Totalnie
się tego nie spodziewałam. Chciałabym tak powiedzieć. Może wtedy
moje zażenowanie tą reakcją byłoby odrobinę trochę bardziej do
przyjęcia. Jednak nie. Wiedziałam doskonale, że wrócił. Na
dodatek doszły mnie kilka tygodni temu słuchy o tym, że znowu
będziemy razem w klasie. Moi przyjaciele byli tym wniebowzięci. Ja
nie. Zareagowałam atakiem histerii, którego dowodami były świeże
blizny, ukrywane pod materiałem rajstop.
Pomimo
tego, że obok Uzumakiego stał nie kto inny jak sam Uchiha,
podbiegłam do Naruto szybko i rzuciłam mu się w ramiona, obejmując
go nogami w pasie. Przytuliłam się najmocniej jak umiałam i
wdychałam jego zapach, który był mi tak bliski i potrzebny. Rzadko
widywaliśmy się w wakacje, a kiedy brunet był w pobliżu, chciałam
się poczuć choć minimalnie lepiej. Po parkingu rozniosły się
gwizdy i oklaski znajomych z naszej szkoły. Blondyn zaśmiał mi się
do ucha i powiedział:
– No
co jak co, ale takiego miłego powitania to ja się nie spodziewałem.
– zeszłam z niego, od razu poprawiając spódniczkę, która jako
jedyna ze szkoły pozostawiona była w oryginalnej długości, czyli
do kolana. Zaśmialiśmy się oboje. Chociaż mój śmiech był
wymuszony. Czułam się okropnie, zupełnie tak, jakbym miała zaraz
zwymiotować.
– Sakurcia,
pamiętasz Sasuke, nie? – wystękał Naruto, drapiąc
się po głowie. Zawsze tak robił, gdy był zestresowany. Kiepski
początek konwersacji na ten temat, ale postanowiłam wziąć to na
klatę.
– Jaja
sobie ze mnie robisz? – warknęłam. – Głupszego pytania nie
mogłeś już chyba wymyślić, co nie? Chociaż w sumie? –
nastąpiła chwila znaczącej przerwy – Nie no, cześć gburze –
zażartowałam, odwracając się do Hinaty w
nadziei na bezpieczne schronienie przed konfrontacją.
– Cześć
– mruknął posępnie i również się odwrócił.
Dobrze
pamiętałam jego nazwisko. Jak mogłabym zapomnieć? Co to byłaby
za miłość? Poza tym, byliśmy przyjaciółmi od dzieciństwa, więc
chyba tylko głupi zapomniałby swojego przyjaciela. Jednak moja
poważna mina szybko ustąpiła miejsca szerokiemu uśmiechowi. A
powodem tego uśmiechu była mina Ino. W końcu, wszystkie od
przedszkola rywalizowałyśmy o serce bruneta. A teraz ja wyskoczyłam
im z tekstem, że nie jestem pewna, czy go znam. Szczególnie, że
wszyscy, nawet Sasuke, wiedzieli, że mam totalnego świra na
jego punkcie.
Zdziwienie?
Może
szok?
Chyba
nie potrafiłabym znaleźć odpowiedniego określenia na emocje
przedstawione na jej buzi. Naruto i Kiba wybuchli
śmiechem. Temari, która znalazła się w otaczającej nas
grupie, poklepała mnie po ramieniu i szepnęła do ucha:
–
Brawo,
Saki. Hinata już zrobiła jej
zdjęcie. – zachichotałyśmy. Zerknęłam na Sasuke ostrożnie,
by nikt nie zauważył.
Stał
sobie, jak gdyby nigdy nic, gapiąc się na mnie. Nie wiedziałam, o
co chodzi. I nie byłam pewna czy w ogóle chciałam poznać tę
tajemną prawdę. Bo zdawałam sobie sprawę, że mogło mnie to
zniszczyć. Nie mniej jednak przez moją szybko myślącą głowę
przeleciało kilka scenariuszy. Mógł oceniać moją reakcję. Tak
samo w grę wchodził mój nieszczęsny wygląd. Jednak było to mało
prawdopodobne. Poza Tą jedną dziewczyną, której udało się
zdobyć kiedyś jego serce, żadna inna nie zasługiwała na jego
uwagę. Gdy nasze spojrzenia się spotkały on szybko odwrócił
wzrok.
Tymczasem
zaczęliśmy się przemieszczać w stronę wejścia. Uroczysty apel w
sali gimnastycznej miał się rozpocząć lada chwila i nawet jak na
najgorszą pod względem zachowania i kultury klasę w szkole
podreptaliśmy tam, gdzie powinniśmy.
Przemówienie
naszej dyrektorki było – jak co roku – równie porywające, co
kilkudniowa zupa. Staliśmy w równych rzędach, według listy, toteż
patrzyłyśmy się na siebie z Hinatą z
minami godnymi pożałowania. Kiedy nikt nie patrzył, Hyuga nawet
wyjęła słuchawki i podała mi jedną. Resztę tego bełkotu oraz
części artystycznej spędziłyśmy na słuchaniu Coldplay na pełnej
głośności. I gdyby nie mocne szturchnięcie kogoś za nami nawet
nie zauważyłybyśmy wychowawcy, który już do nas dotarł.
Mogłabym się założyć o kilka stów, że nawet go nie było na
tym apelu.
– Klasa
druga D! Za mną! – powiedział głośniej niż
zwykle i nawet się za nami nie oglądając ruszył w stronę drzwi
wejściowych. Zawsze tak robił, bo taką miał już naturę. Nasz
wychowa – Kakashi Hatake. Jako
że nie było innego wyjścia, posłusznie podążyliśmy za nim.
Nawet gnicie w klasie było lepsze od gnicia na tamtej sali.
*
* *
Chciałbym
coś jeszcze o niej powiedzieć. Z niewiadomych mi powodów. Jej
postać była tak oklepana, że to było aż nużące. Mimo to
gapiłem się na nią przed szkołą, gapiłem się na nią na apelu,
kręcąc głową z zażenowaniem, gdy dostrzegłem słuchawkę w jej
uchu i gapiłem się na nią, gdy stanęliśmy przed klasą i
czekaliśmy na Chouji’ego, który złapał zadyszkę na
schodach prowadzących na drugie piętro.
Do
tego jej reakcja na mój widok. Niby żartowała, jednak w moim
odczuciu było to bardziej sarkastyczne niż przyjacielskie. Istna
ciemna strona świata. Jej dobry humor był zarezerwowany tylko
i wyłącznie dla niewielu osób, do których ja się najwyraźniej
już nie zaliczałem.
–
Naruto? –
zagadnąłem kumpla, gdy ten stał obok mnie z ponurą miną.
– Hm?
– spojrzał na mnie.
– Nie
wiem, czy powinienem, ale coś mi nie daje spokoju – kręciłem.
– Wal
śmiało, wiesz, że i tak się nie obrażę – zapewnił mnie.
– Co
ty w niej – tu wskazałem palcem na królową ciemności –
widzisz? Na pewno jest mnóstwo lepszych od – tu
wymownie na nią spojrzałem – tego czegoś.
Nie
żeby ta cała Haruno nie mogła
się nie podobać w teorii, ale kompletnie do niego nie pasowała.
Kontrast. Gdy on rozweselał wszystkich dookoła swoją przyjacielską
naturą, to ona wpajała w ludzi wszystkie negatywne emocje. Jakby
szczęście nigdy nie istniało. A szególnie dotyczyło
się to mnie.
– Jak
to co? – zdziwił się.
–
Dlaczego
ona ci się podoba? – ponownie zadałem pytanie, które
było chyba bardziej oczywiste od pierwszego. Miałem przynajmniej
nadzieję, że chociaż to zrozumie. Był w końcu taki nieogarnięty.
– Kumam, że wtedy fascynowała cię ciuchami i tak dalej, ale
teraz?
–
Sakura –
wymówił jej imię, niemalże z czcią. – Jest moją najlepszą
przyjaciółką – powiedział to specjalnie, żeby zaznaczyć, że
nie mam prawa jej obrażać. – Jest dla mnie wyjątkowa i tyle.
Nawet jeżeli wygląda jak królowa ciemności –
mówiąc to nakreślił w powietrzu cudzysłów.
– Co
w twoim języku – pozwoliłem sobie na mały żart –
znaczy wyjątkowa?
– Jeny,
nie umiem ci tego wyjaśnić! – zajęczał.
–
Najprościej
jak się da – zasugerowałem, lecz on chyba tego nie usłyszał, bo
zrobił coś dokładnie na odwrót.
– Gdyby
jej nie było, a zaważ na to, że jest to bardzo prawdopodobne, to
mnie też by nie było. Nie wiem, jak wyglądałby wtedy mój
świat. Niebyło by chyba nic.
Pustka. Tylko myśl, że mogę ją mieć blisko siebie, nawet jako
tylko przyjaciółkę już jest dla mnie wystarczająca –
powiedział poważnym tonem, cały czas patrząc
na różowowłosą rozmawiającą
z ciemną blondynką. Ja również nie spuszczałem z jej z oczu.
Nie
wiedziałem, dlaczego, ale przyciągała mnie do niej jakaś dziwna
siła.
W
tym momencie różowowłosa zwróciła na mnie swoje kocie oczy i
patrzyła się ze zdziwieniem. Nie odwróciłem wzroku. Czekałem, aż
ona pierwsza to zrobi. Lecz i ona nie chciała odpuścić. Z tej
wymiany spojrzeń wyrwał nas głos jakiegoś siwowłosego faceta.
Kazał nam wejść do sali. Zerknąłem jeszcze raz na nią.
Wesoło
rozmawiała z Hyugą. Wyglądała tak niepozornie, że w życiu
bym jej nie posądził o próby samobójcze. Fakt, że tylko ona
zasłaniała swoje ręce i nogi był co prawda dziwny, lecz było to
normalne, jeśli człowiek chciał się wyróżnić spośród wielu
tak samo ubranych uczniów. Ja jednak znałem prawdę. I to było
ciężkie do przełknięcia.
*
* *
Gdy
Naruto zajął miejsce przede mną miałam mieszane uczucia. Z jednej
strony się cieszyłam, bo nie będziemy musieli pisać sobie tych
irytujących liścików, a z drugiej wiedziałam, że skończy się
to wizytą u dyrektorki. Natomiast obok mnie zasiadł brunet. Moje
serce przeżyło mocny skurcz. Nie wiem czy z żalu, czy ze złości.
Naprawdę, ja już chciałam zapomnieć o tym upokorzeniu, o jakie
mnie przyprawił.
Temu
człowiekowi na pewno na mózg upadło. Wszystkie nienormalne
dziewczyny z mojej klasy popatrzyły się na mnie morderczym
wzrokiem. Wszystkie, czyli te, które nie były w naszej paczce.
Natomiast taka Yamanaka i Hyuga posłały
mi miny pełne współczucia. Sabaku z kolei uśmiechała się
łobuzersko. Dlaczego nie mógł mnie olać? Ja sobie tylko
siedziałam – to on usiadł obok mnie!
Kiedy
odsunął krzesło uraczyłam go swoim spojrzeniem godnym psychopaty,
które przyjął ze spokojem. Widziałam jednak, że odsuwa się na
sam koniec ławki. Tak jak ja, udawał, że słucha
wykładu Kakashi'ego. Lub jego braku.
Nasz
wychowawca jako jeden z niewielu nauczycieli był lubiany przez
uczniów. Jego lekcje polegały głównie na byciu wolnymi lekcjami.
Oceny ze sprawdzianów wpisywał do dziennika regularnie, chociaż
nigdy nie zdarzyło się, żeby w jakiś sposób sprawdzał naszą
widzę. To jaką ocenę dostawaliśmy, zależało od tego, czy on
będzie musiał mieć przeze nas jakieś kłopoty lub będzie się
musiał niepotrzebnie tłumaczyć. Przez takie podejście lekcja
historii była jedyną, na jakiej panował kompletny spokój i
cisza.
Mimo
wszystko ja, Hinata i kilku
innych uczniów uczyliśmy się regularnie. No cóż, ktoś musiał
ratować klasę, gdy – nie daj Boże – było zastępstwo. Wtedy
nauczyciele zawsze pytali z ostatniego materiału wpisanego do
dziennika, a my odpowiadaliśmy na wszystkie pytania.
Dzisiaj
nasze spotkanie jednak powinno być tym organizacyjnym. Hatake miał
w obowiązku przedstawić Uchihę i
podać nam plan. Co do pierwszej sprawy – nie było takiej opcji,
nie chciało mu się i tyle. Drugą rozwiązał bardzo prosto –
zmusił wciąż zdyszanego Chouji’ego do
pisania go na tablicy.
Kątem
oka zauważyłam, jak czarne oczy świdrują moją duszę. Odwróciłam
wzrok w drugą stronę. To było naprawdę nie do zniesienia. Miałam
ochotę puknąć się w czoło. Jeżeli go kochałam, to chyba
powinnam się była cieszyć z tego, że przebywa blisko mnie, zwraca
na mnie uwagę i tak dalej. Ja tymczasem szukałam tylko pretekstu,
żeby zwalić na niego winę o byle co! Skąd się wzięła ta
zmiana? Lub raczej konflikt wewnętrzny.
– No
co się tak gapisz? – warknęłam do niego. Żeby nie było, że go
olewam czy coś.
– Bo
mam na co – odpowiedział patrząc się na mnie otwarcie. Moja
wewnętrzna część, ta kochająca go całym sercem właśnie
zemdlała. Ta druga dostała ataku furii.
–
Co…
proszę? – No co jak co, ale to był chyba komplement,
prawda? Dlaczego Sasuke mnie
komplementował? Myślałam, że mnie nienawidzi. To nie miało
najmniejszego sensu.
Tymczasem,
chłopak przesunął wzrokiem po mojej twarzy, krtani, w dół i z
powrotem. Spoglądał w moje oczy w taki dziwny sposób. Jakby chciał
zajrzeć głębiej niż to możliwe. Spuściłam wzrok. Najwyraźniej
chciał mnie zniszczyć, znowu.
–
Rozumiem.
Wstałam
i podeszłam do ławki Shino. Wzięłam bez pytania cyrkiel i
bez uprzedzenia wbiłam go porządnie w rękę Sasuke. Moja
masochistyczna natura znalazła ujście. Krew rozbryzgnęła się
po ławce.
– Nie
dam ci się znowu zniszczyć – mruknęłam, patrząc mu prosto w
oczy. A następnie, jak gdyby nigdy nic z gracją baletnicy usiadłam
na swoim krześle.
Chłopak
nie krzyczał. Tylko przyglądał się swojej krwawiącej dłoni.
Powoli wyjął cyrkiel i oddał go niewzruszonemu Shino. Na jego
twarzy co prawda malował się ból, jednak on milczał. Uśmiechnęłam
się.
Kakashi widząc
całe zajście posłał go do pielęgniarki. Uchiha odmówił
z pełną arogancją.
–
Jak tylko
skończy się ta farsa, pójdziemy do pedagoga szkolnego, Sakura.
Kiwnęłam
głową. Nic nowego.
Odbębniłam
wizytę u pedagoga najszybciej jak się dało. Wybiegłam przed
szkołę i swoje kroki od razu skierowałam na murek przy parkingu.
Siadała tam cała moja paczka, czyli Naruto
z Kibą i Shikamaru. Ino
wraz z Hinatą i Temari,
a także Shino i Choji.
Teraz trzeba było jeszcze tolerować Sasuke. Było mi trochę
wstyd za to, jak zareagowałam na jego zachowanie, ale taka zmiana po
prostu nie pasowała mi do tego Uchihy, w którym
się zakochałam. Tamten chłopak był zimny i poważny, a nie pchał
się w gips prostackimi komplementami. Pewnie bawiło go to, że
dawał mi nadzieję. Albo nie wiem, co innego. Już mnie głowa
bolała od tego tematu.
–
Sakura? –
odezwał się Naruto. – O której będziemy mieli dzisiaj próbę?
– Próba
dzisiaj? – zapytałam się z przerażeniem.
– Tak.
Jak zwykle – stwierdził rozbawiony Naruto. Uważał, że z każdym
rokiem się starzałam, co było w sumie prawdą i że powoli
zaczynała mi doskwierać mi skleroza. Nie ogarniał, że poza szkołą
miałam jeszcze życie inne plany, a także zajęcia.
– Macie
trening? – powiedziała z przekąsem Hinata. Uważała, że
sport to strata czasu.
– No,
o szesnastej – odpowiedziała Ino, gdy przełknęła colę.
– Ale
dzisiaj jest pierwszy dzień szkoły – warknął Uzumaki. To
było nielogiczne, żeby zacząć trenować już pierwszego dnia.
– Anko
nie chce tracić czasu na nowe dziewczyny i zbiera stary skład
– stwierdziła Ino.
– To
dzisiaj jest kosz? – zapytała zdezorientowana Temari.
– No
właśnie tak – odparłam.
– To
dowiem się, kiedy jest ta próba, czy nie? – zapytał znudzony
Naruto, bawiąc się gumką do ścierania i kapslem od butelki
lemoniady. Wyglądał jak małe dziecko. Pozwoliłam sobie na mały
uśmiech.
–
Może być
po szóstej – mruknęłam po krótkim namyśle. – U ciebie –
dodałam, patrząc Naruto prosto w oczy. Pokiwał głową.
– O
co wam chodzi z tą próbą? – zapytał Sasuke.
–
Chodzi o
próbę naszego zespołu – wyjaśnił Kiba migdaląc
się do jakiejś panienki z innej klasy. Dziewczyna czując na sobie
spojrzenie Ino, odwróciła szybko twarz. Dziwiłam się jej. Nikt od
nas ze szkoły, w ogóle nikt się jej nie podobał.
Szczególnie Kiba, więc nie rozumiałam, o co tyle hałasu?
Teraz, gdy był z nami ten nieszczęsny Uchiha mogło
się to zmienić, chociaż chyba już dała sobie z tym spokój.
–
Macie
kapelę? – brunet był zaintrygowany.
Czy
to nie było oczywiste, skoro byliśmy w klasie o profilu
artystycznym? Szczególnie, że przed tym jak wyjechał tworzyliśmy
wszyscy razem skład, który grał na różnych domówkach. Pominę
fakt, że grał w nim na gitarze.
– No
– odpowiedział mu z zapałem Sai, przysuwając się bliżej Uchihy.
Skrzywiłam się. Sai, nie dość, że pojawił się nie wiadomo
skąd, to miał zapędy homoseksualne i wiedziałam, że będzie
przystawiał się do Sasuke, już od pierwszego dnia gimnazjum,
gdy go poznaliśmy.
–
Jaki
gatunek? Wciąż ten sam?
–
Rock –
pozwoliłam sobie zająć miejsce obok dziewczyn.
–
To znaczy,
Sakura chce, żeby była rockowa, ale ja jej na to nigdy nie pozwolę
– wtrąciła się Ino. – Tylko ona z całego zespołu słucha
takiej muzyki. Nie będę specjalnie dla ciebie, kotku – zwróciła
się do mnie, opierając głowę na moim ramieniu – zmieniała
swojego gustu muzycznego. Szczególnie, że to się nie sprzeda.
–
Jesteś
głupi – zwróciłam do Sasuke, totalnie ignorując wypowiedź
blondynki. Nadal miałam mu za złe, że nie pamiętał tego, że
mamy zespół.
Chłopak
zmrużył niebezpiecznie oczy. Nie spodobało mi się, że patrzył
tak lodowato. Ciarki przeszły mi po plecach, ale nie dałam nic po
sobie poznać. Tak właśnie patrzył się na mnie przed wyjazdem.
Wokół nas zapanowała kompletna cisza.
–
Myślałem,
że jesteś inna.
– To
znaczy?
– Mniej
wyrachowana i dziecinna. Jako emo, oczywiście. Powinnaś dorosnąć.
– Nie
jestem emo – sprostowałam, dostając już nie wiem, który raz
dzisiaj podwyższonego ciśnienia. – Odwal się już człowieku.
Emo
to debile, według mnie. Tną się na pokaz. Ja to robiłam, bo
musiałam. Odczuwałam taką potrzebę i już. A nie dlatego, że
chciałam zwrócić uwagę na to, jaka to ja jestem niepotrzebna i
niekochana. Pewnie dlatego, że byłam niepotrzebna i niekochana. Od
zawsze i na zawsze, najsamotniejsza wśród tłumu.
–
Przeszkadza
ci to? – uśmiechnął się usatysfakcjonowany.
– Czy
mi może przeszkadzać, że ktoś porównuje mnie z debilem?
Zastanówmy się.
– No
dobrze. Skoro nie jesteś emo, to czym? – zastanowił się.
Poczułam skrępowanie. Zaraz po wkurwieniu oczywiście. – A może
znów powracamy do Lolity? – uśmiechnął się chytrze. Nic
się nie zmienił. Nadal był dla mnie chamski i nie traktował mnie
poważnie.
–
Nie –
odpowiedziałam. – Nigdy nią nie byłam. Wbij to sobie w końcu do
głowy.
–
Wątpię.
Po tym co wtedy widziałem? – stwierdził. Chodzi mu o pewne
wydarzenie z naszego wspólnego dzieciństwa.
Przyjaźniłam
się z jego starszym bratem, Itachim. Poznaliśmy się przez
mojego starszego brata, Kaigo, z którym wiązały go podobne
relacje jak mnie i Ino, czy może raczej Naruto. Ponieważ Itachi jest
ode mnie parę lat starszy (kiedy my byliśmy pierwszej klasie
podstawówki on był w szóstej – kolosalna różnica wieku) i po
tym, jak wyznałam młodszemu z nich miłość był dla mnie jak
starszy brat, Sasuke ubzdurał
sobie, że chodzę z jego bratem. Zresztą wszyscy z podstawówki
myśleli, że jesteśmy razem. Stąd ta Lolita –
jako ta, która prowadza się ze starszymi.
Strasznie mnie tym zranił. Ale teraz, jeżeli miał życzenie, mógł
mnie nawet nazywać prostytutką. Wisiało mi to. On i ta cała jego
zazdrość o idealnego starszego brata.
– Wiesz
co? To ty jesteś dzieciakiem – stwierdziłam. – No bo tylko
dziecku można tłumaczyć po raz setny to samo, by w końcu do niego
dotarło. Kurwa no! – zdenerwowałam się. – To jest takie
chamskie i szczeniackie zachowanie z twojej strony, odtwarzanie w
kółko tego samego wydarzenia.
– Które
skutkuje. Wkurzyłaś się. O to mi właśnie chodziło –
powiedział wstając. Ja również wstałam. Naprawdę nie chciałam
już go widzieć. Jaki sens krył się za wkurzaniem mnie?
Wstałam
ostentacyjnie odwróciłam się do niego plecami. Naprawdę nie
chciało mi się już na niego patrzeć. Że też musiał wrócić
akurat teraz, kiedy zdążyłam już pomyśleć, że będę miała
chwilę spokoju. Skinęłam głową na granatowowłosą i
ruszyłam niespiesznie w stronę mojego motoru.
***
Naruto zaoferował,
że mnie podwiezie do domu. Zgodziłem się. Mimo wszystko nie
uśmiechało mi się iść pieszo, choć jeszcze nie miałem się
dzisiaj czym zmęczyć. Może poza poranną pobudką. Odszukałem
wzrokiem różowowłosą.
Stała
przy swoim motorze i w milczeniu słuchała tego, co mówiła do
niej Hyuga. Mimo naszej kłótni sprzed dziesięciu
minut, nie powiem, ale jednak trochę
mi jej brakowało. Tak naprawdę, to nie chciałem jej zdenerwować z
jakiegoś konkretnego powodu. Nie wiem, czemu się tak zachowałem,
ale jak było widać na
załączonym obrazku, Haruno często chodziła
nabuzowana, skoro nikt tego nie skomentował. Jakby
nasza rozmowa nigdy
nie miała miejsca.
–
Wyglądasz,
jakbyś zobaczył coś pięknego – usłyszałem znajomy, rozbawiony
głos. Odwróciłem się. Itachi podszedł
do mnie bliżej i roześmiał się donośnie. Miałem niezadowoloną
minę. Ukradkiem zerknąłem jeszcze w stronę Królowej Ciemności.
– Co
ty tu robisz? – mruknąłem, kątem oka obserwując różowowłosą.
–
Wpadłem
odwiedzić starych nauczycieli z moją ekipą – wskazał palcem za
siebie, gdzie była spora grupka osób.
Wszystkich
znałem. Od dziecka. Powiedziałem, że będę czekać na niego w
domu, bo będziemy musieli pogadać. Chciałem poruszyć
temat Sakury. Sądziłem, że skoro się przyjaźnili, to on
musi coś o niej wiedzieć. A ja również chciałem posiąść tą
wiedzę. Z czystej ciekawości, żeby
uaktualnić bazę danych i nie palnąć przy niej czegoś, co mogłaby
wykorzystać przeciwko mnie.
Haruno sprawnie
odpaliła silnik. Rozejrzała się po parkingu i jej wzrok napotkał
mnie. To był ułamek sekundy, ale w jej spojrzeniu nie było
agresji. Po prostu popatrzyła się na mnie. Nagle wybuchła
śmiechem, który był dosłyszalny aż tutaj. Odwróciła się
do Hinaty i coś jej powiedziała.
Dziewczyna również się zaśmiała.
Wtem,
poczułem ciepłe ręce i odór zbyt dużej ilości perfum tuż przy
sobie, a dokładniej na moich plecach.
– Sasuś!
Już wróciłeś? – odrazu poznałem ten przesłodzony
szczebiot. To była Karin. Jedna z napastliwych fanek towarzyszących
mojej osobie od niemal zawsze.
–
Byłem u
was wczoraj – jęknąłem, zwalając
ją ze swoich pleców. No cóż, lekka to ona nie była.
Zmierzyłem ją wzrokiem.
Typowy
mundurek szkolny, tyle że jej spódniczka była krótsza od reszty,
a jej bluzka była maksymalnie ściągnięta w dół,
odchylając skrawek jej biustu. Wzdrygnąłem się. Nie
podobała mi się i już. Nawet gdyby wyglądała, jak
najseksowniejsza postać z anime, nie wybrałbym jej.
– No
wiem, przecież! Czy to nie cudownie? Jak za dawnych czasów! –
zachwycała się. Spojrzałem wymownie na Naruto. Od razu zrozumiał.
–
Karin,
spieszy nam się trochę, jakbyś nie zauważyła – dziewczyna
spojrzała na niego wilkiem.
–
Ale ...
– nie skończyła, gdyż jej przerwałem.
–
Wybacz –
pociągnąłem Naruto w stronę
jego samochodu.
–
A niby ta
twoja uroda to taka super sprawa! – zachichotał, gdy
wsiedliśmy do auta.
–
Zamknij się
– warknąłem w stronę kumpla.
Zawsze było
tak, że do mnie dziewczyny lepiły się jak muchy, a jego olewały.
No może poza Hinatą. Tutaj było wyjątkowo na odwrót. I
chociaż większość chłopaków chętnie znalazłaby się na moim
miejscu, to ja wolałbym się wyprowadzić na biegun północny, byle
by dalej od nich wszystkich. Nie rozumiałem, co mogło być
takiego fajnego w tym, że dziewczyny nie dają ci żyć? Gdybym
chciał mieć dziewczynę, to bym sobie jakąś znalazł, ale póki
co wolałem mieć spokój wokół
siebie.
–
Ech,
szkoda, że na mnie żadna nie leci! – westchnął
zrezygnowany, po czym odpalił
silnik.
–
Chciałeś
powiedzieć szkoda, że Sakura na
mnie nie leci – stwierdziłem,
patrząc w okno za odjeżdżającą dziewczyną.
– Nie
bądź wredny – blondyn zgromił mnie spojrzeniem. –
Poza tym wiem, że kiedyś mi ulegnie. Na bank!
– Tak,
jasne – zaśmiałem się. – A Hinata?
Nie podoba ci się?
– Nie
żeby była jakaś brzydka, ale jak dla mnie, to ona jest dziwna.
–
Czekaj bo
nie rozumiem. Hinata, normalna dziewczyna. Inteligentna ponad
normę. W dodatku całkiem urocza jest
dziwna? A Haruno, urodzona masochistka, prawie, że
bez niczego do zaoferowania jest najcudowniejsza na
świecie?
– Sakurcia jest
mądrzejsza od Hinaty, dobrze o tym wiesz – stwierdził. Fakt,
tu Hyuga nie
dorównywała Haruno. Nie
poznałem inteligentniejszej od niej. – Poza
tym, dla mnie Sakurcia jest
bardzo urocza – Zmarszczył brwi,
odpalając silnik. – W normalniejszy sposób. Szczególnie jak
się uśmiecha. To tak jak byś dostał niespodziewany prezent!
Boże,
jaki on był ślepy.
– Co
trenują dziewczyny? – zapytałem, by trochę rozluźnić
atmosferę.
–
Koszykówkę.
Przecież mówiły – oczywiście o tym pamiętałem, ale o
czymś trzeba było gadać. Po tonie głosu Naruto wywnioskowałem,
że był zły. Pewnie o Haruno.
Mówi się trudno.
–
Dorywczo
czy z obowiązku?
–
Z własnej
chęci. Są nawet w szkolnej reprezentacji. W zeszłym roku ciągle
jeździły na zawody i dostały się do finałów Japońskich
rozgrywek ponad gimnazjalnych. Ale niestety, Ino rzekomo
faulowała napastniczkę z drużyny przeciwnej i grały osłabione.
Gdyby nie ten drobny fakt, wygrałyby.
–
Rozumiem –
odparłem. Zamyśliliśmy się obydwoje na chwilę.
– Jak
mogłeś zapomnieć, że mamy zespół? – spytał mnie po chwili
Naruto. W jego głosie wyczułem zażenowanie.
– Nie
zapomniałem – zaśmiałem się. – Myślałem,
że po moim wyjeździe nie znaleźliście nikogo tak dobrego jak ja i
rozwiązaliście grupę.
– Aż
taki świetny to ty nie jesteś – mruknął Uzumaki z
przekąsem. – Teraz na gitarze gra
przeważnie Temari, czasem Sakurcia.
– Boże
– jęknąłem. – Czy jest coś, czego Sakurcia nie
potrafi? – przedrzeźniłem go. – Oczywiście
poza zaakceptowaniem faktu, że musi żyć.
– Jest
kiepska z matmy i fizyki – zaśmiał się blondyn, po czym dodał. –
W zeszłym roku ledwo co z matmy zdała.
Wyratowała ją Hinata, podmieniając ich prace. Mówię ci, ona
nic z tego nie rozumie.
– No
kto by pomyślał? – westchnąłem. – Mogę
mieć prośbę?
– Wal.
– Chcę
zobaczyć jak gracie – wyznałem. Naruto aż zatrzymał samochód.
–
Dlaczego? –
spytał, patrząc na mnie z niedowierzaniem. – Boże, Sasuś niemożliwy
jesteś dzisiaj, naprawdę!
– Przestań
tak do mnie mówić, błagam, bo mam wrażenie, że gadam z twoją
wkurzającą siostrą – wywróciłem
oczami. – Chcę to znowu
poczuć. To coś. – dodałem
ciszej.
W
Tokio miałem zespół, ale to była kompletna klapa w porównaniu z
tym, co poznałem tutaj. Niby chłopaki
chcieli, ale posiadając pewne wyobrażenie i wspomnienia,
wiedziałem, że do niczego się nie nadawali.
Marzyłem,
że znowu będę mógł poczuć tą siłę, kiedy Choji uderza
swoją ogromną siłą w perkusję.
Że
poczuję to przyjemne ciepło, gdy Naruto zacznie wprowadzać
wszystkich w niesamowity nastrój swoim basem.
Że
tak dobrze złapię rytm przy konsoli Kiby.
Marzyłem,
że Sakura znowu przeniesie mnie w inny świat swoim niesamowitym
głosem.
– Zgoda
– powiedział Naruto. Pewnie przekonała go moja spokojna i poważna
mina – Tylko błagam cię – spojrzał na mnie błagalnie. –
Nie denerwuj Sakury. Jak widziałeś nadal jest na ciebie cięta
przez to, że jesteś takim pajacem, więc jestem pewien, że
zna co najmniej dwadzieścia sposobów na to, żeby cię zabić.
–
Super –
stwierdziłem. – Już o tym wiem, Naruto –
wskazałem na prawą
dłoń, na której wciąż widniał mały ślad po
cyrklu. Uzumaki wybuchł
śmiechem. Atmosfera rozluźniła się na dobre.
*
*
Wchodząc
do domu byłem zmuszony zdać rodzicom relacje z pierwszego dnia
szkoły. Zapytany o rękę skłamałem.
Nie chciałem
poruszać przy nich tematu Haruno. Moja mama była smutna, kiedy
oświadczyłem, że Sakura nie
będzie więcej do mnie przychodzić. Nie wiedziałem, dlaczego,
ale moja matka ją uwielbiała. Pewnie dlatego, że los pokarał
ją dwoma synami. Na jej szczęście, Itachi nie
przestał spraszać tu różowowłosej przy
każdej, nadarzającej się okazji.
Zapowiadało
się długie popołudnie. Szczególnie,
że siedząc z rodzicami w salonie udało mi się znów usłyszeć
ryk silnika od motoru. Nie musiałem patrzeć, wiedziałem, że to
jej. I nawet jak skupiłem swoją uwagę na czymś innym, ona wróciła
jak jakiś cholerny bumerang. Bliskość naszych domów była
naprawdę irytująca.
Po obiedzie udałem się do swojego pokoju, który znajdował się na poddaszu, podobnie zresztą jak pokój Itachiego, aby się odświeżyć.
W pośpiechu ściągnąłem z siebie koszulę, a torbę rzuciłem gdzie popadnie. Nie byłem typem schludnego lokatora, ale o higienę potrafiłem zadbać. Pod strumieniami rozluźniającej wody miałem okazję do refleksji. Oczywiście na temat różowowłosej.
Patrząc na to wszystko z perspektywy lat, nadal uważałem, że to idiotka. I jeszcze ta dzisiejsza akcja. Po prostu wzięła cyrkiel Shino i wbiła mi go w rękę. Bo co? Bo sprawiłem jej komplement? Inna padła by na ziemię bez tchu na takie coś, a ona przedziurawiła mi rękę. Tak po prostu. Bez mrugnięcia okiem. Z resztą tamten komplement był niezamierzony. Po cholerę ja się w ogóle odzywałem?
Albo reakcja Naruto, gdy skrytykowałem Haruno. Nie spodobało mu się to. Naprawdę nie rozumiałem, co on w niej widział. Jak dla mnie, to tylko pieprzona masochistka, żyjąca przeszłością. Bez przyszłości. Wolałbym jako jego przyjaciel, żeby zakochał się w Hinacie. Z nią miałby przyszłość. Bezproblemową. Wiedliby szczęśliwe życie jako zdrowa i normalna para. Do usranej śmierci.
Ale nie, on jak zwykle musiał wybrać to co najbardziej kruche i niepewne! No bo dlaczego miał mieć normalną dziewczynę? Byłem ciekaw co na to jego rodzice. Na pewno po uszy szczęśliwi. W sumie to jego rodzice też kochali różowowłosą. Dlaczego tylko ja nie mogłem się na nią patrzeć?
Gapiłeś się na nią cały dzień jak sroka w gnat, kłamco, odezwał się cienki głos w mojej głowie. Ukryłem twarz w dłoniach. Naprawdę, byłbym szczęśliwszy nie mając takich dylematów.
Nim się połapałem, stałem już na środku łazienki. Wpatrywałem się w swoje nagie oblicze w lustrze. Leciałem wzrokiem po wszystkich krzywiznach na wpół męskiego ciała. Gdzie powoli zanikały już resztki młodości ustępujące dorosłości. Nie chciałem dorastać. Gdy byłem mały było mi najlepiej. Jakby w transie naciągnąłem na siebie bieliznę i spodnie od dresu. Przebiegłem szybko przez korytarz, do swojego pokoju i położyłem się na łóżku, czekając aż moje włosy wyschną.
Jednak było mi jakoś nieswojo w tej pozycji. Poderwałem się gwałtownie i w mgnieniu oka znalazłem się przy oknie. Opierając się łokciami obserwowałem samochody przejeżdżające ukradkiem pod moim domem. Jeden z nich, czarny mercedes, zatrzymał się pod adresem naprzeciwko.
Wysiadł z niego postawny dość mężczyzna, w garniturze i z teczką w dłoni. Po czterdziestce, może w wieku mojego ojca. Od razu go poznałem – ojciec Sakury. Z nim miałem lepszy kontakt niż z nią, niesamowite co? Nim przekroczył furtkę przybiegła do niego rudowłosa dziewczynka. Miała z dziesięć, może jedenaście lat. I oczy. Kocie i zielone. Takie same jak Sakury. Rzuciła się mężczyźnie na szyję a on, mimo ciężkiej teczki wziął ją na ręce. Popatrzył się w górę. Pokręcił z niezadowoleniem głową, a dziewczynka się roześmiała. Ja również spojrzałem do góry. To co zobaczyłem dosłownie wbiło mnie w ziemię.
Na parapecie, w oknie dokładnie naprzeciwko mojego własnego siedział nie kto inny, jak sama Sakura. Miała przymknięte powieki i białe słuchawki na uszach. Mokre włosy spływały stonkami na jej ramiona i piersi. Ubrana tylko w niebieski szlafrok. Odsłonięte długie i smukłe nogi. Miałem rację – same kości. Chude ramiona. Łabędzia szyja. Twarz bez skazy. Tylko tyle byłem w stanie dostrzec. Nagle otworzyła oczy i również spojrzała w moją stronę. Jej oczy były naprawdę przenikliwe.
Na początku nie załapała, że to ja, ale gdy tylko to do niej dotarło, to zarumieniła się uroczo. Zdziwione spojrzenie sprawiło, że te oczy stały się jeszcze większe, niż normalnie. Jeszcze bardziej dziwne i przerażające. Zdjęła słuchawki i zeskoczyła z parapetu, pilnując ręcznika. Zaśmiałem się. Widziała ten śmiech i mimo, że nie słyszała, to pokazała mi środkowy palec.
– Co ty taki rozbawiony? – usłyszałem za plecami głos brata. Wskazałem palcem za okno. Brunet podszedł, a gdy zobaczył to co ja uśmiechnął się szeroko i pokręcił głową. Sakura pokazała mu to samo co mnie. Itachi zaśmiał się głośno, klepiąc mnie po ramieniu. Odwzajemnił ten gest. Różowowłosa schowała się z posępną miną wewnątrz swojego pokoju.
Cierpiąca Nanase
nie no nie mogłam jak Sakura przypierdoliła Sasuke to myślałam że padnę... Wspaniałe... masz naprawdę niesamowite poczucie humoru...
OdpowiedzUsuńZgadzam się z koleżanką powyżej : dobrze, że Saki nie daje sobie w kasze dmuchać! Świetna notka ^.^
OdpowiedzUsuńHahaha xD Nie mogę! Hahaha xD Itachi... Uświadamiający Sasuke...
OdpowiedzUsuńEhm... Haha xD
Dobra, przez tą końcową scenę nie mogę się skupić na dalszym pisaniu xD
Znowu ten blog rozsmieszyl mnie do lez!!! Jest troche beldow , ale nie szkodi. Pozdro.
OdpowiedzUsuń