Music

środa, 1 sierpnia 2012

Paradise roz.4


Będąc mniej więcej na wysokości parku, Sasuke postanowił przerwać wszechogarniającą nas ciszę.
– Co ty tak właściwie robisz w tym zespole?
Spojrzałam się na niego wilkiem. Nie zwrócił na to najmniejszej uwagi… ogólnie nawet nie patrzył się w moją stronę. Zacisnęłam usta w linijkę, powstrzymując jęk irytacji. Po paru sekundach zebrałam się na odpowiedź.
– Śpiewam, gram, koordynuję, komponuję – zaczęłam wyliczać, po czym dodałam – Założyłam go, jakbyś nie pamiętał.
– Dobra, już – uciszył mnie kpiąco. Musiałam mu nadepnąć na odcisk. Wkurzyłam się. Bo co on sobie kurka wodna myśli? Był w tym zespole, to raczej powinien to wszystko pamiętać. 
– A ty po co się tam ze mną wleczesz? – zagadnęłam po chwili.
– To proste – mruknął, a po sekundzie dodał patrząc mi prosto w oczy. – Chcę zobaczyć was w akcji.
Odwróciłam wzrok w stronę mijanego przez nas placu zabaw.
– O zobacz! – podniosłam nieznacznie głos, chcąc zwrócić jego uwagę, która ponownie była pochłonięta czymś zupełnie innym. – Plac zabaw.
Również spojrzał w tamtą stronę. Wzruszył ramionami, mówiąc:
– No i co? Zawsze tu był.
– No wiem, ale jak byliśmy mali, to mogliśmy przesiadywać tu całe dnie, pamiętasz? Ty, Naruto, ja i reszta… – urwałam, przypominając sobie, że właśnie tu powiedziałam mu, że go kocham. Znowu zabolało, ale nie dałam nic po sobie poznać. – Było fajnie, no nie?
– Głośno – stwierdził, a ja się zaśmiałam. Miałam nadzieję, że zapomniał o tamtym wyznaniu, spłonęłabym ze wstydu, gdyby teraz to wyciągnął. – Ale masz rację, fajnie było.
Śmialiśmy się obydwoje i rzucaliśmy, co lepsze akcje, jakie kiedykolwiek wymyśliliśmy. Widziałam, jak ludzie oglądają się za nami i uśmiechają pod nosem. Pewnie z boku, wyglądaliśmy jak para zakochanych. Szkoda, że nikt nie wiedział, jak było naprawdę.
* * *
Dotarliśmy w wesołej atmosferze do domu mojego przyjaciela. Puściłem ją przodem, gdy mieliśmy wejść na schody prowadzące do wejścia. Sakura zadzwoniła dzwonkiem i czekaliśmy, aż ktoś nam otworzy. Stanąłem tuż za nią, tak, że jej głowa wchodziła pod moją brodę. Poczułem zapach deszczu i dopiero po chwili odkryłem, że to ona. Że Sakura pachniała wiosennym deszczem… albo ozonem. Wstrzymałem oddech, chociaż sam nie wiedziałem, dlaczego. Ten zapach był przecież taki… ładny. Odurzający w cudowny sposób. Pokręciłem głową, żeby otrząsnąć się z tego zdumiewającego wrażenia. Po jakiejś minucie otworzyły się drzwi.
Ujrzeliśmy podenerwowanego Naruto, który darł się na całą ulicę:
– Zostaw tego pilota, kretynie! – Ktoś coś odkrzyknął ze środka. Wyglądało na to, że próba tego pożal się Boże zespołu miała w swoim profesjonaliźmie przypominać bardziej przedszkole, niż cokolwiek, co mogłoby być profesjonalne. – A wpieprzył ci ktoś kiedyś?
– Ej, to mój tekst – warknęła Sakura. Uśmiechnąłem się pod nosem. Już po raz kolejny tego dnia. Czułem się dziwnie pobudzony. Blondyn nareszcie na nas spojrzał. 
– O, to wy – powiedział zdziwiony i tradycyjnym gestem zaprosił nas do środka.
Sakura ruszyła wyrywając się ze szponów zdenerwowania i jednym szybkim ruchem zdjęła swoje buty. Podreptała w głąb korytarza, nawet nie witając się z Uzumakim. Jednak on kompletnie to zignorował, jakby była to dla niego codziennością. Przechodząc przez próg domu usłyszałem jego podejrzliwy ton:
– Co wy tak razem?
Zmierzyłem jego twarz wzrokiem pełnym politowania. Natomiast lazurowe oczy nagle stały się chłodne i zdecydowane. Zmarszczył lekko brwi i wykrzywił usta w beznamiętnym uśmiechu. Uświadomiłem sobie, że pewnie właśnie tak wyglądałem w jego oczach na co dzień.
– Wiesz, że ja i Haruno mieszkamy na tej samej ulicy – zacząłem, gdy schyliłem się, żeby zdjąć trampki – a dokładniej naprzeciwko siebie i jakoś tak się stało, że wyszliśmy do ciebie w tym samym czasie.
– Tak? – nadal nie przestawał być podejrzliwy.
– Tak – warknąłem. – Od urodzenia na dodatek, wyobraź sobie. 
Musiałem przyznać, że trochę zaskoczyło mnie jego zachowanie. Był taki ostry w swoich wypowiedziach. Zupełnie jak nie Naruto.
Sam zainteresowany chyba podejmował jakąś ważną decyzję, bo przez chwilę zupełnie się nie odzywał, tylko gapił się na moją twarz. Boże, czy on naprawe myślał, że chciałem mu ją odbić? Co za kretyn! Na szczęście po chwili powiedział już zupełnie normalnym tonem:
– Dobra, chodź ze mną.
Zaprowadził mnie na sam koniec korytarza. Otworzył drzwi, za którymi jak się okazało było przestronne pomieszczenie z wielkim oknem zamiast ściany, kanapą i stolikiem na kawę, który obecnie był zawalony jakimiś śmieciami i trzema pudełkami z McDonalds’a. Na wcześniej wymienionej kanapie Kiba próbował wyrwać Hinacie pilota od nie wiadomo czego. Hyuga nie była zadowolona z tego położenia. Pod jeszcze wcześniej wymienioną okno–ścianą była Sakura i wertowała jakiś gruby plik kartek z uporem maniaka. Obok niej z dziwnymi wyrazami twarzy stali Shikamaru i Temari.
W tym samym momencie pomiędzy mną a Naruto przemknęła Ino, ubrana w szkolny strój od W–F’u. Wszystkich nas spotkała miła okoliczność podziwiania jej pupy w bardzo dobrze dopasowanych, kusych spodenkach. Cała Yamanaka. Przywitała się z blondynem przyjacielskim całusem w policzek i zapytała:
– Karin w domu?
– No, niestety – odpowiedział z niesmakiem. Swoją drogą kompletnie zapomniałem o istnieniu młodszej siostry Naruto. Wiem, szybki byłem. 
– Super – mruknęła blondynka i po ogarnięciu pokoju, które trwało nie krócej niż trzy sekundy, znalazła się przy Haruno. Porwała niczego niespodziewającą się przyjaciółkę za sobą. Usłyszałem tylko ciche „zaraz jej wpierdolę” należące do różowowłosej i tak właściwie, to tyle ją widziałem.

* * *

Ino zaprowadziła mnie na górę, do pomieszczenia dokładnie naprzeciwko pokoju Naruto. Bez pukania otworzyła drzwi i wkroczyła dumnym krokiem do środka. Usłyszałam zmęczony głos, mówiący:
– Naruto? Jeśli to ty, to wypierdalaj w podskokach póki jeszcze nie wstałam.
– Pojebało cię? – zaśmiała się Ino. Ogarnęłam jednym spojrzeniem cały pokój.
Byłam w nim może ze trzy razy. Od ostatniego upłynęło z sześć lat, lecz mimo to nic się tu nie zmieniło. Oczywiście za wyjątkiem tego, że zniknęły zabawki. Nadal te same zielone ściany, te same plakaty różnych sław w stylu Taylor Swift, czy Miley Cyrus. Może doszedł tylko Justin Bieber. Chyba tak. Dobrze wiedziałam, czyj to pokój – dziewczyny o imieniu Karin.
Była młodszą o rok siostrą Naruto. Chodziła z nami do liceum, tyle że rocznik niżej i do klasy pierwszej C – informatycznej. Podobno chciała zostać grafikiem komputerowym, ale to chyba były tylko plotki. Miała długie do pasa, idealnie proste, rude po matce włosy i oczy w tym samym odcieniu. Podobno w rodzinie pani Uzumaki była to cecha dziedziczna, chociaż ona sama jej nie podzielała (matka tej niedorozwiniętej dwójki miała oczy tak fioletowe, jak pole lawendy). Na co dzień nosiła szkolny mundurek ze spódniczką skróconą do maksimum i dużym dekoltem. Moim zdaniem jej piersi były w rozmiarze C, ale nic nie mówiłam, żeby się nie pomylić. Nosiła okulary w czarnych oprawkach, co dodawało jej twarzy inteligentnego wyrazu, chociaż i bez tego moim zdaniem była inteligenta. Co innego uważał Naruto, ale to już był jego problem. Teraz była ubrana w normalne, dziewczęce ciuchy, które nie czyniły już z niej próbującej dodać sobie lat szkolnej dziwki. 
– O, Ino! – zawołała i podbiegła do niej, ściskając ją jak prawdziwą przyjaciółkę. Zaśmiały się obydwie. Dopiero po chwili mnie zauważyła, jednak również podbiegła i się przytuliła, tyle że delikatniej. Pachniała kameliami.
– Cześć – wydukałam zaskoczona. Zupełnie nie spodziewałam się takiego powitania.
– Co was do mnie sprowadza? – zapytała, odrywając się ode mnie i zamykając jednocześnie drzwi.
– Daj mi jakieś ciuchy i pokaż prysznic, bo zaraz nie wytrzymam! Anko dała mi dzisiaj do wiwatu, przetrzymując mnie dłużej na treningu i jeżeli zaraz się nie przebiorę i nie umyję to rozpierdolę cały wszechświat.
– A mundurek? – rzuciłam, wiedząc czego moja przyjaciółka na pewno by nie założyła na próbę. 
– A ty byś założyła mundurek? – zapytała kpiąco. Zamilkłam, odwracając głowę w stronę okna.To zwycięstwo!  – No właśnie. Dawaj te ciuchy.
Karin podeszła do dużej szafy z plakatem półnagiego Biebera i wyciągnęła pierwszą lepszą sukienkę. Ino wybiegła z pokoju, do łazienki będącej idealnie pomiędzy dwoma sypialniami.
Zostałyśmy same. Popatrzyłyśmy o sobie. Nigdy jakoś nie mogłyśmy się ze sobą zakolegować. Może to przez to, że obydwie czułyśmy coś do Uchihy lub może przez to, że moje relacje z Naruto czasem wyglądały dość dwuznacznie. Bo w końcu, był jej bratem. Dobrze znałam jej uczucia.
Za każdym razem, gdy Kaigo przyprowadzał do domu swoje dziewczyny, ja zawsze byłam dla nich jak najbardziej chamska. Wiedziałam, jak je to rani i jego również, ale ja po prostu zawsze chciałam, żeby mój brat był tylko dla mnie. On był mój. To samo było z Karin, tylko mniej agresywnie, wręcz obojętnie. To ona pierwsza przerwała milczenie.
– Macie próbę?
No tak. Temat najbardziej neutralny ze wszystkich możliwych. Westchnęłam cicho.
– No. Ale coś się nie możemy zebrać do kupy, żeby coś poćwiczyć. Nie ma jeszcze Chouji'ego, więc…
– Mogę patrzeć jak gracie? – spytała, kompletnie mnie zaskakując. – No wiesz, zawsze chciałam zobaczyć waszą próbę, ale ten debil nigdy mi nie pozwalał, mówiąc, że tylko was będę wkurzać…
– Jasne – rzuciłam prosto z mostu. Nie widziałam żadnego powodu, dla którego miałabym jej na to nie pozwolić. Poza tym, Sasuke jej nie lubi, a ja chciałabym się na nim odegrać za całokształt jego twórczości. 
Nie czekając na Ino zeszłam na dół, bo choć bardzo chciałam, nie dane mi było dowiedzieć się, po co mnie tam zaciągnęła. Rudowłosa podążyła tuż za mną. Szybko pokonałam schody oraz korytarz prowadzący do pokoju, który rodzice Naruto przeznaczyli specjalnie na próby. Drzwi były otwarte na oścież. Wkroczyłam przez nie, ciągnąc za sobą niepewną Karin. Uważałam, że mogłaby nieco wyluzować. 
W pokoju niby nic się nie zmieniło, poza faktem, że instrumenty były już przygotowane do gry i ogólnie jakby było tak spokojniej. Gdy stanęłam już w środku zrozumiałam w czym rzecz.
Cały, dosłownie cały zespół był po oknem i na klęczkach segregował teksty, które wypuściłam z ręki, gdy Yamanaka porwała mnie do pokoju rudowłosej. Przyznam, że to był zabawny widok, widząc zarządzającego wszystkim Naruto i co chwilę dogryzającego mu Kibę. Uchiha siedział na kanapie i śmiał się w niebogłosy. Zapatrzyłam się na chwile na niego – na jego roześmianą twarz. Wsłuchiwałam się z zapartym tchem w każdą nutę i półnutę jego śmiechu. Zamknęłam na chwilę oczy, uśmiechając się błogo. To było naprawdę ciekawe doświadczenie. Chyba nawet na pewno mi to zauroczenie nim nie przeszło. 
Chyba zmienię preferencje muzyczne z rocka i post hardcore jego śmiech  zażartowałam w myślach.
– Skąd ten uśmiech, Haruno? – usłyszałam kpiący głos Sasuke. Grymas się schował, gdy tylko otworzyłam oczy. Moje spojrzenie powędrowało na niego i zdecydowanie przygasło.
– Nie twój interes, Uchiha – warknęłam i podeszłam do klęczącej grupki. Wyrwałam wszystkim kartki i po krótkim przewertowaniu wszystkich wybrałam parę z nich. Dałam każdemu po jednej, czy dwóch. – To ten nowy kawałek, nauczycie się go, dobra?
Wszyscy zgodnie pokiwali głowami. I dobrze, bo strasznie nie lubiłam z nimi dyskutować. Spojrzałam na bruneta. Mierzył się z Karin na spojrzenia i wyraźnie ten pojedynek wygrywał. Biedna Karin. Zamiast po prostu go zlać, uznać tak jak ja, że to dupek i kochać się w nim po cichu to ta tak na siłę...
– Saki, jak to zagrać? – zapytała Temari, przerywając gonitę moich myśli.  – No bo wiesz, jak dla mnie to powinno iść tak – zagrała wybrany fragment na swojej gitarze – a nie tak – wskazała na którąś z kolei pięciolinię.
Westchnęłam ciężko. Kto powiedział, że dla wszystkich to co ja piszę, musi być oczywiste?

*  *  *

Sakura umiała grać na gitarze, zdecydowanie. Co nie zmieniało faktu, że i tak była dziwna i wcale nie podobało mi się to, co robiła. Już chyba po raz setny tłumaczyła blondynce, że powinna grać o akord wyżej jeden, jedyny fragment, ale ta znów robiła swoje. Różowowłosa westchnęła ciężko. Nawet ja poczułem, jak Lo powoli traci cierpliwość.
– Na miłość boską, kobieto – syknąłem. – Ile razy mamy ci to jeszcze tłumaczyć? Grasz tak – przyłożyłem jej palce do odpowiednich strun. – Tyle.
– Sam spróbuj to zagrać, jak jesteś taki mądry – stwierdziła Hinata.
– Zgoda – mruknąłem. Czy my się poznaliśmy wczoraj, że nie wiedziała, że przecież umiem zagrać praktycznie wszystko, co mi pod nos podstawią?
Wziąłem od dziewczyny instrument i patrząc się prowokująco na brunetkę, zagrałem te rzekomo trudny fragment. Miny dziewczyn było naprawdę przeboskie. 
– Sakura? – zagadnł po chwili ciszy Naruto. – Myślisz o tym samym co ja?
– Tak – odpowiedziała, a ja w tym czasie oddałem instrument blondynce. – I nawet o tym nie myśl.
– Ale Sakurka! – oburzył się Uzumaki. – Pomyśl o zespole. Potrzebujemy kogoś, kto będzie mógł zastąpić Temari i ciebie. Przecież wiesz, że ledwo dajesz czasem radę grać i śpiewać równocześnie, a Sasuke jest świetny!
– Miał farta – stwierdziła kpiąco. Z niej to naprawdę była sucz. 
– Ale już kiedyś był w naszym zespole! – jęczał.
– Ale to było kiedyś – odparowała, przedrzeźniając jego ton głosu.
Prychnąłem, siadając z powrotem na swoje miejsce. W tym samym czasie do pokoju, niemal nie zauważalnie wkroczyła nowa osoba. 
Była to kobieta w wieku mojej matki, lecz jej rysy na to nie wskazywały. Twarz była ułożona w grymasie irytacji. Fiołkowe oczy jednak spoglądały na całą naszą grupę z wyraźnym entuzjazmem. Związane na czubku głowy włosy, w tak denerwująco czerwonym odcieniu, upewniały mnie w przekonaniu, iż był to nie kto inny, jak Kushina Uzumaki, czyli matka Karin i Naruto. Kobieta, która popełniła dwa życiowe błędy, jakimi były jej dzieci. 
– Czy wyście do reszty powariowali, dattebane? – odezwała się jednocześnie zatroskanym i groźnym głosem.
– Mamo… – zaczęła Karin.
– Ty na górę. Brać się za lekcje – mruknęła, a jej córka w mgnieniu oka zniknęła z mojego pola widzenia. – A wy  wskazała na nas – przestańcie się kłócić i zacznijcie grać.
– Dobrze, że jesteś, mamo – zaczął nieśmiało Naruto. Już wiadomo, kto rządzi w tym domu i ustala kary – Proszę, przekonaj Sakurę, żeby przyjęła Sasuke do zespołu, ze względu na jego umiejętności. Ten uparciuch nie chce się zgodzić – warknął bardziej do Haruno, niż do Kushiny.
Kobieta popatrzyła się na mnie zdziwiona. Poczułem się nieswojo, będąc niespodziewanie w centrum jej uwagi. 
– Dlaczego nie chcesz go przyjąć? Jeżeli Naruto twierdzi, że wam się przyda, to dlaczego by nie? Poza tym, dziewczyny za nim szaleją, więc będziecie mieli więcej fanów – mrugnęła porozumiewawczo do różowowłosej, na co ta zarumieniona po uszy odpowiedziała:
– Właśnie dlatego nie. Nie chcę, żeby MÓJ zespół kojarzył się wszystkim z JAKIMŚ TAM PLAYBOYEM, czy może raczej z jego ładną buzią, tylko z NASZĄ muzyką.
– Jezu, Sakura – zalamentowała Ino. – Ty i te twoje chore argumenty. Zgódź się! i tyle. No co ci szkodzi? Grał świetnie, zawsze i dobrze o tym wiesz. 
– Gówno mi szkodzi – warknęła Haruno, na co Kiba parsknął śmiechem. Może był to przestarzały i dziecinny tekst, ale nadal miał swoją pospolitą moc rozśmieszania.
Minęło sporo czasu. Widać było, że Sakura rozważała słowa swoich znajomych. Po dłuższej chwili różowowłosa już samą miną dała wszystkim odpowiedź. 
– A zresztą, niech wam będzie – machnęła ręką. 

* * *

– E, tak właściwie, dzieciaki – zaczęła kobieta – to przyszłam, żeby popatrzeć jak gracie, więc byłoby miło jakbyście pozwolili mi tą chęć spełnić.
– To fajnie z twojej strony, mamo – mruknął Naruto z wielkim uśmiechem. – Saki, daj Sasuke nuty i zagramy sobie.
Zrobiłam z niechęcią to co kazał. Po chwili wszyscy byli gotowi. Westchnęłam, i opierając się o szarą ścianę pod oknem dałam im znak, że mogą zacząć grać.

* * *

Do końca dnia ta piosenka chodziła mi po głowie. Miała taki docierający do każdego tekst. Mimo pewnego rodzaju mroku, na pewno nawet Ino musiała się podobać. Gdy zasypiałem, w uszach aż mi huczało. Jednak poczułem chęć ponownego usłyszenia głosu Sakury, jak zawsze po tym, kiedy śpiewała. Na szczęście, mimo że było już grubo po drugiej w nocy, była taka możliwość.
Rolą Kiby w zespole był tak zwany stół, czyli panel od miksowania. Był on również odpowiedzialny za nagrywanie każdej piosenki i umieszczanie jej na telefonach, czy odtwarzaczach MP3 każdego członka zespołu. Na moim również, od dzisiaj. Trochę czasu zajęło mu przekopiowanie całej playlisty, jednak efekt wart był poświęcenia. 
Odszukałem w pościeli telefon i słuchawki. Podłączyłem oba urządzenia nawzajem do siebie. Odszukałem na playliście właściwy utwór. Po krótkiej chwili rozbrzmiał głos różowowłosej. Słuchając pierwszych słów udało mi się w końcu zasnąć. 

I'm waking up to ash and dust
I wipe my brow and I sweat my rust
I'm breathing in the chemicals…


 Radioactive  była moją pierwszą piosenką z nimi od dłuższego czasu. Nie żałowałem.

Cierpiąca Nanase

11 komentarzy:

  1. Zostawiam koma notka supcio tylko tak dalej

    szalona-uczennica-i-czlonek-gangu.blog.onet.pl Pozdro selena19974

    OdpowiedzUsuń
  2. No to tak u nich zaglądają przez dziurki a u nas wchodzą na legalu. Notka suuper wiedziałam że cie zmotywowałam. Czekam na nn

    OdpowiedzUsuń
  3. jak ja powtarzam GENIALNE... gdy czytam te twoje notki to normalnie mnie z krzesła zwala... Ja normalnie nie wiem co pisać a znajomi mi mówią że ja mam nie wyparzona gębę i nie umiem zamilknąć hehe... naprawdę podoba mi się...

    OdpowiedzUsuń
  4. Podoba mi się to, że piszesz z perspektywy Sakury i Sasuke. Ogólnie ciekawa historia, Twoja Sakura bardzo mnie zaskoczyła, nigdy jej tak sobie nie wyobrażałam ^^ Czekam na następną notkę i życzę weny :3

    OdpowiedzUsuń
  5. Wolałabym, żeby im przyjebała, ale cóż, taki obrót sprawy też mi pasuje :) I nie musisz od razu mówić, że czujesz się zaszczycona, bo dokarmiasz tym moje wyrośnięte ego, co widać po mojej Sakurci nie? :P Nie mogę doczekać sie następnej notki ^^

    OdpowiedzUsuń
  6. (...) Bloggerko,
    Mam o Tobie coraz gorsze zdanie. Nie umiesz nawet dokładnie zacytować. Cóż, to wymaga choć odrobiny inteligencji.
    Weszłam z powrotem na Twojego bloga z nadzieją, iż mój komentarz sprawił, iż podniosłaś jakość swoich prac. Srodze się zawiodłam. Piszę to tylko dla osób, które być może będą czytać to szambo, którym wypełniasz swoje teksty, by nie czuli się osamotnieni w swoim poczuciu obrzydzenia.
    Nie obrażaj w swoich wypowiedziach czytających, gdyż to odrzuca i jest wulgarne. Hmmm..., ten opis idealnie do Ciebie pasuje.
    Może nie zauważyłaś, iż niewiele istot rozumnych komentuje Twoje wpisy, co raczej nie świadczy o dobrej jakości Twojego opowiadania. Tak, jest ono denne.
    Nie podam Ci adresu mojego bloga, byś mogła, nie czytając zawartości, pisać wulgarne komentarze. Przykro mi, ale nie chcę widzieć Twojego za przeproszeniem, darcia ryja na moim blogu skierowanym do mojej osoby. Nie zrobię takiej krzywdy mojej twórczości, a samo to, iż cokolwiek zrobisz na moim blogu, jest niewątpliwą krzywdą.
    Poza tym, publikując ogólnodostępne opowiadania, powinnaś być przygotowana na wszelką krytykę. Jeśli nie jesteś, to cóż... To tylko świadczy o twojej niekompetencji.
    To, iż nie załapałaś aluzji do swoich postów w mojej poprzedniej wypowiedzi(została usunięta), świadczy o ograniczeniach Twojego umysłu.
    A i jeszcze jedno: nikt mądrzejszy od ciebie nie kasuje krytycznych komentarzy, choćby nie wiem jak były krytyczne.
    PS Poprawność ortograficzna, stylistyczna, gramatyczna i interpunkcyjna w Twoich opowiadaniach jak zwykle na wysokim poziomie: "spojżenie", "otórz", "cichce cześć", "sie", "nie obliczalna", "A ona poczęła cierpliwie wyjaśniać o co w tym chodzi?", "odrazu", "zabardzo", "różowo włosą", "wnosłem", "ponieważ obciążych tym mnie", "Przygłądałem", "przedemnie", "mineła", "przyzwyczajiłem", "Szczeże?", "bespieczniej", "zdezoriętowaną", "śnijłem".

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. wiesz trochę mi z tego powodu przykro, że tak mnie krytykujesz, ale to że chciałam przeczytać twoje opowiadanie to nie znaczy, ze tak jak ty miałabym je krytykować ! Nie zniżę sie do takiego poziomu. Nie ma w tym sensu, prawda ? Ja uważam ,ze to ty jestes takim zacofanym człowiekiem nieprzygotowanym na krytykę, jeśli jak to mówisz " cokolwiek zrobisz na moim blogu jest niewątpliwą krzywdą" jest dziecinne. No ale coż nikt nie jest idealny ^^. Jeśli tak baaardzo ci zależy na tej całej ortografi to specjalnie dla cb postaram się pisać opowiadania ze słownikiem @@

      Usuń
  7. Zapomniałam! jeszcze jest tu blog z poradami :)
    http://bzdety-glupoty.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ty...! Zabiję cię normalnie! Czy ty masz serce? Skoro tobie się nie podoba to po co to piszesz, chyba że chcesz pozbyć się tylko rywalki, bo tak to wygląda! Jakbyś się jej zwyczajnie bała, lub jesteś zazdrosna, że tyle osób i to w taki miły sposób komentuje jej opowiadania. Ja nie spotkałam się jeszcze z krytyką, ale to co widzę tutaj to przekracza granice. Dziewczyna się stara, pisze, prowadzi blogi a ty ja chcesz zniszczyć psychicznie, doprowadzić do zaprzestania swojej pasji. Ja ci powiem jedno: GÓWNO wiesz o SasuSaku i jesteś tylko zwykłym HEJTEREM, ŚMIECIEM I OSOBĄ BEZ UCZUĆ. Współczuję twojej rodzinie, że mają taką zarazę.

      Usuń
    2. osoby, które potrafią jedynie krytykować w taki sposób są według mnie żałosne... i całkowicie zgadzam się z wypowiedzią Izki...a co do bloga to jest świetny, oby tak dalej :)

      Usuń
  8. Zajebiste <3 Kocham takie klimaty blogów XD A urzekłaś mnie piosenką, bo ja ją uwielbiam :) Oby tak dalej Xd

    OdpowiedzUsuń