Music

środa, 25 lipca 2012

Paradise roz. 3


Dla Eimin-chan 
 
Po treningu, który był naprawdę wykańczający, jedynym czego chciałam były powrót do domu i prysznic. Kolejny tego dnia. Anko odbiła jeszcze większa palma, niż w ubiegłym roku i dzisiaj oświadczyła nam, że treningi z jednego razu powiększymy do trzech w tygodniu. Boże! Dlaczego wszyscy nauczyciele uważali, że my nie mieliśmy życia poza tą pieprzoną szkołą?! Na serio, przesadzali. Wśród takich rozmyślań dotarłam pod dom. 
Wprowadziłam motor do garażu, a stamtąd powędrowałam prosto do swojego pokoju, kompletnie olewając rodzinę. I chociaż wiedziałam, że raniłam ich wszystkich swoim cynicznym i aroganckim zachowaniem, to nie zmieniałam się. Byłam kompletnie wycieńczona po jednym dniu w liceum. Musieli mnie zrozumieć! 
Najpierw wtargałam swoje bezużyteczne ciało na samą górę, na poddasze i ociężale wparowałam do swojego pokoju. Odłożyłam torbę tam, gdzie zawsze, przy biurku i rozebrałam się do bielizny. Oczywiście starannie poskładałam mundurek i strój od W-F’u. Schowałam je w komodzie przy łóżku.  
Wszystko miałam starannie poskładane i wszystko miało tutaj swoje miejsce. Dostawałam szału, gdy ktoś przekładał moje rzeczy, przy okazji gniotąc je i mieszając. Nie ogarniałam, jak można było położyć kolorowe szorty pośród czarnych bluzek? I to jeszcze w szafie? Spodnie leżały w komodzie, a bluzki czarne, białe i kolorowe w szafie na półkach. Naprawdę byłam cała spocona. Do łazienki wzięłam ze sobą tylko i wyłącznie szczotkę do włosów. 
Kiedy się tam znalazłam, rozebrałam się już do naga. Pozwoliłam sobie na chwilę luksusu i ustawiłam wodę na niemalże wrzątek. Mimo swojego żaru, idealnie rozluźniała moje mięśnie, zesztywniałe ze stresu związanego z życiem. Umyłam porządnie włosy i równie starannie je spłukałam. Później ustawiłam wodę na letnią, by nie wyjść rozgorączkowaną spod prysznica. Gdy brałam kąpiel nie myślałam w ogóle. Odleciałam do swojej prywatnej oazy spokoju. Gdzie nie istniało nic. Ani moja zjechana psychika, tym bardziej Sasuke, ani okrutność otaczającej mnie rzeczywistości, a szczególnie Sasuke. Jednak każda jawa kiedyś się kończy. 
Powoli zeszłam na chłodne, przeszywająco białe kafelki łazienkowej podłogi. Przez odbijające się w nich światło, moja skóra wydawała się błyszczeć. Rozczesując swoje długie włosy, stałam przed lustrem i starałam się nie zwracać nawet najmniejszej uwagi na swoje odbicie. Oczywiście taka pokusa była zbyt silna, jako że byłam nastolatką. Prawie już kobietą, ale jednak to mimowolne porównywanie się do innych dziewcząt przypisywane było nastolatkom. Powoli sunęłam bezwzględnym wzrokiem po postaci w tafli odbijającej wszystkie okrutne szczegóły rzeczywistości. Zaczęłam od samego dołu. 
Stopy. Jak to stopy, normalne. Nie licząc sinych, wystających żył i obtartych przez glany pięt. Paznokcie tylko wyjątkowo pomalowane na fioletowo. 
Później łydki. 
Łydki, jak łydki. Szczupłe. I całe w bliznach. Niektórych sinych. Innych wyblakłych lub niewidocznych wcale. A jeszcze inne od różowego do niemal brązowego. To te najświeższe. 
Uda. 
No cóż tu mówić. Szczupłe, ale mogłoby być lepiej. 
Biodra. 
Pfff. Jak u każdej kobiety, niby. Nie za bardzo szczupłe ani przesadnie okrągłe. Opływowe i już. 
Talia i brzuch. 
Co do brzucha, to mógłby być szczuplejszy, ale i tak nie mogłam narzekać. Było dobrze. Talia ponad normę. To wcięcie, którym wszyscy się zachwycali. I ja również. Wypracowałam ją do perfekcji. 
Piersi. 
Zawsze chciałam, żeby były większe. Ale nie takie jak Hinaty. Może jak Ino. Miała ładny biust, więc dlaczego ja nie mogłam takiego mieć? Raczej nie przejmowałam się docinkami innych na jego temat. Dla mnie ważne było to, żeby znaleźć faceta, który powiedziałby, że są piękne. Tylko tyle. 
Ramiona i szyja. 
Pokaleczone, jakby stado kotów mnie napadło. Obojczyki wystające, jakby nie było tam nic poza skórą. Wątłe ramiona. Zbyt delikatne. Ja sama bałabym się ich dotknąć. Były jak u pustej w środku, porcelanowej laleczki. Szyja była dziwna. Długa, a gdy odchylałam głowę, ścięgna prawie że przecinały skórę. 
Ręce. Zapomniałam o nich. Czasami je kochałam, ale przeważnie wymazywałam je z pamięci specjalnie.  
Mogłabym powiedzieć, że wpadłam pod siekierę. Zmasakrowana skóra, taka jak na łydkach i ramionach. Wszystkie rany świeże, sprzed tygodnia czy dwóch. Przez szkarłat przebijały się smugi bladej skóry. Chude. 
A twarz? 
Niby bez skazy. Z mleczną cerą, jak u lalki. Ale czy ktoś widział kiedyś równie duże wory pod oczami? Nie ćpałam jako nastolatka, no przynajmniej nie byłam uzależniona. Tak mi się przynajmniej wydawało. Miałam problemy z zasypianiem. Czasem nie spałam kilka nocy z rzędu, a czasem całe doby. Oczy miałam tak duże jak sińce. Czujne jak u kota. I jeszcze takie zielone, że można by się wściec! Mały nosek. Górna warga nieco większa od dolnej przyjaciółki. I to czoło! To przeklęte czoło. Za duże i już! 
To by było tyle, jeżeli chodziło o moją zewnętrzną stronę. Moich ran, poza mną i lekarzami nikt nie widział na oczy. Dopilnowałam tego. Nie chciałam dzielić się swoimi uczuciami z innymi. To moja sprawa. Ubrałam ręcznik i przebiegłam szybko do pokoju. Tam usiadałam na oknie. Wzięłam odtwarzać MP3 i widząc, że mam jeszcze sporo czasu do próby, postanowiłam tam zostać. 
Zadrżałam. Choć na zewnątrz świeciło piękne słońce i było ogólnie ciepło to na tym parapecie funkcjonował jakiś przeciąg niewiadomego pochodzenia. Kierując się wrodzonym instynktem samozachowawczym, zeszłam niespiesznie i ściągnęłam z siebie ręcznik, wieszając go równocześnie na krześle, żeby mógł wyschnąć. Podreptałam do szafy i wyciągnęłam z niej długi jasnoniebieski szlafrok, którym starannie się opatuliłam. W drodze powrotnej złapałam jeszcze słuchawki. I tak oto znów zakwitłam w oknie, niczym jakaś pelargonia.  
Zamierzałam pouczyć się trochę tekstów przed próbą. Warto było je znać choć w małej części na pamięć. Odpaliłam pierwszą piosenkę z folderu. Odpływałam ponownie w swój świat. A mój smętny i melodyjny głos mi w tym bardzo pomagał.  
Gdy rozpoczynał się most otworzyłam szeroko oczy. Spojrzałam się oczywiście w okno naprzeciwko, jak to miałam w zwyczaju. Przeżyłam szok porównywalny z tym, z rana. 
Sasuke Uchiha stał sobie w oknie naprzeciwko, bez koszulki i jak gdyby nigdy nic gapił się na mnie. Nawet nie próbowałam ukryć swoich ogromnych rumieńców. I to wcale nie dlatego, że zobaczył mnie prawie nagą. To dlatego, że wszystkie moje rany były odkryte. Mógł je podziwiać do woli. W życiu nie czułam się bardziej goła! A w słuchawkach głos śpiewał: 
I've got that summertime, summertime sadness 
S-s-summertime, summertime sadness 
Got that summertime, summertime sadness 
Oh, oh, oh” 

Od dziś nienawidzę tego kawałka, pomyślałam z zażenowaniem, bo to była moja ulubiona piosenka. Taka w sam raz dla mnie. Może, dlatego, że sama ją napisałam? Zabawne było to, że pierwszym, który ją usłyszał był Itachi. 
To było w trzynaste urodziny Sasuke. Zaraz po tym, jak się z nim pokłóciłam, poszłam do siebie do domu. Wzięłam wtedy plik kartek, na których była zapisana ta piosenka i pobiegłam do ]Uchihów. Itachi był zaskoczony moją niezapowiedzianą wizytą, ale przyjął mnie do siebie. 
Opowiedziałam mu o tym, co pomiędzy mną a Sasuke zaszło. Był za to zły na brata. Zaproponował, żebym zaśpiewała mu tą piosenkę. Zrobiłam to, próbując dać upust negatywnym emocjom. Ale to było za mało. Dalej płakałam, jak małe dziecko. Wtedy pierwszy raz otworzyłam sobie żyły. A Itachi tylko patrzył. Wiedziałam, że on też uspokaja się w ten sposób. Nie powiedział o tym nikomu, to była taka nasza tajemnica. Dlatego od tamtego dnia byliśmy ze sobą zżyci najbardziej na świecie. 
Zeskoczyłam jak najszybciej z parapetu, poprawiając szlafrok. Gdyby coś jeszcze mi się wymsknęło, chyba bym nie przeżyła! Spojrzałam mimowolnie w stronę bruneta. Zobaczyłam jak się śmieje. Nie wytrzymałam. Z czego tu się śmiać? Z mojego zakłopotania? Pokazałam mu środkowy palec. Niech sobie nie myśli, szmaciarz! 
Po tym, na jego twarzy pozostał jedynie uśmiech. Taki niby łobuzerski czy złośliwy, ale dla mnie był to naj… po prostu piękny widok. Którym nie było mi dane cieszyć się długo, ponieważ zaraz znikł. Mimo, że moja mina pozostała taka sama, czyli wkurwiona, a jednocześnie zakłopotana, to oczy nagle zgasły. Widziałam to w swoim odbiciu w szybie. 
Można by powiedzieć, że byłam uzależniona od Sasuke. Gdy on się uśmiechał i ja miałam ochotę się uśmiechać, a gdy on warczał na wszystkich dookoła, to i mnie psuł się humor. I wtem zrozumiałam powód stracenia jego uśmiechu. 
Obok niego pojawił się Itachi, z którym to nie widziałam się kupę czasu, a tęskniłam za sukinkotem. Powiedział coś do brata, śmiejąc się, a ten miał minę, jakby miał go zamordować. Nagle odwrócili głowy w moja stronę. Równocześnie. 
Podskoczyłam ze strachu. Razem byli niemal tak przerażający jak ja. Itachi zaśmiał mi się prosto w twarz. Zarumieniłam się jeszcze bardziej, tym razem z oburzenia. Jemu też pokazałam środkowy palec. Starszy ponownie się rozrechotał i powiedział coś do młodszego. Sasuke spojrzał w moją stronę z zażenowaniem. Ale ja zniknęłam już w głębi pokoju. 
Znowu zostałam naga. Uchiha mnie nie zobaczył. Chyba. Musiałam się uspokoić. I chociaż szczerze chciałam, a w myślach wciąż sobie powtarzałam, że przecież nic takiego się nie stało, to mój puls wcale nie zwalniał tempa. Podobnie jak moje fantazje na temat tego chłopaka. To stawało się naprawdę nie do zniesienia.  
Chciałabym, żeby znowu go nie było.  
Nie. Tego nie potrafiłam. Byłam na to za słaba.  
Choć przez ostatnie kilka lat prawie się nie widywaliśmy, a przynajmniej unikaliśmy się jak ognia, ja wciąż byłam zakotwiczona. Opadłam na poduszki, wyjąc cicho. Cóż za cholerstwo! Jak ja mogłam być tak głupia? No jak?! Zakochać się w takim draniu i jeszcze płakać za nim. Oplotłam się ramionami, chowając twarz w pościeli.  
To tak bardzo bolało. To, że miał mnie za nic. Albo raczej, że miał mnie za kretynkę, podczas gdy ja nie potrafiłam przestać czegokolwiek do niego czuć. Nigdy nie doświadczyłam czegoś podobnego. Potrafiłam spławić dosłownie każdego, odciąć się i zapomnieć, że ktoś taki w ogóle istniał. A z nim? Godne pożałowania.  
Otworzyłam oczy i spojrzałam na zegarek, który stał na moim biurku. Dochodziła piąta. Musiałam się zbierać. Mój niezawodny mózg natychmiast podsunął mi informację o tym, że Uchiha mógł również wybierał się do Naruto. Niby nic o tym nie wiedziałam, ale złe przeczucia zawsze się sprawdzały. Znowu jęknęłam. Nie chciałam tam iść. Wolałam leżeć i gnić w rozpaczy.  
Pomyślałam jednak o moich przyjaciołach, którzy na mnie liczyli. Chociaż mogłabym, postanowiłam nie nadwyrężać ich zaufania. I tak byłam wystarczajaco upierdliwa i zrzędząca. A gdybym się tam nie pojawiła z własnej woli, mogłabym pewnie liczyć na ekipę ratunkową, która zaprowadziłaby mnie tam siłą. To byłby mój szczyt zażenowania. Tak, więc się podniosłam. 
Po wysuszeniu włosów suszarką ubrałam czarną, zwiewną sukienkę, założyłam rajstopy w czarno-białe paski, żeby ukryć blizny oraz czarny sweterek. Włosy ponownie zaplotłam w dwa warkocze. Narysowałam kreski od nowa. Miałam przekrwione oczy, byłam chyba bliska łez. Mimo to, brnęłam w to wszystko dalej. Będąc już na dole, założyłam 3-dziurkowe glany z żółtymi sznurówkami.  
Powiedziałam rodzinie, gdzie się wybierałam. Część zwróciła na to uwagę, część to olała. Wszystko po staremu. Wychodząc zobaczyłam Sasuke, również podążającego w stronę domu blondyna. Moje najgorsze obawy się potwierdziły.  
Szłam chwilę za nim, starając się nie zwracać na siebie jego uwagi. Tylko tego by brakowało, żebym została posądzona o szpiegostwo i obsesję. Złapałam się na tym, że podziwiam strukturę jego pleców. Były naprawdę ładne. Dużo lepiej wyglądał w tej czarno-białej koszuli niż w mundurku. Zdecydowanie był najprawdopodobniej najbardziej męskim z moich kolegów. W samym jego chodzie można było wyczuć siłę i pewność siebie. Wiedziałam, że nie robił tego na pokaz. Raczej nie był świadom mojej obecności, a ulica była totalnie pusta. Miał więc to w naturze.  
Sama nie wiem, co mnie podkusiło. Być może ponownie skonfrontowałam się z pierwotnym instynktem. Nie chciałam, a mimo to ciągnęło mnie do niego jak jakąś sukę w rui. Przyspieszyłam kroku. 
Dogoniłam go. Zauważył mnie dopiero w momencie, w którym zrównałam z nim kroku. Uważnie się mu przyglądałam. Najpierw się zdziwił. A potem posłał mi uśmiech. Najbardziej cyniczny, jaki miał w arsenale. Może i nie był to mój ulubiony grymas, ale wcale nie czułam się zgorszona. Byłam przecież idiotką zakochaną w absolutnie wszystkim, co dotyczyło jego ciała. 
Co tu robisz? – zapytałam cicho. Miałam nadzieję, że może szedł po cukier do sklepu. Po cokolwiek, co nie było by domem Uzumaki’ego. I to tylko dlatego, że bałam się, że znowu mnie zaboli.  
– Naruto pozwolił mi przyjść na waszą próbę – wyjaśnił bez ogródek, również mi się przyglądając. W myślach zaczęłam się przeklinać za własną egzystencję.  
Rozumiem – odparłam i razem udaliśmy się do domu przyjaciela. Na robienie awantur nie miałam siły. Już mi było wszystko jedno. I tak miałam umrzeć. Później lub, jak było widać i na co się zanosiło, prędzej.
 
Cierpiąca Nanase 

6 komentarzy:

  1. Spoko loko a myślałam że się życzą przez okna na sb rzucą itachi też niezły biedny sasek oj co ją mówię odbija mi dziś spalam tylko 5 godz. to się mną nie przejmuj-.- jaaa lecę bo jeszcze z jakimś tekstem w lecę i się nie pozbierasz paaa i dzięki za dedyk :*

    OdpowiedzUsuń
  2. Super nie mogę się doczekać nowej notki jestem ciekawa tak bardzo ze nie mogę usiedzieć na krześle polecam mojego nowego bloga którego założyła mi komentatorka po wyżej http://sasusaku-magiczna-przygoda.blogspot.com/ i jeszcze raz polecam mojego 1 bloga http://szalona-uczennica-i-czlonek-gangu.blog.onet.pl Pozdro selena19974 :*

    OdpowiedzUsuń
  3. jesteś genialna naprawdę... podoba mi się to opowiadanie... jest genialne...

    OdpowiedzUsuń
  4. Świetna nocia, Itaś rlz < 3 Kolejne zboczuchy nie, no ale to chyba ja mam schize na tym punkcie, bo coś Saki ode mnie ma nierówno troche jeśli chodzi o sprawy damsko-męskie... a ponieważ to ja ją kreuję to coś musi być ze mną nie tak o.o Jezu. :o

    OdpowiedzUsuń
  5. Sakura, ty niewyżyta seksualnie dziewucho xD Takie lubieżne myśli, byś się wstydziła xD
    Dobra, a tak na poważnie, to czytając ten rozdział, uśmiechałam się jak głupia do monitora.
    Ciekawa jestem, co jeszcze mnie zaskoczy :)

    OdpowiedzUsuń
  6. Swietne , az brak mi slow zeby to opisac:D

    OdpowiedzUsuń