Music

niedziela, 6 maja 2012

Paradise roz.2

Totalnie się tego nie spodziewałam. Chciałabym tak powiedzieć. Może wtedy moje zażenowanie tą reakcją byłoby odrobinę trochę bardziej do przyjęcia. Jednak nie. Wiedziałam doskonale, że wrócił. Na dodatek doszły mnie kilka tygodni temu słuchy o tym, że znowu będziemy razem w klasie. Moi przyjaciele byli tym wniebowzięci. Ja nie. Zareagowałam atakiem histerii, którego dowodami były świeże blizny, ukrywane pod materiałem rajstop.  
Pomimo tego, że obok Uzumakiego stał nie kto inny jak sam Uchiha, podbiegłam do Naruto szybko i rzuciłam mu się w ramiona, obejmując go nogami w pasie. Przytuliłam się najmocniej jak umiałam i wdychałam jego zapach, który był mi tak bliski i potrzebny. Rzadko widywaliśmy się w wakacje, a kiedy brunet był w pobliżu, chciałam się poczuć choć minimalnie lepiej. Po parkingu rozniosły się gwizdy i oklaski znajomych z naszej szkoły. Blondyn zaśmiał mi się do ucha i powiedział: 
No co jak co, ale takiego miłego powitania to ja się nie spodziewałem. – zeszłam z niego, od razu poprawiając spódniczkę, która jako jedyna ze szkoły pozostawiona była w oryginalnej długości, czyli do kolana. Zaśmialiśmy się oboje. Chociaż mój śmiech był wymuszony. Czułam się okropnie, zupełnie tak, jakbym miała zaraz zwymiotować.  
– Sakurcia, pamiętasz Sasuke, nie? –  wystękał Naruto, drapiąc się po głowie. Zawsze tak robił, gdy był zestresowany. Kiepski początek konwersacji na ten temat, ale postanowiłam wziąć to na klatę.  
Jaja sobie ze mnie robisz? – warknęłam. – Głupszego pytania nie mogłeś już chyba wymyślić, co nie? Chociaż w sumie? – nastąpiła chwila znaczącej przerwy – Nie no, cześć gburze – zażartowałam, odwracając się do Hinaty w nadziei na bezpieczne schronienie przed konfrontacją. 
Cześć – mruknął posępnie i również się odwrócił. 
 Dobrze pamiętałam jego nazwisko. Jak mogłabym zapomnieć? Co to byłaby za miłość? Poza tym, byliśmy przyjaciółmi od dzieciństwa, więc chyba tylko głupi zapomniałby swojego przyjaciela. Jednak moja poważna mina szybko ustąpiła miejsca szerokiemu uśmiechowi. A powodem tego uśmiechu była mina Ino. W końcu, wszystkie od przedszkola rywalizowałyśmy o serce bruneta. A teraz ja wyskoczyłam im z tekstem, że nie jestem pewna, czy go znam. Szczególnie, że wszyscy, nawet Sasuke, wiedzieli, że mam totalnego świra na jego punkcie.  
Zdziwienie? 
Może szok? 
Chyba nie potrafiłabym znaleźć odpowiedniego określenia na emocje przedstawione na jej buzi. Naruto i Kiba wybuchli śmiechem. Temari, która znalazła się w otaczającej nas grupie, poklepała mnie po ramieniu i szepnęła do ucha: 
Brawo, Saki. Hinata już zrobiła jej zdjęcie. – zachichotałyśmy. Zerknęłam na Sasuke ostrożnie, by nikt nie zauważył. 
 Stał sobie, jak gdyby nigdy nic, gapiąc się na mnie. Nie wiedziałam, o co chodzi. I nie byłam pewna czy w ogóle chciałam poznać tę tajemną prawdę. Bo zdawałam sobie sprawę, że mogło mnie to zniszczyć. Nie mniej jednak przez moją szybko myślącą głowę przeleciało kilka scenariuszy. Mógł oceniać moją reakcję. Tak samo w grę wchodził mój nieszczęsny wygląd. Jednak było to mało prawdopodobne. Poza Tą jedną dziewczyną, której udało się zdobyć kiedyś jego serce, żadna inna nie zasługiwała na jego uwagę. Gdy nasze spojrzenia się spotkały on szybko odwrócił wzrok.  
Tymczasem zaczęliśmy się przemieszczać w stronę wejścia. Uroczysty apel w sali gimnastycznej miał się rozpocząć lada chwila i nawet jak na najgorszą pod względem zachowania i kultury klasę w szkole podreptaliśmy tam, gdzie powinniśmy.  
Przemówienie naszej dyrektorki było – jak co roku – równie porywające, co kilkudniowa zupa. Staliśmy w równych rzędach, według listy, toteż patrzyłyśmy się na siebie z Hinatą z minami godnymi pożałowania. Kiedy nikt nie patrzył, Hyuga nawet wyjęła słuchawki i podała mi jedną. Resztę tego bełkotu oraz części artystycznej spędziłyśmy na słuchaniu Coldplay na pełnej głośności. I gdyby nie mocne szturchnięcie kogoś za nami nawet nie zauważyłybyśmy wychowawcy, który już do nas dotarł. Mogłabym się założyć o kilka stów, że nawet go nie było na tym apelu.  
Klasa druga D! Za mną! –  powiedział głośniej niż zwykle i nawet się za nami nie oglądając ruszył w stronę drzwi wejściowych. Zawsze tak robił, bo taką miał już naturę. Nasz wychowa – Kakashi Hatake. Jako że nie było innego wyjścia, posłusznie podążyliśmy za nim. Nawet gnicie w klasie było lepsze od gnicia na tamtej sali.  
* * * 
Chciałbym coś jeszcze o niej powiedzieć. Z niewiadomych mi powodów. Jej postać była tak oklepana, że to było aż nużące. Mimo to gapiłem się na nią przed szkołą, gapiłem się na nią na apelu, kręcąc głową z zażenowaniem, gdy dostrzegłem słuchawkę w jej uchu i gapiłem się na nią, gdy stanęliśmy przed klasą i czekaliśmy na Chouji’ego, który złapał zadyszkę na schodach prowadzących na drugie piętro.  
Do tego jej reakcja na mój widok. Niby żartowała, jednak w moim odczuciu było to bardziej sarkastyczne niż przyjacielskie. Istna ciemna strona świata. Jej dobry humor był zarezerwowany tylko i wyłącznie dla niewielu osób, do których ja się najwyraźniej już nie zaliczałem. 
Naruto? – zagadnąłem kumpla, gdy ten stał obok mnie z ponurą miną. 
Hm? – spojrzał na mnie. 
Nie wiem, czy powinienem, ale coś mi nie daje spokoju – kręciłem. 
Wal śmiało, wiesz, że i tak się nie obrażę – zapewnił mnie. 
Co ty w niej – tu wskazałem palcem na królową ciemności – widzisz? Na pewno jest mnóstwo lepszych od – tu wymownie na nią spojrzałem – tego czegoś.  
Nie żeby ta cała Haruno nie mogła się nie podobać w teorii, ale kompletnie do niego nie pasowała. Kontrast. Gdy on rozweselał wszystkich dookoła swoją przyjacielską naturą, to ona wpajała w ludzi wszystkie negatywne emocje. Jakby szczęście nigdy nie istniało. A szególnie dotyczyło się to mnie.  
Jak to co? –  zdziwił się. 
Dlaczego ona ci się podoba? –   ponownie zadałem pytanie, które było chyba bardziej oczywiste od pierwszego. Miałem przynajmniej nadzieję, że chociaż to zrozumie. Był w końcu taki nieogarnięty. – Kumam, że wtedy fascynowała cię ciuchami i tak dalej, ale teraz? 
Sakura – wymówił jej imię, niemalże z czcią. – Jest moją najlepszą przyjaciółką – powiedział to specjalnie, żeby zaznaczyć, że nie mam prawa jej obrażać. – Jest dla mnie wyjątkowa i tyle. Nawet jeżeli wygląda jak królowa ciemności – mówiąc to nakreślił w powietrzu cudzysłów. 
Co w twoim języku – pozwoliłem sobie na mały żart – znaczy wyjątkowa? 
Jeny, nie umiem ci tego wyjaśnić!  – zajęczał. 
Najprościej jak się da – zasugerowałem, lecz on chyba tego nie usłyszał, bo zrobił coś dokładnie na odwrót. 
Gdyby jej nie było, a zaważ na to, że jest to bardzo prawdopodobne, to mnie też by nie było. Nie wiem, jak wyglądałby wtedy mój świat. Niebyło by chyba nic. Pustka. Tylko myśl, że mogę ją mieć blisko siebie, nawet jako tylko przyjaciółkę już jest dla mnie wystarczająca – powiedział poważnym tonem, cały czas patrząc na różowowłosą rozmawiającą z ciemną blondynką. Ja również nie spuszczałem z jej z oczu. 
Nie wiedziałem, dlaczego, ale przyciągała mnie do niej jakaś dziwna siła. 
W tym momencie różowowłosa zwróciła na mnie swoje kocie oczy i patrzyła się ze zdziwieniem. Nie odwróciłem wzroku. Czekałem, aż ona pierwsza to zrobi. Lecz i ona nie chciała odpuścić. Z tej wymiany spojrzeń wyrwał nas głos jakiegoś siwowłosego faceta. Kazał nam wejść do sali. Zerknąłem jeszcze raz na nią. 
Wesoło rozmawiała z Hyugą. Wyglądała tak niepozornie, że w życiu bym jej nie posądził o próby samobójcze. Fakt, że tylko ona zasłaniała swoje ręce i nogi był co prawda dziwny, lecz było to normalne, jeśli człowiek chciał się wyróżnić spośród wielu tak samo ubranych uczniów. Ja jednak znałem prawdę. I to było ciężkie do przełknięcia.  
* * * 
 Gdy Naruto zajął miejsce przede mną miałam mieszane uczucia. Z jednej strony się cieszyłam, bo nie będziemy musieli pisać sobie tych irytujących liścików, a z drugiej wiedziałam, że skończy się to wizytą u dyrektorki. Natomiast obok mnie zasiadł brunet. Moje serce przeżyło mocny skurcz. Nie wiem czy z żalu, czy ze złości. Naprawdę, ja już chciałam zapomnieć o tym upokorzeniu, o jakie mnie przyprawił. 
  Temu człowiekowi na pewno na mózg upadło. Wszystkie nienormalne dziewczyny z mojej klasy popatrzyły się na mnie morderczym wzrokiem. Wszystkie, czyli te, które nie były w naszej paczce. Natomiast taka Yamanaka i Hyuga posłały mi miny pełne współczucia. Sabaku z kolei uśmiechała się łobuzersko. Dlaczego nie mógł mnie olać? Ja sobie tylko siedziałam – to on usiadł obok mnie!  
 Kiedy odsunął krzesło uraczyłam go swoim spojrzeniem godnym psychopaty, które przyjął ze spokojem. Widziałam jednak, że odsuwa się na sam koniec ławki. Tak jak ja, udawał, że słucha wykładu Kakashi'ego. Lub jego braku.  
   Nasz wychowawca jako jeden z niewielu nauczycieli był lubiany przez uczniów. Jego lekcje polegały głównie na byciu wolnymi lekcjami. Oceny ze sprawdzianów wpisywał do dziennika regularnie, chociaż nigdy nie zdarzyło się, żeby w jakiś sposób sprawdzał naszą widzę. To jaką ocenę dostawaliśmy, zależało od tego, czy on będzie musiał mieć przeze nas jakieś kłopoty lub będzie się musiał niepotrzebnie tłumaczyć. Przez takie podejście lekcja historii była jedyną, na jakiej panował kompletny spokój i cisza. 
Mimo wszystko ja, Hinata i kilku innych uczniów uczyliśmy się regularnie. No cóż, ktoś musiał ratować klasę, gdy – nie daj Boże – było zastępstwo. Wtedy nauczyciele zawsze pytali z ostatniego materiału wpisanego do dziennika, a my odpowiadaliśmy na wszystkie pytania. 
Dzisiaj nasze spotkanie jednak powinno być tym organizacyjnym. Hatake miał w obowiązku przedstawić Uchihę i podać nam plan. Co do pierwszej sprawy – nie było takiej opcji, nie chciało mu się i tyle. Drugą rozwiązał bardzo prosto – zmusił wciąż zdyszanego Chouji’ego do pisania go na tablicy.  
 Kątem oka zauważyłam, jak czarne oczy świdrują moją duszę. Odwróciłam wzrok w drugą stronę. To było naprawdę nie do zniesienia. Miałam ochotę puknąć się w czoło. Jeżeli go kochałam, to chyba powinnam się była cieszyć z tego, że przebywa blisko mnie, zwraca na mnie uwagę i tak dalej. Ja tymczasem szukałam tylko pretekstu, żeby zwalić na niego winę o byle co! Skąd się wzięła ta zmiana? Lub raczej konflikt wewnętrzny.  
No co się tak gapisz? – warknęłam do niego. Żeby nie było, że go olewam czy coś. 
Bo mam na co – odpowiedział patrząc się na mnie otwarcie. Moja wewnętrzna część, ta kochająca go całym sercem właśnie zemdlała. Ta druga dostała ataku furii. 
 – Co… proszę? –  No co jak co, ale to był chyba komplement, prawda? Dlaczego Sasuke mnie komplementował? Myślałam, że mnie nienawidzi. To nie miało najmniejszego sensu. 
Tymczasem, chłopak przesunął wzrokiem po mojej twarzy, krtani, w dół i z powrotem. Spoglądał w moje oczy w taki dziwny sposób. Jakby chciał zajrzeć głębiej niż to możliwe. Spuściłam wzrok. Najwyraźniej chciał mnie zniszczyć, znowu. 
Rozumiem. 
Wstałam i podeszłam do ławki Shino. Wzięłam bez pytania cyrkiel i bez uprzedzenia wbiłam go porządnie w rękę Sasuke. Moja masochistyczna natura znalazła ujście. Krew rozbryzgnęła się po ławce. 
Nie dam ci się znowu zniszczyć – mruknęłam, patrząc mu prosto w oczy. A następnie, jak gdyby nigdy nic z gracją baletnicy usiadłam na swoim krześle. 
Chłopak nie krzyczał. Tylko przyglądał się swojej krwawiącej dłoni. Powoli wyjął cyrkiel i oddał go niewzruszonemu Shino. Na jego twarzy co prawda malował się ból, jednak on milczał. Uśmiechnęłam się. 
Kakashi widząc całe zajście posłał go do pielęgniarki. Uchiha odmówił z pełną arogancją. 
 – Jak tylko skończy się ta farsa, pójdziemy do pedagoga szkolnego, Sakura. 
Kiwnęłam głową. Nic nowego. 
 
 
Odbębniłam wizytę u pedagoga najszybciej jak się dało. Wybiegłam przed szkołę i swoje kroki od razu skierowałam na murek przy parkingu. Siadała tam cała moja paczka, czyli  Naruto z Kibą i Shikamaru. Ino wraz z  Hinatą i Temari, a także Shino i Choji. Teraz trzeba było jeszcze tolerować Sasuke. Było mi trochę wstyd za to, jak zareagowałam na jego zachowanie, ale taka zmiana po prostu nie pasowała mi do tego Uchihy, w  którym się zakochałam. Tamten chłopak był zimny i poważny, a nie pchał się w gips prostackimi komplementami. Pewnie bawiło go to, że dawał mi nadzieję. Albo nie wiem, co innego. Już mnie głowa bolała od tego tematu. 
Sakura? –  odezwał się Naruto. – O której będziemy mieli dzisiaj próbę? 
Próba dzisiaj? –  zapytałam się z przerażeniem. 
Tak. Jak zwykle – stwierdził rozbawiony Naruto. Uważał, że z każdym rokiem się starzałam, co było w sumie prawdą i że powoli zaczynała mi doskwierać mi skleroza. Nie ogarniał, że poza szkołą miałam jeszcze życie inne plany, a także zajęcia. 
Macie trening? – powiedziała z przekąsem Hinata. Uważała, że sport to strata czasu. 
No, o szesnastej – odpowiedziała Ino, gdy przełknęła colę. 
Ale dzisiaj jest pierwszy dzień szkoły – warknął Uzumaki. To było nielogiczne, żeby zacząć trenować już pierwszego dnia. 
Anko nie chce tracić czasu na nowe dziewczyny i zbiera stary skład  – stwierdziła Ino. 
To dzisiaj jest kosz?  – zapytała zdezorientowana Temari. 
No właśnie tak – odparłam. 
To dowiem się, kiedy jest ta próba, czy nie? – zapytał znudzony Naruto, bawiąc się gumką do ścierania i kapslem od butelki lemoniady. Wyglądał jak małe dziecko. Pozwoliłam sobie na mały uśmiech. 
 – Może być po szóstej – mruknęłam po krótkim namyśle. – U ciebie – dodałam, patrząc Naruto prosto w oczy. Pokiwał głową. 
O co wam chodzi z tą próbą?  – zapytał Sasuke.  
Chodzi o próbę naszego zespołu – wyjaśnił Kiba migdaląc się do jakiejś panienki z innej klasy. Dziewczyna czując na sobie spojrzenie Ino, odwróciła szybko twarz. Dziwiłam się jej. Nikt od nas ze szkoły, w ogóle nikt się jej nie podobał. Szczególnie Kiba, więc nie rozumiałam, o co tyle hałasu? Teraz, gdy był z nami ten nieszczęsny Uchiha mogło się to zmienić, chociaż chyba już dała sobie z tym spokój. 
 – Macie kapelę? –  brunet był zaintrygowany.  
Czy to nie było oczywiste, skoro byliśmy w klasie o profilu artystycznym? Szczególnie, że przed tym jak wyjechał tworzyliśmy wszyscy razem skład, który grał na różnych domówkach. Pominę fakt, że grał w nim na gitarze. 
No – odpowiedział mu z zapałem Sai, przysuwając się bliżej Uchihy. Skrzywiłam się. Sai, nie dość, że pojawił się nie wiadomo skąd, to miał zapędy homoseksualne i wiedziałam, że będzie przystawiał się do Sasuke, już od pierwszego dnia gimnazjum, gdy go poznaliśmy. 
 – Jaki gatunek? Wciąż ten sam? 
 – Rock – pozwoliłam sobie zająć miejsce obok dziewczyn.  
 – To znaczy, Sakura chce, żeby była rockowa, ale ja jej na to nigdy nie pozwolę – wtrąciła się Ino. – Tylko ona z całego zespołu słucha takiej muzyki. Nie będę specjalnie dla ciebie, kotku – zwróciła się do mnie, opierając głowę na moim ramieniu – zmieniała swojego gustu muzycznego. Szczególnie, że to się nie sprzeda. 
Jesteś głupi – zwróciłam do Sasuke, totalnie ignorując wypowiedź blondynki. Nadal miałam mu za złe, że nie pamiętał tego, że mamy zespół. 
Chłopak zmrużył niebezpiecznie oczy. Nie spodobało mi się, że patrzył tak lodowato. Ciarki przeszły mi po plecach, ale nie dałam nic po sobie poznać. Tak właśnie patrzył się na mnie przed wyjazdem. Wokół nas zapanowała kompletna cisza. 
Myślałem, że jesteś inna. 
To znaczy? 
Mniej wyrachowana i dziecinna. Jako emo, oczywiście. Powinnaś dorosnąć. 
Nie jestem emo – sprostowałam, dostając już nie wiem, który raz dzisiaj podwyższonego ciśnienia. – Odwal się już człowieku. 
Emo to debile, według mnie. Tną się na pokaz. Ja to robiłam, bo musiałam. Odczuwałam taką potrzebę i już. A nie dlatego, że chciałam zwrócić uwagę na to, jaka to ja jestem niepotrzebna i niekochana. Pewnie dlatego, że byłam niepotrzebna i niekochana. Od zawsze i na zawsze, najsamotniejsza wśród tłumu. 
Przeszkadza ci to?  – uśmiechnął się usatysfakcjonowany.  
Czy mi może przeszkadzać, że ktoś porównuje mnie z debilem? Zastanówmy się. 
No dobrze. Skoro nie jesteś emo, to czym? – zastanowił się. Poczułam skrępowanie. Zaraz po wkurwieniu oczywiście. – A może znów powracamy do Lolity? – uśmiechnął się chytrze. Nic się nie zmienił. Nadal był dla mnie chamski i nie traktował mnie poważnie. 
 – Nie – odpowiedziałam. – Nigdy nią nie byłam. Wbij to sobie w końcu do głowy. 
Wątpię. Po tym co wtedy widziałem? – stwierdził. Chodzi mu o pewne wydarzenie z naszego wspólnego dzieciństwa. 
Przyjaźniłam się z jego starszym bratem, Itachim. Poznaliśmy się przez mojego starszego brata, Kaigo, z którym wiązały go podobne relacje jak mnie i Ino, czy może raczej Naruto. Ponieważ Itachi jest ode mnie parę lat starszy (kiedy my byliśmy pierwszej klasie podstawówki on był w szóstej – kolosalna różnica wieku) i po tym, jak wyznałam młodszemu z nich miłość był dla mnie jak starszy brat, Sasuke ubzdurał sobie, że chodzę z jego bratem. Zresztą wszyscy z podstawówki myśleli, że jesteśmy razem. Stąd ta Lolita – jako ta, która prowadza się ze starszymi. Strasznie mnie tym zranił. Ale teraz, jeżeli miał życzenie, mógł mnie nawet nazywać prostytutką. Wisiało mi to. On i ta cała jego zazdrość o idealnego starszego brata. 
Wiesz co? To ty jesteś dzieciakiem – stwierdziłam. – No bo tylko dziecku można tłumaczyć po raz setny to samo, by w końcu do niego dotarło. Kurwa no! – zdenerwowałam się. – To jest takie chamskie i szczeniackie zachowanie z twojej strony, odtwarzanie w kółko tego samego wydarzenia. 
Które skutkuje. Wkurzyłaś się. O to mi właśnie chodziło – powiedział wstając. Ja również wstałam. Naprawdę nie chciałam już go widzieć. Jaki sens krył się za wkurzaniem mnie? 
Wstałam ostentacyjnie odwróciłam się do niego plecami. Naprawdę nie chciało mi się już na niego patrzeć. Że też musiał wrócić akurat teraz, kiedy zdążyłam już pomyśleć, że będę miała chwilę spokoju. Skinęłam głową na granatowowłosą i ruszyłam niespiesznie w stronę mojego motoru.  
***  
 Naruto zaoferował, że mnie podwiezie do domu. Zgodziłem się. Mimo wszystko nie uśmiechało mi się iść pieszo, choć jeszcze nie miałem się dzisiaj czym zmęczyć. Może poza poranną pobudką. Odszukałem wzrokiem różowowłosą. 
Stała przy swoim motorze i w milczeniu słuchała tego, co mówiła do niej Hyuga. Mimo naszej kłótni sprzed dziesięciu minut, nie powiem, ale jednak trochę mi jej brakowało. Tak naprawdę, to nie chciałem jej zdenerwować z jakiegoś konkretnego powodu. Nie wiem, czemu się tak zachowałem, ale jak było widać na załączonym obrazku, Haruno często chodziła nabuzowana, skoro nikt tego nie skomentował. Jakby nasza rozmowa nigdy nie miała miejsca. 
Wyglądasz, jakbyś zobaczył coś pięknego – usłyszałem znajomy, rozbawiony głos. Odwróciłem się. Itachi podszedł do mnie bliżej i roześmiał się donośnie. Miałem niezadowoloną minę. Ukradkiem zerknąłem jeszcze w stronę Królowej Ciemności. 
Co ty tu robisz? – mruknąłem, kątem oka obserwując różowowłosą. 
Wpadłem odwiedzić starych nauczycieli z moją ekipą – wskazał palcem za siebie, gdzie była spora grupka osób. 
Wszystkich znałem. Od dziecka. Powiedziałem, że będę czekać na niego w domu, bo będziemy musieli pogadać. Chciałem poruszyć temat Sakury. Sądziłem, że skoro się przyjaźnili, to on musi coś o niej wiedzieć. A ja również chciałem posiąść tą wiedzę. Z czystej ciekawości, żeby uaktualnić bazę danych i nie palnąć przy niej czegoś, co mogłaby wykorzystać przeciwko mnie.  
 Haruno sprawnie odpaliła silnik. Rozejrzała się po parkingu i jej wzrok napotkał mnie. To był ułamek sekundy, ale w jej spojrzeniu nie było agresji. Po prostu popatrzyła się na mnie. Nagle wybuchła śmiechem, który był dosłyszalny aż tutaj. Odwróciła się do Hinaty i coś jej powiedziała. Dziewczyna również się zaśmiała.  
Wtem, poczułem ciepłe ręce i odór zbyt dużej ilości perfum tuż przy sobie, a dokładniej na moich plecach. 
– Sasuś! Już wróciłeś?  – odrazu poznałem ten przesłodzony szczebiot. To była Karin. Jedna z napastliwych fanek towarzyszących mojej osobie od niemal zawsze. 
 – Byłem u was wczoraj jęknąłem, zwalając ją ze swoich pleców. No cóż,  lekka to ona nie była. Zmierzyłem ją wzrokiem. 
Typowy mundurek szkolny, tyle że jej spódniczka była krótsza od reszty, a jej bluzka była maksymalnie ściągnięta w dół, odchylając skrawek jej biustu. Wzdrygnąłem się. Nie podobała mi się i już. Nawet gdyby wyglądała, jak najseksowniejsza postać z anime, nie wybrałbym jej. 
No wiem, przecież! Czy to nie cudownie? Jak za dawnych czasów! –  zachwycała się. Spojrzałem wymownie na Naruto. Od razu zrozumiał. 
 – Karin, spieszy nam się trochę, jakbyś nie zauważyła – dziewczyna spojrzała na niego wilkiem. 
 – Ale ...  – nie skończyła, gdyż jej przerwałem. 
 – Wybacz – pociągnąłem Naruto w stronę jego samochodu.  
 – A niby ta twoja uroda to taka super sprawa! –  zachichotał, gdy wsiedliśmy do auta. 
 – Zamknij się – warknąłem w stronę kumpla. 
  Zawsze było tak, że do mnie dziewczyny lepiły się jak muchy, a jego olewały. No może poza Hinatą. Tutaj było wyjątkowo na odwrót. I chociaż większość chłopaków chętnie znalazłaby się na moim miejscu, to ja wolałbym się wyprowadzić na biegun północny, byle by dalej od nich wszystkich. Nie rozumiałem, co mogło być takiego fajnego w tym, że dziewczyny nie dają ci żyć? Gdybym chciał mieć dziewczynę, to bym sobie jakąś znalazł, ale póki co wolałem mieć spokój wokół siebie. 
 – Ech, szkoda, że na mnie żadna nie leci! –  westchnął zrezygnowany, po czym odpalił silnik. 
 – Chciałeś powiedzieć szkoda, że Sakura na mnie nie leci – stwierdziłem, patrząc w okno za odjeżdżającą dziewczyną. 
Nie bądź wredny – blondyn zgromił mnie spojrzeniem. – Poza tym wiem, że kiedyś mi ulegnie. Na bank! 
Tak, jasne – zaśmiałem się. – A Hinata? Nie podoba ci się? 
Nie żeby była jakaś brzydka, ale jak dla mnie, to ona jest dziwna. 
Czekaj bo nie rozumiem. Hinata, normalna dziewczyna. Inteligentna ponad normę. W dodatku całkiem urocza jest dziwna? A Haruno, urodzona masochistka, prawie, że bez niczego do zaoferowania jest najcudowniejsza na świecie? 
– Sakurcia jest mądrzejsza od Hinaty, dobrze o tym wiesz – stwierdził. Fakt, tu Hyuga nie dorównywała Haruno. Nie poznałem inteligentniejszej od niej. Poza tym, dla mnie Sakurcia jest bardzo urocza Zmarszczył brwi, odpalając silnik. – W normalniejszy sposób. Szczególnie jak się uśmiecha. To tak jak byś dostał niespodziewany prezent! 
Boże, jaki on był ślepy.  
Co trenują dziewczyny?  – zapytałem, by trochę rozluźnić atmosferę. 
Koszykówkę. Przecież mówiły – oczywiście o tym pamiętałem, ale o czymś trzeba było gadać. Po tonie głosu Naruto wywnioskowałem, że był zły. Pewnie o Haruno. Mówi się trudno. 
 – Dorywczo czy z obowiązku? 
 – Z własnej chęci. Są nawet w szkolnej reprezentacji. W zeszłym roku ciągle jeździły na zawody i dostały się do finałów Japońskich rozgrywek ponad gimnazjalnych. Ale niestety, Ino rzekomo faulowała napastniczkę z drużyny przeciwnej i grały osłabione. Gdyby nie ten drobny fakt, wygrałyby. 
 – Rozumiem – odparłem. Zamyśliliśmy się obydwoje na chwilę. 
Jak mogłeś zapomnieć, że mamy zespół? – spytał mnie po chwili Naruto. W jego głosie wyczułem zażenowanie. 
Nie zapomniałem – zaśmiałem się. – Myślałem, że po moim wyjeździe nie znaleźliście nikogo tak dobrego jak ja i rozwiązaliście grupę. 
Aż taki świetny to ty nie jesteś – mruknął Uzumaki z przekąsem. – Teraz na gitarze gra przeważnie Temari, czasem Sakurcia. 
Boże – jęknąłem. – Czy jest coś, czego Sakurcia nie potrafi? – przedrzeźniłem go. – Oczywiście poza zaakceptowaniem faktu, że musi żyć. 
Jest kiepska z matmy i fizyki – zaśmiał się blondyn, po czym dodał. – W zeszłym roku ledwo co z matmy zdała. Wyratowała ją Hinata, podmieniając ich prace. Mówię ci, ona nic z tego nie rozumie. 
No kto by pomyślał? –  westchnąłem. – Mogę mieć prośbę? 
Wal. 
Chcę zobaczyć jak gracie – wyznałem. Naruto aż zatrzymał samochód. 
Dlaczego? – spytał, patrząc na mnie z niedowierzaniem. – Boże, Sasuś niemożliwy jesteś dzisiaj, naprawdę!  
– Przestań tak do mnie mówić, błagam, bo mam wrażenie, że gadam z twoją wkurzającą siostrą – wywróciłem oczami. – Chcę to znowu poczuć. To coś. – dodałem ciszej. 
W Tokio miałem zespół, ale to była kompletna klapa w porównaniu z tym, co poznałem tutaj. Niby chłopaki chcieli, ale posiadając pewne wyobrażenie i wspomnienia, wiedziałem, że do niczego się nie nadawali.  
Marzyłem, że znowu będę mógł poczuć tą siłę, kiedy Choji uderza swoją ogromną siłą w perkusję. 
Że poczuję to przyjemne ciepło, gdy Naruto zacznie wprowadzać wszystkich w niesamowity nastrój swoim basem. 
Że tak dobrze złapię rytm przy konsoli Kiby. 
Marzyłem, że Sakura znowu przeniesie mnie w inny świat swoim niesamowitym głosem. 
Zgoda – powiedział Naruto. Pewnie przekonała go moja spokojna i poważna mina – Tylko błagam cię – spojrzał na mnie błagalnie. –  Nie denerwuj Sakury. Jak widziałeś nadal jest na ciebie cięta przez to, że jesteś takim pajacem, więc jestem pewien, że zna co najmniej dwadzieścia sposobów na to, żeby cię zabić. 
 – Super – stwierdziłem. – Już o tym wiem, Naruto – wskazałem na prawą dłoń, na której wciąż widniał mały ślad po cyrklu. Uzumaki wybuchł śmiechem. Atmosfera rozluźniła się na dobre.   
*
 Wchodząc do domu byłem zmuszony zdać rodzicom relacje z pierwszego dnia szkoły. Zapytany o rękę skłamałem. 
Nie chciałem poruszać przy nich tematu Haruno. Moja mama była smutna, kiedy oświadczyłem, że Sakura nie będzie więcej do mnie przychodzić. Nie wiedziałem, dlaczego, ale moja matka ją uwielbiała. Pewnie dlatego, że los pokarał ją dwoma synami. Na jej szczęście, Itachi nie przestał spraszać tu różowowłosej przy każdej, nadarzającej się okazji. 
Zapowiadało się długie popołudnie. Szczególnie, że siedząc z rodzicami w salonie udało mi się znów usłyszeć ryk silnika od motoru. Nie musiałem patrzeć, wiedziałem, że to jej. I nawet jak skupiłem swoją uwagę na czymś innym, ona wróciła jak jakiś cholerny bumerang. Bliskość naszych domów była naprawdę irytująca. 
 Po obiedzie udałem się do swojego pokoju, który znajdował się na poddaszu, podobnie zresztą jak pokój Itachiego, aby się odświeżyć. 
 W pośpiechu ściągnąłem z siebie koszulę, a torbę rzuciłem gdzie popadnie. Nie byłem typem schludnego lokatora, ale o higienę potrafiłem zadbać. Pod strumieniami rozluźniającej wody miałem okazję do refleksji. Oczywiście na temat różowowłosej. 
Patrząc na to wszystko z perspektywy lat, nadal uważałem, że to idiotka. I jeszcze ta dzisiejsza akcja. Po prostu wzięła cyrkiel Shino i wbiła mi go w rękę. Bo co? Bo sprawiłem jej komplement? Inna padła by na ziemię bez tchu na takie coś, a ona przedziurawiła mi rękę. Tak po prostu. Bez mrugnięcia okiem. Z resztą tamten komplement był niezamierzony. Po cholerę ja się w ogóle odzywałem? 
Albo reakcja Naruto, gdy skrytykowałem Haruno. Nie spodobało mu się to. Naprawdę nie rozumiałem, co on w niej widział. Jak dla mnie, to tylko pieprzona masochistka, żyjąca przeszłością. Bez przyszłości. Wolałbym jako jego przyjaciel, żeby zakochał się w Hinacie. Z nią miałby przyszłość. Bezproblemową. Wiedliby szczęśliwe życie jako zdrowa i normalna para. Do usranej śmierci.  
Ale nie, on jak zwykle musiał wybrać to co najbardziej kruche i niepewne! No bo dlaczego miał mieć normalną dziewczynę? Byłem ciekaw co na to jego rodzice. Na pewno po uszy szczęśliwi. W sumie to jego rodzice też kochali różowowłosą. Dlaczego tylko ja nie mogłem się na nią patrzeć?  
Gapiłeś się na nią cały dzień jak sroka w gnat, kłamco, odezwał się cienki głos w mojej głowie. Ukryłem twarz w dłoniach. Naprawdę, byłbym szczęśliwszy nie mając takich dylematów. 
Nim się połapałem, stałem już na środku łazienki. Wpatrywałem się w swoje nagie oblicze w lustrze. Leciałem wzrokiem po wszystkich krzywiznach na wpół męskiego ciała. Gdzie powoli zanikały już resztki młodości ustępujące dorosłości. Nie chciałem dorastać. Gdy byłem mały było mi najlepiej. Jakby w transie naciągnąłem na siebie bieliznę i spodnie od dresu. Przebiegłem szybko przez korytarz, do swojego pokoju i położyłem się na łóżku, czekając aż moje włosy wyschną. 
Jednak było mi jakoś nieswojo w tej pozycji. Poderwałem się gwałtownie i w mgnieniu oka znalazłem się przy oknie. Opierając się łokciami obserwowałem samochody przejeżdżające ukradkiem pod moim domem. Jeden z nich, czarny mercedes, zatrzymał się pod adresem naprzeciwko. 
Wysiadł z niego postawny dość mężczyzna, w garniturze i z teczką w dłoni. Po czterdziestce, może w wieku mojego ojca. Od razu go poznałem – ojciec Sakury. Z nim miałem lepszy kontakt niż z nią, niesamowite co? Nim przekroczył furtkę przybiegła do niego rudowłosa dziewczynka. Miała z dziesięć, może jedenaście lat. I oczy. Kocie i zielone. Takie same jak Sakury. Rzuciła się mężczyźnie na szyję a on, mimo ciężkiej teczki wziął ją na ręce. Popatrzył się w górę. Pokręcił z niezadowoleniem głową, a dziewczynka się roześmiała. Ja również spojrzałem do góry. To co zobaczyłem dosłownie wbiło mnie w ziemię. 
Na parapecie, w oknie dokładnie naprzeciwko mojego własnego siedział nie kto inny, jak sama Sakura. Miała przymknięte powieki i białe słuchawki na uszach. Mokre włosy spływały stonkami na jej ramiona i piersi. Ubrana tylko w niebieski szlafrok. Odsłonięte długie i smukłe nogi. Miałem rację – same kości. Chude ramiona. Łabędzia szyja. Twarz bez skazy. Tylko tyle byłem w stanie dostrzec. Nagle otworzyła oczy i również spojrzała w moją stronę. Jej oczy były naprawdę przenikliwe.  
 Na początku nie załapała, że to ja, ale gdy tylko to do niej dotarło, to zarumieniła się uroczo. Zdziwione spojrzenie sprawiło, że te oczy stały się jeszcze większe, niż normalnie. Jeszcze bardziej dziwne i przerażające. Zdjęła słuchawki i zeskoczyła z parapetu, pilnując ręcznika. Zaśmiałem się. Widziała ten śmiech i mimo, że nie słyszała, to pokazała mi środkowy palec. 
– Co ty taki rozbawiony? – usłyszałem za plecami głos brata. Wskazałem palcem za okno. Brunet podszedł, a gdy zobaczył to co ja uśmiechnął się szeroko i pokręcił głową. Sakura pokazała mu to samo co mnie. Itachi zaśmiał się głośno, klepiąc mnie po ramieniu. Odwzajemnił ten gest. Różowowłosa schowała się z posępną miną wewnątrz swojego pokoju. 


Cierpiąca Nanase 

4 komentarze:

  1. nie no nie mogłam jak Sakura przypierdoliła Sasuke to myślałam że padnę... Wspaniałe... masz naprawdę niesamowite poczucie humoru...

    OdpowiedzUsuń
  2. Zgadzam się z koleżanką powyżej : dobrze, że Saki nie daje sobie w kasze dmuchać! Świetna notka ^.^

    OdpowiedzUsuń
  3. Hahaha xD Nie mogę! Hahaha xD Itachi... Uświadamiający Sasuke...
    Ehm... Haha xD
    Dobra, przez tą końcową scenę nie mogę się skupić na dalszym pisaniu xD

    OdpowiedzUsuń
  4. Znowu ten blog rozsmieszyl mnie do lez!!! Jest troche beldow , ale nie szkodi. Pozdro.

    OdpowiedzUsuń