre plamy. Było w tym zjawisku coś ujmującego i w pewnym sensie radosnego. Zewnętrzny świat mimo tego nadal pokryty był szarością, jak gdyby próbując ukryć przed wszystkimi swą wesołość.
– Skończone – powiedziała zadowolonym głosem Sakura. Brunet skinął głową i wstał bez słowa. Ona uczyniła to samo. Sasuke chwile pogrzebał w kieszeniach spodni. Z jednej z nich wyjął banknot, który swoją wartością nieznacznie (ale jednak) przewyższał należną zapłatę. Położył go spokojnie na stoliku i ruszył do wyjścia. Zatrzymawszy się przy drzwiach otworzył je i przepuścił w nich wiernie drepczącą za nim Sakurę.
– Do widzenia – zawołała do nich dziewczyna za ladą. Haruno spojrzała na nią przez prawe ramię i uśmiechnęła się pogodnie. Uchiha (oczywiście) udał, że nie zwraca na blondynę najmniejszej uwagi.
Gdy wyszli na zewnątrz powietrze wciąż pachniało ozonem, choć z pewnością nie była to już tak intensywna woń, jak podczas ulewy. Sakura zaciągnęła się głęboko tym zapachem. Bardzo go lubiła i wykorzystywała absolutnie każdą okazję do tego, by się nim napawać. Sasuke spojrzał na nią, unosząc w zdumieniu brwi. Zobaczywszy na jej twarzy spokój i zadowolenie nieco się rozluźnił.
– Żebyś się nie zrobiła mokra od tego samozadowolenia – zażartował perfidnie. Żyłka na czole Haruno dała o sobie znać, pulsując niebezpiecznie. Dziewczyna otworzyła oczy i spojrzała na niego ostro.
– Zamknij mordę – burknęła, zaplatając ręce pod biustem. Komentarz Uchihy bardzo jej się nie spodobał. Obydwoje poczuli, że tą nić porozumienia, która w ciągu ostatniej godziny między nimi wykwitła zostawili we wnętrzu kawiarni. O jeżeli Haruno była przyzwyczajona do rozczarowań i obrotu spraw na jej niekorzyść, to Sasuke wręcz przeciwnie. Zrobiło mu się głupio, że tak wypalił bez sensu. Chciał to jakoś naprawić.
– Sakura – powiedział cicho. Dziewczyna ruszyła w prawo, trzymając się blisko chłodnej, pokrytej szarym tynkiem ściany. On uczynił to samo i powtórzył – Sakura…
– No – zapytała, rozglądając się na boki. Nie chciała po sobie poznać, jak bardzo dotknęło ją to, co stało się przed chwilą. Bo przecież znów poczuła, że… że… że go kocha. Na samą myśl o tym oczy jej się zaszkliły. 

Dlaczego zawsze gdy zaczynam być szczęśliwa, coś się takiego dzieje i… i już nic nie jest w porządku? Dlaczego zawsze przy tobie… Sasuke? – zachodziła w głowę. 

Potrząsnęła głową co nie uszło uwadze chłopaka. Nie poświęcił temu jednak większej uwagi, zbierając się na – jak dotąd – chyba najważniejsze wyznanie w jego życiu.
– Bo powiedziałaś – zaczął niepewnym głosem. Ten ton zwrócił uwagę Haruno na jego osobę. Patrzyła na jego oblicze zaciekawionymi oczyma. Mrugała przy tym nerwowo i często, pilnując niosących zgubę łez, żeby siedziały na miejscu. – Powiedziałaś, żebym robił to, na co będę miał ochotę. I że zawsze zrozumiesz, o co mi chodzi.
– Zgadza się – powiedziała głosem nadal lekko oburzonym jego wcześniejszym komentarzem. W środku natomiast było oczywiście zgoła inaczej. – I co z tego? – westchnęła. – Czy to oznacza, że mam się nie złościć za takie głupie docinki?
– Chyba nie – mruknął, wsadzając ręce w kieszenie. Przygryzł wargę i zerknął na koleżankę. Chociaż próbowała to ukryć, zauważył te łzy. Naprawdę, było mu głupio. Zatrzymał się, co spotkało się z niemiłą reakcją faceta idącego za nimi od paru minut.
– Nie macie się gdzie zatrzymywać gówniarze? – Zezłościł się. Nie odpowiedzieli. Ba, nawet nie uraczyli go spojrzeniem. Sakura również się zatrzymała i zatopiła oczy w swoich butach. Facet wyminął ich bez słowa, zostawiając po sobie wiązankę obelg.
– Czy nadal, jeżeli zrobię to, co będę chciał, mogę liczyć na twoje zrozumienie? – zapytał, wertując jej maleńką, kruchą osóbkę tkliwym spojrzeniem. Żałował, że nie widział jej twarzy. Zasłoniła ją masa różowych włosów, samoistnie spływających w dół długimi kaskadami. Uśmiechnął się lekko, ale szczerze. Bardzo szczerze.
– To zależy, czy będzie mnie to bolało – odparła tak cicho, że chłopak ledwo co ją usłyszał. – Co chcesz zrobić?
Nie uzyskała odpowiedzi. Przynajmniej nie słownej.
Brunet zrobił krok w przód. Znalazł się na tyle blisko, że Sakurę owinął jego zdecydowanie męski zapach. Subtelnie uwodzący jej zmysły. Wprost nie mogąc się mu oprzeć podniosła głowę i wtedy ich spojrzenia ponownie tego dnia się skrzyżowały. Zdziwiła się wielce, gdy jego oczy okazały się być… czułe. Tak jak nigdy.
Wstrzymała oddech, czując jego dłoń na swojej. Jego szorstkie, silne palce nieśpiesznie ujęły ją i poczęły przesuwać się w górę, dając wolną drogą silnym dreszczom, przechodzącym w dół jej kręgosłupa, ku miednicy. Najpierw po przedramieniu, poprzez łokieć, by na chwilę spocząć na jej barkach.
– Sasuke – szepnęła, nie mogąc się ruszyć. Nie wiedziała, co przyjaciel chce z nią zrobić. Jego dotyk odebrał jej trzeźwość myślenia. W odpowiedzi na pytające spojrzenie Sakury młody Uchiha zatrzymał się.
I chociaż całe jego ciało, nawet twarz skamieniały, to te oczy – te dwie czarne dziury jasno dały Haruno do zrozumienia, co ich właściciel zamierza zrobić.
Palce chłopaka przesunęły się nieśpiesznie na krtań zielonookiej, by w sekundę później delikatnie, aczkolwiek stanowczo obejmować jej twarz.
Nie potrzeba było pomiędzy nimi słów.
W momencie, w którym chłodne wargi Sasuke złączyły się z miękkimi ustami Sakury wszystko było już jasne.
Na swoim miejscu.
W ich wnętrzach równocześnie ze spokojem, zapanowało nowe uczucie, którego nigdy wcześniej nie znali. Nowa siła, jasność rozpierzchła się po ich ciałach, kompletnie odbierając wszystkie inne odczucia. Liczyli się tylko oni.
Gdy oderwali się od siebie Sakura poczuła, jak po policzkach spływają jej łzy. Nigdy w życiu nie była taka szczęśliwa.
Sasuke widząc pojedyncze krople zdobiące twarz jego ukochanej otarł je kciukiem. Ponownie złączył ich usta w pocałunku, nie mogąc się nacieszyć faktem, iż jego uczucia w końcu znalazły ujście.
Różowowłosa zarzuciła mu ręce na szyję i przywarła do niego całym ciałem. Sprawiło to, że obydwoje polecieli na ścianę. Na szczęście Uchiha w porę zamortyzował ten upadek, opierając się dłonią o zimny tynk. Z piersi Sakury wydobył się głośny śmiech, który udzielił się również i Sasuke. Przerwali tym samym swój drugi w życiu pocałunek.
Kiedy ucichli zielonooka z wypiekami na twarzy spojrzała poważnie na Sasuke. Zrobiła minę tak grobową, że brunetowi znowu zaniosło się na śmiech. Nie pokazał jednak tego, nie chcąc sprawić jej przykrości.
– Co my z tym zrobimy? – zapytała go. Wzruszył ramionami, ponownie wkładając ręce w kieszenie.
– A co niby mielibyśmy z tym zrobić? – Zdziwił się. – To chyba nie jest przestępstwo, okazywać uczucia.
– Niby nie – przyznała mu rację. – Jak myślisz, jak oni wszyscy zareagują?
Sakura objęła go w pasie ramionami i ufnie przycisnęła policzek do jego piersi. Usłyszała jego przyspieszony rytm serca. Zamknęła oczy, czując, że pomimo niepewnej przyszłości wszystko jest na swoim miejscu.
– Zdziwią się pewnie – odparł i pogłaskał ją po włosach.
– Może nie mówimy im o tym? – zaproponowała, otwierając oczy.
– Uważam, że to bezsensu – stwierdził beznamiętnym tonem. Ujął jeden z długich kosmyków włosów Sakury i zaczął oplatać go sobie wokół palca. – Jeżeli jednak tego chcesz, to proszę bardzo – dodał. – Mi tam to obojętne.
– Dziękuję – szepnęła, odrywając się od niego. Uchiha niechętnie ją puścił. Dziewczyna wyciągnęła do niego rękę i uśmiechnęła się promiennie, wiedząc, że chłopak to lubi. – Chodź Sasuke – rzekła. – Idziemy do domu.
Podał jej swoją dłoń i razem kroczyli znaną sobie ulicą, ciesząc się pierwszą wspólną chwilą. Nic już nie mówili. Po prostu byli. 
Razem. 
Cierpiąca Nanase

6 komentarzy:

  1. Mrrr :> robi się szekszi xD oby tak dalej :** <3

    OdpowiedzUsuń
  2. no własnie jest szekszi hehehe oo czyli sa razem tak tak oł jeee a sukienka mi sie baaardzo podoba i pasuje do saki idealna do oczów i pastelowych włosów.

    OdpowiedzUsuń
  3. oho, jakie to słodkie... <3 Rozpływam się...
    Sukienka faktycznie śliczna i chorobliwie pasująca do Sakury. Jestem z Ciebie dumna xD
    A kończąc czytać te opowiadanie muszę powiedzieć, że strasznie mnie zaintrygowałaś! To powinno być nielegalne xD
    No. I chciałabym, naprawdę bardzo proszę, żebyś mnie powiadamiała o nowych notkach na moim blogu.
    Oczywiście, jak będziesz chciała to mogłabyś wyrazić o nim opinię :)
    tsuki-no-kuroi-me.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  4. Jejku*_* To takie slodki e, ale nie napisalas co chciala mu powiedziec! Kiedy nastepny rozdzial? Czekam :*

    OdpowiedzUsuń
  5. Przeczytałam ten blog i bardzo mi się podoba. Mam nadzieje żę weny ci nie zabraknie, a ja będę odwiedzać twój blog i próbować komentować co rozdział. Z niecierpliwością czekam na nowy rozdział. :)

    OdpowiedzUsuń
  6. Nie ma to jak poczytać sobie coś ciekawego w wolnej chwili ^3^ Miło się czytało ^ ^ Chociaż końcówka rozdziału była trochę dziwna :c Może dlatego, że tak szybko się zeszli ._. Albo po prostu nie ogarniam o.o To też jest możliwe xD Poczytałabym jeszcze *0*

    OdpowiedzUsuń